Podstrony
- Strona startowa
- Gabriel Richard A Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel Richard Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- B Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- Władysław Wężyk Podróże po starożytnym œwiecie
- Matthews M., Cole J., Gradecki J. MySQL and Java Developer Guide
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro (3)
- 674
- Dziedzictwo Gregory Philippa(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napełnij martwe serce bogaJednym debenem swej ojczystej ziemi.Deben był starożytną egipską miarą wagi i równał się dziewięćdziesięciutrzem gramom.Judah wyciągnął z kieszeni szklaną fiolkę.W środku znajdowała się garśćziemi koloru bursztynu, zebranej na pustyni Utah.Taki rodzaj ziemi występowałtylko na terenie Stanów Zjednoczonych.Odmierzył dokładnie dziewięćdziesiąt trzy gramy - jeden deben - i wsypałziemię do tygla.Przyjrzał się z dumą swemu dziełu i zawołał:- Panowie! Montujemy kopułę!Kawałek po kawałku ludzie Judaha zaczęli wznosić złotą kopułę.Największa część, ta z Faros, znalazła się na dole.Wyżłobiona w jej dnie postaćAnubisa idealnie pasowała do postaci wyżłobionej na wierzchołku piramidy.W wierzchołku znajdowało się także płytkie zagłębienie, które pozwalało ofierze , czyli jednemu z dzieci, podpełznąć do Anubisa, kiedy nadejdziewłaściwy moment.Wraz z każdym kolejnym kładzionym fragmentem kopuła zaczęła nabieraćkształtu.Wyglądało to niezwykle dostojnie.Potężna i błyszcząca - złota koronawieńcząca i tak niezwykłą budowlę.Ciąg kryształów biegł przez środek kopułyidealnie w dół, wprost do miejsca, gdzie znajdowało się serce Anubisa.Zadowolony Judah koordynował prace.Przyszła kolej na ostatnią część, sam czubek piramidy, fragment znalezionytego ranka w grobowcu Aleksandra Wielkiego.I wreszcie, po prawie pięciu tysiącleciach, kopuła znów była w całości.Piramida Cheopsa w Gizie wyglądała teraz tak, jak w roku dwa tysiącepięćset sześćdziesiątym szóstym przed naszą erą.Była godzina jedenasta pięćdziesiąt.Do pojawienia się Tartaru pozostało dziesięć minut.Judah odwrócił się do dzieci.- Przyszło mi dokonać historycznego wyboru - powiedział.- Które z dziecizłożyć w ofierze potędze Słońca.- W ofierze? - wzdrygnął się Aleksander.- O czym pan mówi?- Po to właśnie się narodziłeś, chłopcze - odparł Judah.- To jest rola, którąmasz odegrać tu na ziemi.- Moją rolą jest rządzenie.- Aleksander rzucił niepewne spojrzenie na delPiera.- Obawiam się, że zostałeś wprowadzony w błąd - powiedział Judah.-Znalazłeś się na świecie po to, żeby odczytać Słowo Tota, a potem umrzeć wimię korzyści, jakie miał odnieść ojciec del Piero i jego przyjaciele.Chociażjestem pewny, że po śmierci czciliby cię bardzo gorliwie.Nie wiem tylko, czyjest to dla ciebie jakimś pocieszeniem.Pewnie ojciec del Piero zapomniał ci otym powiedzieć.Oczy Aleksandra rozbłysły gniewem.Lily milczała z opuszczoną głową.- Kogo mam wybrać? - zastanawiał się Judah.- Ją - szybko rzucił Aleksander.- Ona nawet nie zdaje sobie sprawy zeswojego znaczenia.W przeciwieństwie do mnie.Judah skrzywił się.- Czyżby? Nie, chłopcze.Lubię ją, bo siedzi cicho.W przeciwieństwie dociebie.Wybieram zatem.ciebie.Mówiąc to, chwycił chłopca i wcisnął do zagłębienia pomiędzy kopułą awierzchołkiem piramidy.Wymachując pistoletem, zmusił Aleksandra dowpełznięcia głębiej, wprost w objęcia Anubisa.Chłopiec, szlochając, znalazł się teraz pomiędzy złotą kopułą i jejkryształami a tyglem wypełnionym ziemią przywiezioną ze StanówZjednoczonych.O jedenastej pięćdziesiąt pięć Judah zajął pozycję.W ręku trzymał kartkę zrytuałem mocy przepisanym słowo w słowo z siedmiu części kopuły.- Przygotować się do ceremonii! Zostało pięć minut!I wtedy jeden z obserwatorów na północnym dzwigu wypatrzył na niebiemały, czarny punkcik.Wyglądało to na zbliżający się szybko i obniżający pułap samolot.Boeing 747.Czarny boeing.Halikarnas.Halikarnas mknął z prawie naddzwiękową prędkością w dół.Wszystkiedziałka były wycelowane na wprost.Za sterami siedział Sky Monster iwydzierał się:- Hej! Dalej, jankeskie popaprańce! Puchatek, zaczynamy rock and rolla?!Kubuś Puchatek odpowiedział ze swojego stanowiska w wieżyczce nalewym skrzydle:- Zróbmy małą rozpierduchę!- Mam nadzieję, że silniki hamulcowe Mistrza zadziałają, bo inaczejbędzie straszne nieszczęście.Cholera! Lecą! - odpowiedział Sky Monster.Amerykanie wystrzelili w kierunku nadlatującego samolotu dwa stingery.Rakiety przemknęły nad piramidą i błyskawicznie zbliżały się do jumbojeta, ale Kubuś Puchatek zdołał obie unieszkodliwić w locie - jedną za pomocąfolii zakłóceniowej, a drugą zniszczył, posyłając w jej kierunku pociskprzechwytujący Hummingbird, francuski wynalazek z lat dziewięćdziesiątych,w który była uzbrojona armia iracka, skonstruowany specjalnie do niszczeniastingerów.Kiedy West znalazł Halikarnasa, ten był wyposażony w dziesięćzupełnie nowych pocisków tego typu.Teraz Amerykanie zaczęli strzelać z działek przeciwlotniczych.W stronę samolotu pofrunęły pociski smugowe.Było ich tak dużo, żezasłoniły całe niebo, ale Sky Monster zrobił unik, przechylając Halikarnasa naskrzydło.W tej samej chwili Kubuś Puchatek odpalił pocisk powietrze - ziemiaHellfire.Hellfire wyleciał spod kadłuba samolotu i spiralnym ruchem pofrunął wkierunku jednego z dzwigów, umieszczonych na szczycie piramidy.Kosz na końcu ramienia dzwigu rozpadł się na miliony kawałków, ażołnierze, którzy się w nim znajdowali, po prostu wyparowali.Judah i wszyscypozostali obrócili się gwałtownie na dzwięk eksplozji.Z kosza drugiego dzwigu żołnierze nadal strzelali w kierunku samolotu iposyłali w niebo kolejne stingery, które Kubuś Puchatek za każdym razemskutecznie unieszkodliwiał.W pewnym momencie Sky Monster krzyknął:- Puchatek! Trzymaj się! Jesteśmy na miejscu! - I szepnął sam do siebie: -O Boże, Mistrzu, mam nadzieję, że dobrzeje zamontowałeś.Samolot leciał w dół jak rakieta, która wymknęła się spod kontroli.NagleSky Monster zadarł dziób w górę, ściągając do siebie drążek sterowy, igwałtownie zmniejszył ciąg, doprowadzając do przeciągnięcia.Samolotprzypominał teraz rumaka z dziobem zadartym wysoko w górze i ogonemskierowanym ku ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]