Podstrony
- Strona startowa
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec (SCAN dal 72
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec (SCAN dal 1
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec
- Ziemia obiecana Reymont
- Rok1794 t. 3 Reymont
- Fermenty t. 1 i 2 Reymont W
- Chłopi
- Chryzostom Pasek Jan Pamietnik
- H.P. Lovecraft 16 opowiadan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.spiętrzały się na kupach,a gdzie znów na hakach wisiały całe wieprzki wypaproszone i broczące jeszcze posoką, że trza byłoodganiać piesków, co się cisnęły.A w podle rzezników, jako te braty rodzone, stali piekarze i na podesłanej grubo słomie, na wozach, nastołach, w koszach i gdzie się dało, leżały góry bochnów wielkich jak koła, placków żółtych, bułek,kukiełek.Gdzie zaś i kto przeliczy, i spamięta te wszystkie kramy i to, co w nich sprzedawali?.Były z zabawkami i takie z piernikami, gdzie z ciasta lepione były zwierze różne, a serca, a żołnierze icudaki takie, że i nie rozeznać bele komu; były takie, gdzie kalendarze, gdzie książki nabożne, gdziehistorie o zbójach i srogich Magielonach przedawali i lementarze też; były i takie, gdzie piszczałki,organki i gliniane kuraski, i jensze muzyckie rzeczy, w które juchy żółtki la zachęty grali, że taki jazgotsię czynił, że i wytrzymać trudno było bo ci tu kurasek piszczy, tam trąbka potrębuje, gdzie z piszczałekprzebieraną nutę wyciągają, tam ci znowu skrzypki piskają, a ówdzie bęben pobekuje stękający - jażewe łbie łupało od wrzasku.Zaś w pośrodku rynku dookoła drzew rozciągali się bednarze, blacharze i garncarze, porozstawiali tylemisek i garnków, że ledwie przejść można było, a za nimi stolarze; łóżka i skrzynie malowane, i szafy, ipółki, i stoły aże grały tymi farbami, że oczy trza było mrużyć.A wszędy, na wozach, pod ścianami, wzdłuż rynsztoków, gdzie ino miejsca było, rozsiadły się kobietysprzedające; która cebule we wiankach albo i we workach;która z płótnami swojej roboty i wełniakami; która z jajkami a serkami, a grzybami, a masłem wosełkach, poobwijanych w szmatki; inna znów zasię ziemniaki, to gąsków parę, to wypierzoną kurę, tolen pięknie wyczesany, albo i motki przędzy miała; a każda siedziała przy swoim i poredzały se godnie,jak to zwyczajnie na jarmarkach bywa, a trafił się kupiec, to sprzedawały wolno, spokojnie, bezgorącości, po gospodarsku, nie tak, jako te %7łydy, co wykrzykują, handryczą i ciskają się kiej głupie.Gdzieniegdzie zaś pomiędzy wozami i kramami kurzyło się z blaszanych kominków - tam sprzedawaligorącą herbatę - a insze jadło, jako to: kiełbasę prażoną, kapustę, barszcz z ziemniakami też mieli.I dziadów zlazło się ze wszystkich stron co niemiara: ślepych, kulawych, niemych i zgoła bez rąk i nóg,tyla jak na odpuście jakim.Wygrywali na skrzypicach pieśnie pobożne, drugie śpiewali pobrzękując wmiseczki, a wszystkie spod wozów, spod ścian i prosto z błocka żebrali lękliwie i wypraszali sobie tengrosik jakiś abo jensze wspomożenie.Przejrzał to wszystko Boryna, podziwował się nad niejednym, pogwarzył coś niecoś ze znajomkami idopchał się wreszcie na targowisko świńskie, za klasztor, na ogromny piaszczysty plac, z rzadka inoobsadzony domami, gdzie pod samym murem klasztoru, zza którego wychylały się ogromne dęby,pełne jeszcze żółtych liści, kupiło się dosyć ludzi, wozów i leżały całe zagony świń spędzonych nasprzedaż.Rychło odnalazł Hankę z Józką, bo zaraz z kraja były.- Sprzedajeta, co?- Hale, już tu targowali rzeznicy maciorę, ale mało dają.- Zwinie drogie?- Bogać tam drogie, spędzili tyla, że nie wiada, kto ci to rozkupi.- Są ludzie z Lipiec?- O, hań tam mają prosięta Kłęby, a i Szymek Dominików stoi przy wieprzku.- Uwińta się rychło, to se zdziebko popatrzycie na jarmark.- Już też i ckno tak siedzieć.- Wiele dają za maciorę?- Trzydzieści papierków, powiadają, że niedopasiona, bo ino w gnatach gruba, a nie w słoninie.- Ocyganiają, jak ino mogą.ale, ma ci słoninę na jakie cztery palce.- rzekł, omacawszy maciorzegrzbiet i boki.- Wieprzak chudy na bokach, ale portki ma niezgorsze na szynki - dodał spędziwszy go zmokrego piasku, w którym do pół boków leżał zanurzony.- Za trzydzieści pięć sprzedajcie, zajrze do Antka ino i zaraz do was przylece.Jeść wam się nie chce?.- Pojadłyśmy już chleba.- Kupię wam i kiełbasy, ino sprzedajcie, a dobrze.Tatulu, a nie zabaczcie o chustce, coście to jeszczena zwiesne obiecali.Boryna sięgnął za pazuchę, ale się wstrzymał, jakby go coś tknęło, bo tylko machnął ręką i rzekłodchodząc:- Kupię ci, Józia, kupię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]