Podstrony
- Strona startowa
- Jarosław Bzoma Krajobrazy Mojej Duszy cz.V KSIĘGA O PODRÓŻY NOCNEJ
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- ksiega est pełna wersja Luke Rhinehart
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I) (2)
- Al Williams MFC. Czarna ksiega
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia
- Keynes The Scope And Method Of Political Economy
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- Znaszli ten kraj Zelenski Boy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PopÄ™dzano go dotychczas z oÅ›lepiajÄ…cÄ… szybkoÅ›ciÄ…, ale to siÄ™ już skoÅ„czyÅ‚o.PoÂnad wszystko inne potrzebowaÅ‚ kilku dni, by odzyskać orientacjÄ™ i zaplanować przyszÅ‚e dziaÅ‚ania.ZaczÄ…Å‚ sobie uÅ›wiadamiać, że L'onee domyÅ›la siÄ™ powodów jego niechÄ™ci.PodeszÅ‚a do niego.- Nie bÄ…dź gÅ‚upcem - rzekÅ‚a poważnie.- Nie ma czasu do stracenia.ZwÅ‚oka może mieć fatalne skutki.Nie byÅ‚o sensu odpowiadać.NiebezpieczeÅ„stwo bez wÄ…tpieÂnia istniaÅ‚o, ale nie miaÅ‚o to znaczenia.Po prostu nie leżaÅ‚o w naÂturze Holroyda brnąć bez zastanowienia w nieznane.Dziewczyna wzięła jego milczenie za wahanie.ChwyciÅ‚a go niecierpliwie za rÄ™kÄ™ i pociÄ…gnęła.i - Chodź - ponagliÅ‚a.- Nieważne, co chcesz zrobić, musisz siÄ™ tego dowiedzieć.Jej siÅ‚a byÅ‚a zadziwiajÄ…ca, ale Holroyd uwolniÅ‚ siÄ™ ze spokojnÄ… stanowczoÅ›ciÄ….- SÄ…dzÄ™, że zanim uczyniÄ™ cokolwiek innego, powinienem zÅ‚oÂżyć wizytÄ™ w mieÅ›cie Ptah.OdwróciÅ‚ siÄ™ i bez sÅ‚owa, nie czekajÄ…c na to, co ona powie, wyszedÅ‚ do holu, a potem na zewnÄ…trz.Dwa razy obejrzaÅ‚ siÄ™ za siebie, dopóki niewielki domek byÅ‚ widoczny.Ale nie dostrzegÅ‚ żadnego ruchu, żadnego Å›ladu życia.MilczÄ…cy niczym siedlisko zÅ‚a, staÅ‚ w Å›wietle wczesnego poranka, a gdy Holroyd zanurzyÅ‚ siÄ™ w gÄ™ste zaroÅ›la, zniknÄ…Å‚ mu z oczu.7Królestwo ciemnoÅ›ciDżungla byÅ‚a ciepÅ‚a i wilgotna, i laby siÄ™ z niej wydostać, należaÂÅ‚o przez jakÄ…Å› godzinÄ™ podążać równym krokiem na zachód.Holroyd przystanÄ…Å‚ gwaÅ‚townie.WyszedÅ‚ na odkryte zbocze, przed sobÄ… miaÅ‚ dÅ‚ugÄ… liniÄ™ wzgórz, które zasÅ‚aniaÅ‚y widok miasta Ptah.Na północy rozciÄ…gaÅ‚o siÄ™ ciemne, poÅ‚yskujÄ…ce morze, ale on ledÂwie je dostrzegaÅ‚.Jego uwagÄ™ przykuwaÅ‚a głównie dolina.MieÅ›ciÅ‚ siÄ™ tu obóz wojskowy.RoiÅ‚ siÄ™ od ludzi i zwierzÄ…t.Holroyd zauważyÅ‚ też liczÂne budynki i wiele kobiet Ich obecność zastanowiÅ‚a go, ale po chwili zdumienie minęło.OczywiÅ›cie! ByÅ‚a to staÅ‚a warownia z poÂmieszczeniami dla żonatych mężczyzn.MiaÅ‚ wrażenie, że odbywajÄ… siÄ™ jakieÅ› manewry czy ćwiczeÂnia.ObserwowaÅ‚ przez chwilÄ™ obce mu dziaÅ‚ania.Wszystko tu przeÂbiegaÅ‚o dość leniwym rytmem.Kawaleria dosiadajÄ…ca grimbów gaÂlopowaÅ‚a niespiesznie, jeźdźcy dzierżyli dÅ‚ugie, drewniane lance.NapotykajÄ…c grupkÄ™ kobiet, niektórzy wyÅ‚amywali siÄ™ z szyku, rozÂmawiali z nimi przez chwilÄ™, po czym ruszali czym prÄ™dzej za swoim oddziaÅ‚em.Z daleka wyglÄ…daÅ‚o to żaÅ‚oÅ›nie, choć takie zaÂchowanie musiaÅ‚o mieć jakiÅ› powód.Jak dolina dÅ‚uga i szeroka, Holroyd widziaÅ‚ wszÄ™dzie żoÅ‚nieÂrzy i ich kwatery, lÅ›niÄ…ce w sÅ‚oÅ„cu bielÄ….Gdyby porzuciÅ‚ zachÅ‚anÂnÄ… taktykÄ™ Ptaha, powinien przejść nie zauważony.ObliczyÅ‚ dyÂstans na jakieÅ› osiem kilometrów - półtorej godziny marszu.PokonaÅ‚ już trzeciÄ… część drogi, mijajÄ…c spokojnie grupkÄ™ mężÂczyzn i kobiet, gdy rozlegÅ‚ siÄ™ grzmot ciężkich kopyt.Tuż obok przegalopowaÅ‚ haÅ‚aÅ›liwie dÅ‚ugi szereg grimbów.WiÄ™kszość jeźdźÂców przyglÄ…daÅ‚a mu siÄ™ ciekawie, ale jeden czÅ‚owiek - wysoki, dziwnie ubrany osobnik w alpejskim kapeluszu z kolorowymi pióÂrami - popatrzyÅ‚ na niego z niekÅ‚amanym zdumieniem, po czym wstrzymaÅ‚ wielkiego rumaka, wyÅ‚amujÄ…c siÄ™ z szeregu.PochyliÅ‚ siÄ™ nisko w siodle.- Książę Ineznio! - zawoÅ‚aÅ‚.- Twoja niespodziewana wizyta ucieszy armiÄ™.Natychmiast powiadomiÄ™ marszaÅ‚ka.ZawróciÅ‚ wierzchowca ku pobliskiej grupie mężczyzn i kobiet, Holroyd zaÅ› przypomniaÅ‚ sobie, co mu na drodze powiedziaÅ‚ ksiÄ…Âżę- że Ptah przypomina wyglÄ…dem nie tylko posÄ…g ze Å›wiÄ…tyni, ale i żywego czÅ‚owieka zwanego KsiÄ™ciem Ineznio.DopiÄ™to teraz te mgliÅ›cie zapamiÄ™tane sÅ‚owa zabrzmiaÅ‚y groźnie.Holroyd wodziÅ‚ po otoczeniu zmrużonymi oczami.Dolina byÅ‚a peÅ‚na gÅ‚osów ludzi i zwierzÄ…t.Z wszystkich stron otaczali go żoÂÅ‚nierze, a w jego kierunku zmierzaÅ‚ tÅ‚um oficerów i kobiet.Nie byÅ‚o wyjÅ›cia, nie pozostaÅ‚o mu nic innego jak trwać w tej faÅ‚szywej tożsamoÅ›ci.Gdyby ci ludzie zaakceptowali go jako bieÂżnia, mógÅ‚by poznać dziÄ™ki nim szczegóły dotyczÄ…ce armii, a poÂtem ruszyć na front nushirvaÅ„ski.PoczuÅ‚ nagle niecierpliwość wyÂwoÅ‚anÄ… lÄ™kiem i gorÄ…cym podnieceniem.Szczegóły nowego wcielenia nie byÅ‚y istotne.Pewność, że jego gÅ‚os nie przypomina gÅ‚osu Ineznia, nie miaÅ‚a żadnego znaczenia.ByÅ‚ Ptahem, po trzyÂkroć wielkim Ptahem, Ptahem z Gonwonlane.ZakodowaÅ‚ sobie w mózgu swojÄ… nowÄ… tożsamość, a potem patrzyÅ‚ z bezwzglÄ™dnÄ… pewnoÅ›ciÄ… siebie, jak zbliżajÄ… siÄ™ do niego oficerowie i ich damy, potem przystajÄ…, kÅ‚aniajÄ… siÄ™ nisko i czekaÂjÄ… na oficjalne powitanie.Holroyd odezwaÅ‚ siÄ™ twardo:- Jestem tu, by obejrzeć manewry i niektóre elementy szkoleÂnia.Niech żoÅ‚nierze ćwiczÄ… dalej.Powitanie wypadÅ‚o znakomicie, tyle że byÅ‚a to zasÅ‚uga Ptaha, nie Holroyda.Nie, nawet nie Ptaha, Å›ciÅ›le mówiÄ…c.To myÅ›l o tożÂsamoÅ›ci Ptaha, z każdÄ… chwilÄ… cenniejszej, coraz bardziej zinteÂgrowanej, pozwoliÅ‚a na wygÅ‚oszenie tak aroganckiego zdania.DoÂstrzegÅ‚, że w grupie zapanowaÅ‚o odprężenie.Kobiety byÅ‚y w wiÄ™kszoÅ›ci mÅ‚ode i przystojne; przyglÄ…daÅ‚y mu siÄ™ ze szczerym zainteresowaniem.Kilku oficerów, w tym jeden w Å›rednim wieku, z którego kapelusza sterczaÅ‚o dziesięć biaÅ‚ych i pięć czerwonych piór, podeszÅ‚o bliżej.Ten w kapeluszu miaÅ‚ suÂrowe oblicze.- JesteÅ›my zaszczyceni, panie - rzekÅ‚ cichym gÅ‚osem.- Nie przypominasz sobie zapewne naszego spotkania w paÅ‚acu, kiedy zostaÅ‚em ci przedstawiony.Jestem marszaÅ‚ek Nand, dowodzÄ…cy dziewięć tysiÄ™cy czterysta trzydziestym korpusem, który niebawem wyruszy na front nushirvaÅ„ski.MarszaÅ‚ek mówiÅ‚ dalej, ale Holroyd, pomimo przemożnej chÄ™Âci, nie byÅ‚ w stanie siÄ™ skupić.Tożsamość Ptaha zaczęła gasnąć.Jego umysÅ‚, jednoczeÅ›nie oszoÅ‚omiony i zaabsorbowany, byÅ‚ jak korek taÅ„czÄ…cy na wzburzonych wodach.Dziewięć tysiÄ™cy czteryÂsta trzydziesty korpus armii.Za jego czasów każdy korpus armii liczyÅ‚ z grubsza od czterdziestu do dziewięćdziesiÄ™ciu tysiÄ™cy luÂdzi.MiaÅ‚ wrażenie, że w tej zielonej, bujnej dolinie widziaÅ‚ ich znacznie wiÄ™cej, ale zakÅ‚adaÅ‚, że chodzi o mniejszÄ… liczbÄ™.CzterÂdzieÅ›ci tysiÄ™cy ludzi w jednym z dziewiÄ™ciu tysiÄ™cy czterystu trzyÂdziestu korpusów oznaczaÅ‚o z grubsza dziewięćdziesiÄ…t cztery miÂliony razy cztery - prawie czterysta milionów ludzi.Szok mijaÅ‚ z wolna.Szczerze powiedziawszy, byÅ‚a to skromna armia jak na kraj liczÄ…cy pięćdziesiÄ…t cztery miliardy mieszkaÅ„Âców.Sam Nushirvan ze swojÄ… piÄ™ciomiliardowÄ… populacjÄ… powiÂnien wysÅ‚ać na pole walki miliard ludzi.Holroyd odetchnÄ…Å‚ głęboÂko.Ogarnęła go radosna fascynacja żoÅ‚nierza, fascynacja potencjaÂÅ‚em militarnym ogromnych, przerażajÄ…cych armii.Można by ich nauczyć, pomyÅ›laÅ‚, taktyki bÅ‚yskawicznego ataku przy wykorzyÂstaniu skrierów jako samolotów, a grimbów jako czoÅ‚gów.Z każdÄ… minutÄ… ogrom tego niezmierzonego lÄ…du stawaÅ‚ siÄ™ coraz bardziej oczywisty - a także chęć, by nie dać siÄ™ zabić i żyć tu, naprawdÄ™ żyć.Holroyd-Ptah, boski wÅ‚adca Gonwonlane.- JeÅ›li zechcesz udać siÄ™ tÄ™dy, Wasza Wysokość - mówiÅ‚ marÂszaÅ‚ek - rozkażę podstawowym jednostkom ćwiczyć, byÅ› mógÅ‚ to zobaczyć.Z trzystu pięćdziesiÄ™ciu tysiÄ™cy oficerów i żoÅ‚nierzy moÂjego korpusu.Ilu? - zdumiaÅ‚ siÄ™ Holroyd, ale nie wyrzekÅ‚ tego na gÅ‚os.UÅ›wiaÂdomiÅ‚ sobie, że zrównaÅ‚ siÄ™ z generaÅ‚em i że idÄ… teraz noga w noÂgÄ™, umysÅ‚ zaÅ› znów zaczyna pracować na wysokich obrotach.A zaÂtem poczÄ…tkowe obliczenia należy powiÄ™kszyć dziewiÄ™ciokrotnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]