Podstrony
- Strona startowa
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- 1 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Tolkien J.R.R Niedokonczone opowiesci t.2 (SC
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze (2)
- Peter Berling Dzieci Graala Krew krolow
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Card Orson Scott Zadomowienie
- Christie Agatha Noc w bibliotece
- Grisham John Lawa przysieglych (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem więc tutaj jedzmy, pijmy irozmawiajmy, póki czas pozwala.Potem zaś pojedziesz ze mną.- Doprawdy? wykrzyknął Merry zaskoczony i uradowany. To wspaniale! Nigdychyba nie był równie wdzięczny za łaskawe słowo. Obawiam się, że tylko zawadzam wtej wyprawie wyjąkał ale chciałbym się przydać i gotów bym wszystko zrobić,wszystko!- Nie wątpię rzekł król. Kazałem przygotować dla ciebie dzielnego górskiego kucyka.Nie da się on prześcignąć dużym koniom na drogach, które nas czekają.Pojadę bowiemstąd górskimi ścieżkami, nie zaś przez równinę, tak że po drodze do Edoras zawadzimyo Dunharrow, gdzie czeka n mnie Eowina.Jeśli chcesz, będziesz moim giermkiem.Czyznajdzie się w tutejszej warowni zbroja stosowna dla mego przybocznego giermka,Eomerze?- Zbrojownia tu skromna odparł Eomer ale może się dobierze lekki hełm; zbroi animiecza nie mamy na jego miarę.- Miecz mam oświadczył Merry zsuwając się ze stołka i dobywając z czarnej pochwymałe, błyszczące ostrze.W nagłym porywie czułości do dostojnego starca przykląkł najedno kolano i ucałował królewską rękę. Królu Theodenie! zawołał. Czy pozwoliszbym na twoich kolanach złożył miecz Meriadoka z Shire u? Czy przyjmiesz moje usługi?- Szczerym sercem przyjmuję odparł król i kładąc długie, starcze dłonie na ciemnejczuprynie hobbita pobłogosławił go uroczyście. Wstań, Meriadoku, rycerzu Rohanu,domowniku królewskiego dworu w Meduseld! rzekł. Wez swój miecz i niech ci służyszczęśliwie i sławnie.- Będziesz mi ojcem, miłościwy królu powiedział Meriadok.- Przez krótki już tyko czas odparł Theoden.Tak rozmawiali przy stole, aż wreszcie Eomer powiedział:- Królu, zbliża się godzina, którą wyznaczyłeś.Czy mam rozkazać, by zagrały rogi?Gdzie się podziewa Aragorn? Miejsce jego jest puste, nie jadł nic.- Przygotujmy się do odjazdu odrzekł Theoden ale uprzedzcie zaraz Aragorna, żewkrótce pora wyruszać.Król ze swą świtą i z Meriadokiem u boku zszedł spod bramy grodu na błonia, gdziezgromadzili się jezdzcy.Wielu już siedziało na koniach.Zastęp był liczny, bo królzostawiał w grodzie tylko niezbędną, szczupłą załogę, wszyscy inni ciągnęli do Edorasna wielki przegląd sił zbrojnych.Tysiąc włóczników odmaszerowało już nocą, leczokoło pięciuset miało towarzyszyć królowi, w większości ludzie z pól i dolin ZachodniejBruzdy.Strażnicy trzymali się nieco na uboczu, w porządnym szyku, milczący, uzbrojeniwe włócznie, łuki i miecze.Ubrani byli w ciemnoszare płaszcze, z kapturaminaciągniętymi na hełmy.Konie, mocne i szlachetnej krwi, sierść jednak miały szorstką inie wypielęgnowaną; jeden z pustym siodłem czekał na jezdzca wierzchowiecAragorna, Roheryn, którego strażnicy przywiedli z północy.W rynsztunku ludzi ani teżw rzędach końskich nie lśniły drogie kamienie, złoto czy inne ozdoby; Dunedainowienie mieli godeł ani oznak, z wyjątkiem srebrnej klamry w kształcie promienistej gwiazdyspinającej płaszcze na lewym ramieniu.Król dosiadł Znieżnogrzywego, a Merry wskoczył na grzbiet kucyka, który sięwabił Stybba.W tej samej chwili od strony bramy ukazał się Eomer, a z nim Aragorn iHalbarad, z długim drzewcem omotanym czarną płachtą w ręku, oraz dwaj wysmuklirycerze, którzy zdawali się ani starzy, ani młodzi.Synowie Elronda tak byli do siebiepodobni, że mało kto ich odróżniał; obaj mieli ciemne włosy, siwe oczy i piękne rysyelfów, ubrani zaś byli jednakowo, w lśniące kolczugi pod srebrzystoszarymi płaszczami.Za nimi szli Legolas i Gimli.Merry jednak nie mógł oczu oderwać od Aragornazdumiewając się zmianą, jaka w nim zaszła, jak gdyby w ciągu jednej nocy przybyło muwiele lat.Twarz miał posępną, zszarzałą i znużoną.- Dręczy mnie rozterka, królu rzekł przystając obok królewskiego wierzchowca.Otrzymałem dziwną radę i widzę przed sobą nowe niebezpieczeństwa.Długo biłem sięz myślami i muszę niestety zmienić poprzednie plany.Powiedz mi, królu Theodenie, jakdługo potrwa marsz stąd do Dunharrow?- Od południa upłynęła już godzina odpowiedział za króla Eomer. Dojedziemy dowarowni przed wieczorem trzeciego dnia.Będzie wtedy pierwsza noc po pełni księżyca,a następnego dnia zbiorą się wezwane przez króla do Edoras wojska.Nic się w tymplanie przyspieszyć nie da, jeśli mamy zgromadzić wszystkie siły Rohanu.Aragorn chwilę milczał.- Trzy dni szepnął wreszcie zanim się rozpocznie przegląd sił.Rozumiem jednak, żenie można tych terminów skrócić. Podniósł wzrok i łatwo było zgadnąć, że powziąłjakąś decyzję, bo twarz mu się rozjaśniła. Wobec tego, za twoim, królu, pozwoleniem,muszę wytyczyć sobie i swoim pobratymcom inne plany.Pojedziemy własną drogą i jużnie będziemy się dłużej kryli.Skończył się dla mnie czas działania w ukryciu.Pospieszęna wschód najkrótszą droga, Zcieżką Umarłych.- Zcieżką Umarłych! powtórzył Theoden i zadrżał. Dlaczego o niej wspominasz? Eomer odwrócił się i spojrzał Aragornowi w oczy; Merry miał wrażenie, że twarzestojących w pobliżu rycerzy, którzy dosłyszeli te słowa, pobladły nagle. Jeślirzeczywiście istnieje ta ścieżka ciągnął Theoden jej brama jest w Dunharrow, ale niktz żyjących tą drogą nie przejdzie.- Niestety! Aragornie, przyjacielu, miałem nadzieję, że ramie przy ramieniu wyruszymyna wojnę odezwał się Eomer lecz skoro wybrałeś Zcieżkę Umarłych, musimy sięrozstać i mało jest prawdopodobne, byśmy kiedykolwiek znów spotkali się nasłonecznym świecie.- Mimo to poszukam tej drogi odparł Aragorn. Lecz nie wątpię, że w bojuznajdziemy się, Eomerze, znów razem, choćby cała potęga Mordoru stanęła międzynami.- Zrób wedle swojej woli, Aragornie powiedział Theoden. Może twój los każe ciwłaśnie obierać ścieżki, na które inni nie ważą się wstąpić.Rozłąka z tobą zasmucamnie i uszczupla moje siły.Teraz jednak czas ruszać górskimi drogami, nie ma czasu dostracenia.Bądz zdrów, Aragornie.- Bądz zdrów, królu Theodenie.Jedz po nową sławę.Bądz zdrów, Merry.Zostawiam cięw dobrych rękach, nie mogłem spodziewać się dla ciebie tak pomyślnej odmiany, gdyścigaliśmy bandę orków aż pod las Fangorn.Legolas i Gimli będą nadal wędrować zemną, ale nie zapomnimy o tobie.- Do widzenia! powiedział Merry.Nie mógł wyksztusić nic więcej.Czuł się bardzomały, wszystkie te posępne słowa brzmiały dla niego zagadkowo i przygnębiały go.Bardziej niż kiedykolwiek tęsknił za niewyczerpanym humorem wesołego Pippina
[ Pobierz całość w formacie PDF ]