Podstrony
- Strona startowa
- Żeleński Tadeusz Obrachunki Fredrowskie
- Ossendowski A. F. Przez kraj... (2)
- Molier Zelenski Boy
- T. Zelenski Boy Slowka (2)
- T. Zelenski Boy Slowka
- Andrzej Sapkowski 1. Krew Elfow
- Elizabeth Poskitt, Laurel Edmunds Management of Childhood Obesity (2008)
- King Stephen Talizman
- Umberto Eco Imie Rozy (2)
- Rice, Anne Lestat 'Opowiesc o zlodzieju cial'
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stanisława, wlazł w nią i chodził w niej po ulicy Radziwiłłowskiejw samo południe, nie budząc zbytniego zdziwienia przechodniów; aż dopiero dziecko jakieśprzelękło się i rozpłakało.)Oczywiście przy wszelkich żałobnych okazjach pierwszą figurą był gospodarz miasta: wczarnym kontuszu, w kołpaku z kitą, czuł się niemal spadkobiercą Jagiellonów, Zygmuntów.Było zresztą zatrzęsienie nie tylko pogrzebów, ale wszelakich obchodów.Polskie i austriackie, naprzemian.Tu wizyta Franciszka Józefa czy jego następcy, tu Muzeum Narodowe lub restytucjaWawelu; otwarcie nowego teatru, pięćsetlecie Akademii Umiejętności czy inauguracja AkademiiSztuk Pięknych; odnowa kościoła Mariackiego czy zjazd Słowian, pomnik Mickiewicza lubJagiełły, to znów przyjęcie dla ministra.Fety, bankiety, mowy, toasty.I wciąż na pierwszymmiejscu krakowski Wierzynek, nieustający jubilat prezydent miasta.I tu godzi się zanotować rzecz znamienną.Osoba gospodarza miasta była poniekąd projekcjąduchowego Krakowa.Wedle tego, czym był w danej chwili Kraków, głowa jego bywała naprzemian albo dostojnym prezydentem, albo pociesznym burmistrzem.Nasilenie duchowegożycia miasta wzdymało samopoczucie i ambicję jego gospodarza.Kraków Matejkowski wydałZyblikiewicza.Kraków młodopolski szczęśliwie uderzył do głowy Juliuszowi Leo.W epokachduchowego marazmu na stolcu burmistrza zasiadały ciury.Zostawszy burmistrzem Krakowa, naktóry wówczas zwrócone były oczy całej Polski, Leo uczuł się prezydentem wielkiego miasta.Skoro materialna rzeczywistość temu nie odpowiadała, postanowił zmienić rzeczywistość.Takpowstała w jego głowie idea Wielkiego Krakowa.A była to głowa ambitna i zdolna.Ten profesor Almae Matris wyrzekł się kariery naukowejdla prezydentury miasta, w której może widział odskocznię dla wielkiej kariery politycznej, możetekę jakiego ministra skarbu?.Tak czy owak, faktem jest, iż powziął zuchwały zamiarpodciągnięcia Krakowa do wyżyn jego znaczenia moralnego.Idea ta miała dwie fizjognomie: jedną nadającą się do łatwych żartów, drugą w istocie płodną itwórczą.Wielki Kraków! w zestawieniu tych słów był kontrast, który budził uśmiech.O cochodziło? O stopienie gmin okalających Kraków i wcielenie je w miasto.To była myśl do którejurzeczywistnienia Leo dążył przez szereg lat z wytrwałym uporem.Aatwo było z tego żartować:czyż mały Kraków powiększy się, czy urośnie przez to administracyjne przesunięcie granic? Ajednak tak.Rzecz była dla Krakowa kwestią wprost życia.Jak wspomniałem, jednym z kalectw75Krakowa było sztuczne zduszenie go w strefie fortecy.Udaremniało to rozwój przedmieść,hamowało ruch budowlany, bo na pierwsze żądanie wojskowości wszelki dom położony w tejstrefie musiał być zburzony (tzw.rewersy demolacyjne).Forteca ta nie miała od dawna żadnejwartości strategicznej, ale tępy konserwatyzm austriackich generałów bronił jej uparcie.Trzebabyło wielu lat starań i walki z szykanami, nim Leo zdołał uzyskać zniesienie fortyfikacji, a tymsamym wolny oddech dla peryferii Krakowa.Natychmiast z ogromnym impetem zacząłwytyczać plany nowego Wielkiego Krakowa.Rozmach i ambicje tej piatiletki Lea byływielkie, niekiedy budziły uśmiech swą megalomanią; np.wspaniali konni policjanci regulującyruch w miejscu, gdzie ledwie snuło się paru ospałych przechodniów.Ale w zamian trzeba byłowidzieć tę konną policję, jak dziarsko wyglądała na jakimś pogrzebie czy obchodzie! A czyż doląKrakowa nie było żyć od obchodu do obchodu?Przepowiadano Leowi, że doprowadzi miasto do bankructwa, że gospodarka jego jestnierealna, lekkomyślna.Jak byłoby się to skończyło w ówczesnych warunkach, trudno zgadnąć.Ale dziś wystarczy przejść się po ślicznych dzielnicach powstałych w dawnej fortecznej strefie,gdzie przed niewielu laty jeszcze były ogrody warzywne i ugory, aby zrozumieć znaczenie jegoczynu dla Krakowa.Dał miastu ramę dla przyszłego rozwoju na lat sto.I w tym oryginalność, żenie napór życia stworzył te nowe dzielnice, ale że raczej wartości duchowe miasta, obudziwszyambicję jego gospodarza, kazały mu wytyczać wspaniałe ulice i bulwary w pustce, niby PiotrowiWielkiemu ulice Petersburga.Leo był popularną postacią w Zielonym Baloniku.Mimo wielu istotnych różnic, czuliśmy wnim bratnią duszę.I jemu, jak nam, było ciasno w Krakowie, i on starał się powiększyć go fikcją,zmienić bieg życia.Odwrócenie przez prezydenta Leo biegu maleńkiej Rudawy może się wydaćsymboliczne.W szopce Zielonego Balonika Leo był dorocznym Herodem (raz tylko, w dobieburz w Akademii Sztuk Pięknych, zastąpił go w tej roli Fałat).Jemu to Trzej Królowie przynosilimniej lub więcej grozne wieści; on, trawestując starodawny tekst szopki, obwieszczał: Jam jestwładca potężny, który ma trzy części świata, Europę, Afrykę i pamiętne lata; króluję w wielkiejchwale u Puzyny i w kahale.A hasło moje: Bóg nad nami i salami. (Była to aluzja do jegowładzy, opartej na potężnej korporacji rzezników i masarzy.) Tak dworowaliśmy sobie z lekka znaszego burmistrza, ale był to stosunek życzliwy, mimo iż nie można rzec, aby to był stosunekMoliera do Ludwika XIV, bo wręcz przeciwnie Kraków artystyczny czuł się w mieściekrólem, a Kraków mieszczański był jego nadwornym komikiem.Nic dziwnego, że wzięliśmy skwapliwie na języki ów zamierzony Wielki Kraków orazfantastyczny plan podzielenia przyszłego miasta na dzielnice zawodowe:Nasz Wielki Kraków, nowiusieńki gród,Dziwuje mu się z całej Polski lud;Tak równiutko podzielony,Na dzielnice rozłożony.Wszystkie profesyje zmieści, jeszcze przestrony.W pierwszej dzielnicy ma Kraków Wielki,Zwiętość narodu, swoje handelki,Wśród klombów fontanna z piwem,Tryska zródłem wiecznie żywem,Wszystkie ludu łączy stany wspólnym ogniwem.Koło handelków, w drugiej dzielnicy,Mieszkają radcy i urzędnicy:76Niańki, mamki, babki, sługi,Małe dzieci, duże długi;Dwa są piękne dni w miesiącu: pierwszy i drugi.W trzeciej dzielnicy.bardzo przestrono:Przemysł i handel ma tam być pono;W czwartej same profesory,W piątej księża i doktory,Szóstą zasię pan prezydent dał na amory.Cóż dopiero, kiedy przyszedł sam obchód Wielkiego Krakowa, kiedy usłużna prasa zaczęłagrzmieć w surmy reklamy, kładąc nam co dnia w uszy specjalnie ukuty termin powiększonejojczyzny.Uroczystość spaliła po trosze na panewce dla bardzo prostej przyczyny.Kraków byłwyspecjalizowany w uroczystościach żałobnych, a nie radosnych; nauczony był spoglądać wprzeszłość, a nie w przyszłość.Przy tym Wielki Kraków to było pojęcie zbyt abstrakcyjne.Zczego się miał cieszyć mieszkaniec Zwierzyńca, że odtąd jego prastara dzielnica miała sięnazywać Kraków XIII? Z czego się miały cieszyć Grzegórzki, że będą się zwały Kraków VII czyIX? To pachniało przymusem bruków, szkół, kanalizacji, powiększeniem podatków.Słowem,feta zakrojona na największe rozmiary, z banderiami, krakusami, strażą ogniową, sztandarami,zmieniła się w sztywną galówkę dość kpiarsko przyjętą przez stary Kraków, który nie takielajkoniki widywał! W dodatku urozmaicił tę uroczystość dość niemiły incydent, w którym ktośzłośliwy mógłby dojrzeć symboliczny omen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]