Podstrony
- Strona startowa
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)
- 007 Błędny rycerz John Jackson Miller
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zapominaj o tym ani przez chwilę.Jestem twym przyjacielem i udowodniłem to, nie podpisując petycji.Stał, patrząc na androida.Nieostrożny i przebiegły, pomyślał.Takim właśnie go zrobiliśmy.To taki sam znak niewolnictwa jak ten, który nosi na czole.- Możesz być pewien - ciągnął - że wcale nie żywię do was litości.- Dziękuję panu - odparł Herkimer.- Dziękuję w imieniu nas wszystkich.Asher skierował się w stronę drzwi.- Muszę panu pogratulować - odezwał się android.- Bardzo dobrze poradził pan sobie ubiegłej nocy.Odwrócił się ku niemu.- Benton chybił - wyjaśnił.- Nie miałem innego wyjścia.Musiałem go zabić.Herkimer skinął głową.- Nie o to mi chodzi, proszę pana.Po raz pierwszy słyszę, aby człowiek zginął w wyniku postrzału w ramię.- W ramię?!- Dokładnie tak, proszę pana.Pocisk strzaskał mu ramię, poza tym nie doznał obrażeń.- Ale przecież umarł, czyż nie?- O tak - odparł android.- I to bardzo.13.Adams przycisnął kciukiem włącznik zapalniczki i czekał, aż płomień się uspokoi.Wpatrywał się w Suttona, a w jego wzroku nie było cienia łagodności.Odczuwał ją jednak.Razem z irytacją oraz pewną, dobrze ukrytą, ale mimo wszystko istniejącą, niemal niewyczuwalną niepewnością.Ten wzrok, pomyślał Asher, jest jego starym chwytem.Ma twarz nieruchomą jak u sfinksa i jeżeli się go nie zna - i tych jego chwytów - można by przypuszczać, że jest samym Bogiem Wszechmogącym.Ale to spojrzenie nie wychodzi mu tak dobrze jak dawniej.Wyczuwa się w nim napięcie, którego nie było przed dwudziestu laty.Wtedy była w nim twardość granitu.A teraz granit zaczyna się kruszyć.Coś go dręczy.Coś, co jest nie w porządku.Adams przesunął płomieniem zapalniczki nad fajką, tam i z powrotem, powoli, bez pośpiechu, a Sutton czekał.- Oczywiście, zdajesz sobie sprawę - odezwał się wreszcie cicho Asher - że nie mogę być z tobą szczery.Płomień zapalniczki zgasł i Adams wyprostował się w fotelu.- Co? - zapytał.Sutton pogratulował sobie w duchu.Udało mu się go złapać.Zmusił go do błędu.Stracony pionek, pomyślał.Tym właśnie jest - straconym pionkiem.- Na pewno wiesz już - powiedział na głos - że przyleciałem statkiem, którym nie sposób latać.Wiesz, że nie miałem skafandra, iluminatory były powybijane, a kadłub dziurawy.Że nie miałem prowiantu ani wody, a 61 znajduje się w odległości jedenastu lat świetlnych, też wiesz.Adams kiwnął głową.- Tak, wiem o tym wszystkim.- To, w jaki sposób wróciłem i co się ze mną stało, nie ma nic wspólnego z moim raportem i nie mam zamiaru przekazać ci na ten temat jakichkolwiek informacji.- Dlaczego więc w ogóle o tym mówisz? - burknął Adams.- Żebyśmy się lepiej rozumieli - odparł Asher.- Abyś nie zadawał mi pytań, na które nie otrzymasz odpowiedzi.Dzięki temu oszczędzimy sobie mnóstwo czasu.Adams rozsiadł się w fotelu, pykając z zadowoleniem fajkę.- Zostałeś wysłany, aby zdobyć wiadomości, Ash - przypomniał mu.- Jakąkolwiek informację.Wszystko, co przybliżyłoby nam 61 Łabędzia.Reprezentowałeś Ziemię, byłeś opłacony przez Ziemię i z całą pewnością jesteś jej coś winien.- Jestem również coś winien 61 Łabędzia - odparł Sutton.- Życie.Mój statek się rozbił i zginąłem.Adams skinął głową.- Tak właśnie powiedział Clark.Że zginąłeś.- Kim jest Clark?- Specjalistą do spraw konstrukcji kosmicznych - wyjaśnił zapytany.- Zajmuje się wyłącznie statkami i planami.Obejrzał twój kosmolot i obliczył wektory sił.Oświadczył, że gdybyś w chwili katastrofy był w statku, nie miałbyś najmniejszej szansy przeżycia.Popatrzył w sufit i dodał:- Clark stwierdził, że gdybyś był w środku w momencie zderzenia, zamieniłbyś się w miazgę.- Wspaniałe - oznajmił sucho Sutton - co człowiek może zrobić z cyframi.- Andersen uważa, że nie jesteś człowiekiem - próbował dalej sondować Adams.- Przyznaję, że po obejrzeniu statku mógł dojść do takiego wniosku.- To chyba logiczne? Bez jedzenia, bez powietrza.Sutton pokręcił głową.- Andersen się pomylił.Gdybym nie był człowiekiem, nigdy byś mnie już nie zobaczył.Nie wróciłbym.Ale ja tęskniłem za Ziemią, a ty czekałeś na mój raport.- Dużo ci to zajęło czasu - stwierdził Adams oskarży cielskim tonem.- Musiałem się upewnić - odparł Asher.- Musiałem wiedzieć, rozumiesz? Żeby móc wrócić i przywieźć ci informację, czy Łabędzianie są niebezpieczni czy też nie.- I jak?- Nie są.Adams czekał na dalsze wyjaśnienia, ale Sutton zamilkł.Odezwał się więc pierwszy:- I to wszystko?- Wszystko - potwierdził Asher.Adams postukał ustnikiem fajki o zęby.- Bardzo bym nie chciał wysyłać kogoś innego, aby cię sprawdzić - rzekł.- Zwłaszcza że zapewniłem wszystkich, iż przywieziesz pełną informację.- Nic by z tego nie wyszło - oznajmił Sutton.- Nikt nie może się tam przedostać.- Tobie się jednak udało.- Tak, bo byłem pierwszy.A ponieważ byłem pierwszy, byłem też ostatni.Adams uśmiechnął się lodowato zza biurka.- Polubiłeś tych ludzi, Ash,- To nie są ludzie.- No to istoty.- Też nie.Trudno mi wyjaśnić, czym są.Będziesz się ze mnie śmiał, jeżeli spróbuję przedstawić swoją hipotezę.- Zrób to najlepiej, jak potrafisz - mruknął Adams.- Symbiotyczne abstrakcje.To chyba dość wierne określenie, a przynajmniej najwierniejsze, na jakie mogę się zdobyć.- Chcesz powiedzieć, że w rzeczy samej nie istnieją? - spytał jego rozmówca.- Ależ istnieją.Są tam i masz świadomość ich obecności.Tak jak teraz ja twojej, a ty mojej.- I są rozumni?- Tak - potwierdził Sutton.- Są rozumni.- I nikt nie będzie mógł znowu się tam dostać?Asher pokręcił głową.- Dlaczego po prostu nie skreślisz Łabędzia ze swojej listy? - powiedział.- Udawaj, że nic tam nie ma.Nic nam stamtąd nie zagraża.Łabędzianie nigdy nie sprawią kłopotów Człowiekowi, a Człowiek nigdy do nich nie dotrze.- Nie są mechaniczni?- Nie - odparł Sutton.- Nie są.- Muszę się zastanowić.- Adams zmienił temat.- Ile masz lat, Ash?- Sześćdziesiąt jeden.- Ba! - parsknął jego przełożony.- Młodzik.Dopiero zaczynasz.Fajka mu zgasła i ze skrzywioną miną podłubał w niej palcem.- Co masz zamiar robić? - zapytał.- Nie mam żadnych planów.- Czy chciałbyś zostać w służbie?- To zależy - oznajmił Sutton - co ty o tym sądzisz.Oczywiście zakładałem, że mnie nie zechcecie.- Jesteśmy ci winni pobory za dwadzieścia lat - rzekł niemal łagodnie Adams.- Czekają na ciebie.Możesz je podjąć, kiedy będziesz stąd wychodził.Należą ci się również trzy lub cztery lata urlopu.Dlaczego nie miałbyś go teraz wziąć?Sutton nic nie odpowiedział.- Przyjdź kiedyś - zaproponował Adams.- Porozmawiamy sobie.- Nie zmienię zdania - odparł Sutton.- Nikt nie będzie cię o to prosił.Asher wstał powoli.- Przykro mi - stwierdził Adams - że nie zdobyłem twojego zaufania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]