Podstrony
- Strona startowa
- Kurt Vonnegut Rzeznia numer piec
- Kurt Vonnegut Kocia Kolyska
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (5)
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (2)
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (4)
- Vonnegut Kurt Galapagos (2)
- Vonnegut Kurt Galapagos (3)
- Joanna Chmielewska Wszelki wypadek
- Czerwone i czarne t.2 Stendhal
- Mysli Seneka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie postawiłem gwiazdki przed nazwiskiem Willard Flemming, ponieważ takie indywiduum nigdy realnie nie istniało, a zatem nie mogło umrzeć.Mary Hepburn do tego stopnia nie interesowała Kapitana, że nie wiedział nawet, jak się ona nazywa.Sądził, że ma do czynienia z panią Kaplan, ponieważ to właśnie nazwisko naszyte było na bluzie polowego munduru, której * Wait używał obecnie jako poduszki.Również * Wait — bez względu na to, ile razy Mary go poprawiała — wierzył, że jej nazwisko brzmi Kaplan.W nocy zwrócił się do niej mówiąc:— Wy, Żydzi, przetrwacie każdą katastrofę.— Pan też przetrwa, Willard — odparła na to Mary.— Cóż — powiedział * Wait — kiedyś tak myślałem, pani Kapłan.Teraz nie jestem taki pewny.Wydaje mi się, że póki ktoś żyje, może uważać się za ocalonego.— Ciiii.— uspokajała go Mary — porozmawiajmy lepiej o czymś przyjemniejszym, na przykład o Baltrze.Ale krew zaopatrująca jego mózg musiała w tym czasie spisywać się bez zarzutu, ponieważ * Wait całkiem rozsądnie kontynuował swoją myśl.Zdobył się nawet na kostyczny chichot.— Ci wszyscy ludzie — ciągnął — chełpią się, jacy to niby z nich twardziele i jak łatwo im przetrwać.Ale tego nie mogą powiedzieć o sobie jedynie zwłoki.— Ciii, ciiii.— powiedziała Mary.Kiedy po wschodzie słońca na pokładzie plażowym pojawił się Kapitan, Mary właśnie zgodziła się poślubić * Waita.W końcu pokonał jej opór.To było tak, jak gdyby błagał ją przez całą noc o wodę i jakby ona postanowiła ostatecznie, że da mu łyk wody.Skoro tak strasznie pragnął zaręczyn, a zaręczyny były wszystkim, co mogła mu dać, zgodziła się zatem ustąpić.Jednak Mary nie sądziła, że wywiąże się z tego honorowego zobowiązania niemal natychmiast.Sądziła raczej, że nigdy to nie nastąpi.Podobało jej się, oczywiście, to wszystko, co * Wait opowiadał o sobie.W nocy zorientował się, że Mary jest miłośniczką przełajowych biegów narciarskich, zareagował więc gorącymi zapewnieniami, iż nigdy nie był tak szczęśliwy, jak wtedy, gdy jeździł na nartach wśród połaci czystego śniegu, w ciszy zamarzniętych jezior i lasów.Nigdy w życiu nie był na nartach, ale w swoim czasie poślubił i zrujnował wdowę po właścicielu schroniska dla narciarzy w White Mountains, w stanie New Hampshire.Poderwał ją na wiosnę i porzucił bez grosza przy duszy, zanim pożółkły i zbrązowiały liście drzew.Z kimś takim właśnie zaręczyła się Mary.Z parodią narzeczonego.Zaręczyny nie miały jednak dla Mary większego znaczenia, ponieważ jej wielki mózg stwierdził, że i tak do ślubu może dojść dopiero wtedy, gdy statek dotrze na Baltrę, a * Wait, jeśli będzie jeszcze żył, i tak zostanie niezwłocznie odstawiony na oddział intensywnej terapii.Sądziła zatem, że jest jeszcze mnóstwo czasu, by można się z tego wycofać.Nie widziała więc specjalnego powodu do niepokoju, kiedy *Wait powiedział do Kapitana:— Mam panu do zakomunikowania najcudowniejszą nowinę.Pani Kaplan zdecydowała się właśnie, że wyjdzie za mnie za mąż.Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.Los wypłatał Mary figla niemal tak szybko i logicznie, jak w przypadku mojej dekapitacji w stoczni w Malmö.— Faktycznie ma pan szczęście — zgodził się Kapitan.— Jako kapitan tego statku, przebywającego na wodach międzynarodowych, jestem prawnie upoważniony do udzielenia państwu ślubu.Drodzy oblubieńcy, zebraliśmy się tu w obliczu Boga.— zaczął Kapitan i po dwóch minutach „Mary Kaplan” i „Willard Flemming” zostali mężem i żoną.5Rzecze Mandarax:Przysięgi to słowa jeno, a słowa to jeno wiatr.Samuel Butler (1612-1680)Na Santa Rosalii Mary nauczyła się od Mandaraxa tego cytatu na pamięć, jak zresztą i setek innych.Lecz w miarę upływu lat traktowała swoje małżeństwo coraz bardziej i bardziej serio, chociaż jej drugi mąż zmarł z uśmiechem na twarzy w dwie minuty potem, jak Kapitan ogłosił ich mężem i żoną.Kiedy była już bardzo starą, przygiętą do ziemi i bezzębną kobietą, zwykła mawiać do Akiko:— Dziękuję Bogu, że zesłał mi dwóch dobrych mężczyzn.Miała na myśli Roya i „Willarda Flemminga”.Dawała również w ten sposób do zrozumienia, że niewiele dba o Kapitana, który przez te lata również bardzo, bardzo się postarzał, a był ojcem lub dziadkiem całej wyspiarskiej młodzieży, z wyjątkiem Akiko.Akiko jako jedyna młoda osoba w kolonii uwielbiała słuchać opowieści z życia na kontynencie, a zwłaszcza miłosnych opowieści.W związku z tym Mary usprawiedliwiała się, że ma w zanadrzu tak niewiele historii miłosnych, które można opowiadać w pierwszej osobie.Jej rodzice musieli być w sobie bardzo zakochani, mówiła, a Akiko zachwycała się słuchając o tym, jak ciągle się całowali i obejmowali, i to aż do samego końca.Mary rozśmieszała Akiko opowiadając jej o zabawnym romansie, jeżeli w ogóle można to tak nazwać, jaki miała z pewnym wdowcem o nazwisku Robert Wojciechowitz — szefem anglistyki w gimnazjum w Ilium, dopóki szkoła nie została zamknięta.Był to jedyny mężczyzna poza Royem i „Willardem Flemmingiem”, który kiedykolwiek zaproponował jej małżeństwo.To było tak:Robert Wojciechowitz zaczął wydzwaniać do niej i prosić o randkę zaledwie dwa tygodnie po pogrzebie Roya.Mary odrzucała jego propozycję i dała do zrozumienia, że musi upłynąć jeszcze sporo czasu, nim znowu będzie w stanie chodzić na randki.Mary robiła, co mogła, aby go zniechęcić, ale on i tak zjawiał się u niej każdego popołudnia, nawet wtedy, gdy z naciskiem mówiła, iż życzy sobie być sama.Kiedyś podjechał pod jej dom, kiedy strzygła trawnik.Wyłączył jej kosiarkę i zaproponował małżeństwo.Mary opisując jego samochód rozśmieszyła Akiko do łez, chociaż Akiko nigdy nie widziała żadnego samochodu.Robert Wojciechowitz jeździł jaguarem, który kiedyś musiał być przepięknym samochodem, a który teraz — od strony kierowcy — był całkiem porysowany i powyginany.Ten samochód Robert dostał w prezencie od umierającej żony.Żona miała na imię * Doris i takie właśnie imię nadała Akiko jednej ze swoich futerkowych córek, najwidoczniej pod wpływem opowiadania Mary.* Doris Wojciechowitz odziedziczyła nieco pieniędzy i kupiła Robertowi jaguara, niejako w podzięce za to, że był takim dobrym mężem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]