Podstrony
- Strona startowa
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. II
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Administrator Linux (3)
- Anthony Piers Przesmyk Centaura (SCAN dal 931
- Strugaccy A. i B Miasto skazane
- SCARROW, Alex TIME RIDERS 2 Czas drapieżników
- Williams Tad Smoczy tron
- PoematBogaCzlowieka k.2z7
- 49 opowiadan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiwam głową.Z przykrością słucham, jak krytykuje dziadka.Chociaż Tato nie chce krzywdzić jego pamięci: szuka tylko usprawiedliwienia dla siebie.Dziadek zawsze bardzo mnie cieszył: stanowił dowód na to, że są jeszcze na świecie ludzie prawdziwi.- A weź wuja Orina i wuja Pete'a: nigdy nie przywykli do miasta, do końca życia pozostali wiejskimi parobasami.Ani jeden, ani drugi, nie poszedł nigdy na stałą posadę.A te ich żony - popatrz: duże, grube kobiety, które nie potrafiły prowadzić domu.W ich domach tak śmierdziało, że nawet wy jako dzieci nie chcieliście tam chodzić.Mówi bez ogródek.Nie odgrywa roli, którą sam sobie narzucił - ani nieśmiałego pantoflarza, ani Jake'a - rozrzutnego hulaki.Czuję się prawie, jakbym słuchał samego siebie albo któregoś z nielicznych bliskich przyjaciół, rozpaczliwie usiłującego się przebić przez mur samotności, szukającego okruchów porozumienia.- Mnie się zdaje, Johnny, że nigdy do końca nie opuściłem Wschodniego Wybrzeża.Duża część mnie została właśnie tam, a inna, mniejsza cząstka, nawet nie wyprowadziła się z Wisconsin.Nienawidziłem pracy w General Electric w Filadelfii ani tu, u Douglasa w Kalifornii, dlatego pomału wyniosłem się do Cape May i zająłem prowadzeniem własnego gospodarstwa, tak jak to robiliśmy w Wisconsin.Głupio to brzmi, prawda? A jednak myślę, że tak właśnie było.Patrzę na Tatę.Jest odmieniony, to nie ulega wątpliwości.Dlaczego musiałem czekać aż tak długo, żeby pojąć, że mój ojciec jest taki sam jak ja, bardziej niż ktokolwiek inny ze znanych mi ludzi? To genetyczna oczywistość, bo przecież nie mam braci.Fakt, że obsadził mnie w roli swojego brata Eda, nabiera teraz sensu.Głęboko pod maskami czasu i nią, mamy wspólną tożsamość.Co sprawia, że ojcowie i synowie tak się od siebie oddalają?- Nie zwariowałeś, Tato.Wszyscy mniej lub bardziej robimy to samo co ty.Każdy przecież marzy, a któż to wie, co się dzieje w najgłębszych snach.Nie wiedzą tego nawet najwybitniejsi psychiatrzy.To nie szaleństwo: ty po prostu robisz to, co wszyscy, tylko lepiej.Chcę sprawdzić, jak to przyjmie, jak dalece potrafi rozmawiać o swoim świecie fantazji.Mam nadzieję, że może to jest właściwa metoda.- Powiedz mi, Tato, co ty robisz w tym świecie marzeń, w Cape May? Jak zarabiasz na życie?Kiedy mówię “świat marzeń", Tato wzdryga się gwałtownie.Patrzy mi w oczy i z całej siły mruga powiekami.Nie jest pewien, czy może mnie dalej wtajemniczać w swoje sprawy.Słyszę, jak ważą się szale jego decyzji.- Nie jestem pewien, czy można to nazwać “światem marzeń", Johnny.Jedno tylko wiem na pewno: że tu, w tym świecie, tamtego nie ma.Sądzisz, że to możliwe, żebym jeszcze przed śmiercią połowę życia spędzał w niebie? Słyszałeś kiedyś o czymś podobnym?Patrzy na mnie z powagą.Kręcę przecząco głową.Chcę, żeby mówił dalej.Boję się popełnić następny głupi błąd.Tato milknie i spuszcza wzrok na własne ręce.Obraca na palcu obrączkę, obrączkę z inicjałami JHT.- Wiesz, John, że w tamtym domu noszę nawet tę samą obrączkę?Po raz pierwszy użył sformułowania “tamten dom".- Wybudowałem dom dokładnie taki sam jak ten, który mamy tutaj, tylko że tamten postawiłem najpierw, a ten jako drugi, z pamięci.Nie wiem jednak, dlaczego w tamtym domu wszystko robiłem na odwrót: L odwrócone w złą stronę, pokoje nie po tej stronie hallu, wszystko w złą stronę, jak u mańkuta.Wszystko na opak.Tamten dom stoi na wzgórzu i na stryszku też ma sypialnie.Gospodarzymy na siedmiu akrach ziemi.Hoduję warzywa i dostarczam je na rynek do Filadelfii.Wożę je starym fordem z dwudziestego dziewiątego roku, przerobionym na furgonetkę z platformą.Na targ jeżdżę we wtorki i w piątki.Dziwne, że ci to opowiadam, Johnny, bo ty też tam jesteś, tylko o wiele młodszy: masz najwyżej piętnaście lat.Milknie i kręci głową.To mi się nawet podoba.Chętnie cofnąłbym się w czasie do piętnastego roku życia i zamieszkał na małej farmie w Cape May, blisko morza.Ciekawe, czy hodują tam też kury - wspaniałe Plymouth Rock w czarno-białą szachownicę, składające brązowe jajka, albo Rhode Island Reds.- Hodujecie tam kury, Tato?Gram teraz Lenniego z Myszy i ludzi.- Jasne, że tak, Johnny.To ciekawe, że właśnie o to pytasz, bo to właśnie ty opiekujesz się kurami.Bill Sullivan pokazał nam, jak się buduje kurnik, i teraz mamy sto niosek.Za każdym wyjazdem do Filadelfii biorę na sprzedaż dwadzieścia, trzydzieści tuzinów jaj.Kray, żona Iry Taylora, nauczyła Joan i Mamę robić osłony na doniczki, je też sprzedają.Wychodzimy na swoje.To czyste szaleństwo, ale czuję, że bardzo chciałbym wejść w ten jego świat.Siedzimy tak dwie godziny, morze toczy fale, a Tato opowiada mi o sobie.Ma potrzebę mówienia.Tyle lat trzymał to wszystko w sobie, a teraz chce się podzielić.Uwierzył, że go nie wyśmieję, że mnie się to też podoba - teraz może mi powiedzieć wszystko.Skonstruował niebywale spójną, dopracowaną w szczegółach fantazję.Potrafi podać nazwy ulic, nazwiska sąsiadów; zasiedlił swój świat najbliższymi przyjaciółmi, ludźmi, których kochał.Tamtejsze życie ma wszystkie zalety życia na wsi i na sielskim przedmieściu.Jest w nim też coś z dwutygodniowych wakacji letnich nad morzem.To życie zawiera wszystkie dobre chwile z życia Taty i ani jednej złej.Słucha się go jak Laury Ingalls Wilder, według opowieści Lewisa Carrolla, w reżyserii Walta Disneya.Słońce już zachodzi: dopiero teraz uświadamiam sobie, jak jest późno.Nie chcę Tacie przerywać, ale wiem, że Mama na pewno się denerwuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]