Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Fedon Platon
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rosenquist umarł młodo, to znaczy młodo w ówczesnych kategoriach, ponieważ — podobnie jak James Wait — miał wrodzoną wadę serca.Poszedłem na pogrzeb z kolegą, również spawaczem, Hjalmarem Arvidem Boströmem, choć to nie ma żadnego znaczenia, jak się kto nazywał milion lat temu.Kiedy wyszliśmy z kościoła, Boström zwrócił się do mnie mówiąc:— No cóż, tak czy tak, nie skomponowałby przecież IX Symfonii Beethovena.Zapytałem go, czy to on jest autorem tego makabrycznego dowcipu, a Hjalmar powiedział, że nie, że słyszał go od swojego niemieckiego dziadka, który w czasie I wojny światowej służył na zachodnim froncie jako oficer odpowiedzialny za grzebanie zwłok.Filozofowanie nad tym lub innym trupem, zakopywanym właśnie w ziemi przez nie przyzwyczajonego do takiej (roboty żołnierza, spekulowanie na temat tego, co też taki delikwent mógłby w życiu osiągnąć, gdyby nie zginął tak młodo, było w tej służbie czymś zupełnie normalnym.Istniało wiele cynicznych sentencji, którymi weteran w tym fachu mógł uraczyć zadumanego rekruta, a jedną z nich była właśnie ta; „Nie ma co się tak nim przejmować.Tak czy owak nie skomponowałby IX Symfonii Beethovena”.Kiedy ja sam zostałem pogrzebany na cmentarzu w Malmö, sześć metrów od Pera Olafa Rosenąuista, wychodzący z cmentarza Hjalmar Arvid Boström powiedział o mnie:— No cóż, tak czy tak, Leon nie skomponowałby IX Symfonii Beethovena.Tak, przypomniałem sobie to powiedzenie, kiedy Kapitan von Kleist strofował Mary opłakującą człowieka, o którym wszyscy myśleli, że nazywał się Willard Flemming.Statek był wtedy na morzu dopiero dwanaście godzin i Kapitan jeszcze bez oporów odgrywał rolę przełożonego Mary, a także, skoro już o tym mowa, dowódcę wszystkich osób znajdujących się na pokładzie.Wyjaśniając Mary, w jaki sposób utrzymywać statek na zachodnim kursie, powiedział w pewnym momencie:— Opłakiwanie zupełnie obcego faceta to czysta strata czasu.Z tego, co pani mówi, wynika, że nie miał on żadnych krewnych i nie zajmował się już żadną pożyteczną pracą, a więc po co ten płacz?To mógłby być odpowiedni dla mnie moment, aby przemówić bezcielesnym głosem:— Poza tym i tak nie skomponowałby IX Symfonii Beethovena.Wtedy właśnie Kapitan wyskoczył z dowcipem, który jednak wcale nie brzmiał jak dowcip:— Jako kapitan tego okrętu — powiedział — rozkazuje, aby płakała pani tylko wtedy, kiedy będzie jakiś konkretny powód do płaczu.W chwili obecnej nie widzę takiego powodu.— Ten człowiek był moim mężem — broniła się Mary.— Sądziłam, że ślub, którego nam pan udzielił, był na serio.Może się pan śmiać, jeżeli pan chce.Wait, będący przedmiotem sporu, wciąż jeszcze leżał na pokładzie.W zamrażarce umieszczono go dopiero potem.— Ten człowiek zrobił dla świata wiele dobrego — kontynuowała Mary — i zrobiłby jeszcze więcej, gdybyśmy zdołali go uratować.— A czegóż to wielkiego dokonał? — zapytał Kapitan.— Wiedział o wiatrakach więcej niż ktokolwiek z żyjących ludzi — odparła.— Mówił, że moglibyśmy zamknąć kopalnie węgla i uranu — same wiatraki mogłyby ogrzać najzimniejsze części globu tak, że byłoby tam równie gorąco, jak w Miami na Florydzie.Poza tym był kompozytorem.— Naprawdę? — zdziwił się Kapitan.— Tak — potwierdziła Mary — napisał dwie symfonie.Uważam, że to pikantne — zwłaszcza w świetle tego, o czym mówiłem przed chwilą — ale Wait podczas swojej ostatniej nocy spędzonej na ziemi przypisywał sobie autorstwo dwóch symfonii.Mary mówiła dalej, że po powrocie do domu zamierza pojechać do Moose Jaw, by odnaleźć te symfonie, które nigdy nie zostały wykonane, i że spróbuje namówić jakąś orkiestrę na premierę dzieł Waita.— Willard był taki skromny — powiedziała Mary.— Na to wygląda — podsumował Kapitan.Sto osiem godzin później Kapitan, chcąc nie chcąc, przystąpił do formalnego współzawodnictwa z owym wzorem skromności.— Gdyby Willard żył — powiedziała Mary — wiedziałby na pewno, co należy zrobić.Kapitan całkowicie już stracił szacunek do samego siebie i chociaż żył jeszcze przez trzydzieści lat, nigdy go nie odzyskał.Na ile to była prawdziwa tragedia? Wystawiony na kpiny Mary, zachowywał się nędznie.— Jestem otwarty na wszelkie rady — stwierdził.— Proszę mi tylko powiedzieć, co zrobiłby genialny Willard, a wykonam to z największą przyjemnością.Kapitan już wcześniej wyłączył swój mózg i sterował kierując się wyłącznie porywami duszy, płynąc raz w tę stronę, a raz w tamtą.Dowolna wysepka wielkości chustki do nosa wzbudziłaby w nim łzy wdzięczności.Tymczasem słońce — raz idealnie przed dziobem, raz z lewej burty, raz za rufą, raz po prawej stronie — powoli zachodziło.Na pokładzie poniżej Selena MacIntosh wołała swojego psa:— Kaaaaaaaaa-zak! Kaaaaaaaaa-zak! Czy ktoś widział mojego psa?— Na górze go nie ma! — krzyknęła w odpowiedzi Mary.A potem, usiłując wyobrazić sobie, co zrobiłby Willard, wystąpiła z propozycją sprawdzenia, czy Mandarax — będący zegarem, tłumaczem i tak dalej — nie mógłby posłużyć jako radio.Poleciła więc Kapitanowi, by spróbował wezwać za jego pośrednictwem pomocy.Kapitan nie miał pojęcia, że to jest Mandarax.Był przekonany, że ma do czynienia z Gokubim, którego jeden egzemplarz posiadał w swoim domu w Quito, gdzie trzymał go w szufladzie pomiędzy chustkami do nosa, zegarkami, spinkami do mankietów i kołnierzyków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]