Podstrony
- Strona startowa
- Hornby Nick Byl sobie chlopiec (SCAN dal 72
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec
- Reymont Chlopi IV
- Chłopi tom 1 W.S.Reymont
- Reymont Chlopi III (2)
- Reymont Chlopi IV (2)
- Reymont Chlopi I
- Ripley Alexandra Scarlet
- program
- G.G. Marquez Kronika Zapowiedzianej Smierci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co mi zostało, panie Michale? Trochę smutnej starości, a pan mi chce odebrać to, co tę starość jedynie jeszcze cieszy.Niech się pan nie śmieje, ale ja stamtąd widzę lotnisko i widzę aeroplany, o, tak, przyjacielu dobry! To jest ostatnia moja pociecha.Czasem patrzę na aeroplan na niebie i serce moje raduje się.Mówię sobie: „A może to mój chłopak?” Ja już tak jak i on znam wszystkie aeroplany i umiem poznawać je po głosie… A oni, ci z lotniska, też mnie znają.Czasem do mnie któryś krzyknie: „A co tam z Ignasiem?” Często przyjdzie do mnie Wroński i ryczy ze śmiechu, kiedy mu czytam list mojego chłopca… Oni mnie może nawet kochają, czy ja wiem? Wiedzą przecie, że ja ich kocham… Przecież to koledzy Ignasia… Cudowni chłopcy.Wiedział Ignaś, co robi, że do nich przystał.Więc niech mnie pan tam zostawi… Błagam pana, drogi panie!— Dobrze, już dobrze… — rzekł Lepajłło odwracając się szybko, bo nie chciał, aby wierny przyjaciel widział, że jego straszliwa srogość ma na oczach wzruszenie.Coraz częściej go jednak odwiedzał i Latysza prosił, aby czynił to samo.Lotnik nie dał się prosić, lecz przybiegał, ile razy była jaka o Ignasiu wiadomość, a było ich coraz więcej.Latysz miał swoje ścisłe wiadomości i mówił z radością:— To będzie lotnik najpierwszej klasy! Nie macie pojęcia, jak ten dryblas szybko się uczy i jak doskonale się uczy.Pisał do mnie porucznik Sołecki, że się dusza raduje na jego widok.Lata jak stary! Przecie to rok dopiero, a on już jest praktyk.— Panie Michale! — wołał Raczek.— Słuchaj pan! Słuchaj pani Niech pan to jeszcze raz powie, panie majorze! Ten Litwin patrzył w okno i nie słuchał!Chociaż Litwin dobrze słyszał, ale też prosił o powtórzenie, a major byłby sto razy to uczynił widząc radość dobrego człowieka.— Rwie się chłopak do latania, więc cóż dziwnego, że lata tak świetnie.On musi oblatać każdą maszynę, on musi być wszędzie, on musi latać, kiedy jest najgorszy do latania dzień! To ptak nie człowiek… Panie Alojzy! Może pan być dumny z takiego chłopca.Pan Raczek nie był dumny.Był tylko nieludzko szczęśliwy.Przymykał oczy z zachwytu i wtedy widział wyraźnie pełną mądrej powagi twarz Ignasia, co oczy zamieniwszy we dwa ostre noże, czujny, baczny, skupiony, walczy z wichrem.Oto leci młodość polska, skrzydlata młodość! Oto leci duma i przyszłość, radość i męstwo! ,,Orły z drogi, sępy z drogi!” A kiedy wszystka młodość zerwie się do lotu, powietrze napełni się niezmiernym szumem i wielką pieśnią o potędze.Któż ją zatrzyma w pędzie, kto będzie śmiał zmierzyć się z nią na wysokościach?! Dajmy jej tylko skrzydła, dajmy jej skrzydła! Nie ma dość ciężkiej ofiary, aby je tylko móc przypiąć do młodych ramion, nie ma dość ciężkiego trudu, aby je zdobyć dla nich, bo aż drżą niecierpliwie i wyciągają się ku niebiosom! Nędzarz, Alojzy Raczek, ostatni kęs chleba od ust sobie odjął, aby te skrzydła ofiarować swojemu chłopcu.Dlatego jest szczęśliwy.Dlatego przymknął oczy i uśmiecha się całą twarzą.Uciszył swoją tęsknotę i chociaż już go nie widział dawno, nie upomina się o to.To trudno.Żołnierz to nie jest taki pan,który może, kiedy zechce, przyjechać, aby go uściskać.Ważniejsze ma sprawy… Raczek zna dyscyplinę.Raczek wie wszystko, o czym ojciec lotnika wiedzieć powinien.Jest bardzo jakiś słaby, jest jakiś ociężały i z trudem oddycha, ale przecież nie będzie tym niepokoił Ignasia.Lepajłło bardzo dzisiaj wykrzykiwał i groził, ale Lepajłło zawsze krzyczy.Sprowadził doktora, co kręcił głową, kazał pić lekarstwo i stare wino.Wyprawiają z nim śmieszne awantury, a cóż to wielkiego, że Raczek dzisiaj prawie zemdlał?— To wiosna temu winna — twierdził Raczek.— Nagła zmiana powietrza uderzyła mi do głowy.Wiosna rozkwieciła się i rozśpiewała.W ogródku dobywały się z ziemi zielone czuby, jak gdyby wysłane na zwiady, czy już słońce rządzi światem i czy można rosnąć i kwitnąć bezpiecznie.Wiatr ciepły i łagodny czesał drzewa, aby wyglądały przystojnie, bo zbliżała się Wielkanoc.Ptaki śpiewały każdego poranka, a zaraz po nich zaczynały śpiewać aeroplany.Raczek w wielkiej niemocy leżał w łóżku i nasłuchiwał.Wesoło śpiewają! Dzień jest cudowny, niebo jest jak kryształ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]