Podstrony
- Strona startowa
- Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wieku
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Kiryl Bulyczow Nowe Opowiadania Guslarskie
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)
- Lukasinski Walerian Pamietnik
- Zakładnik Pierre Lemaitre
- Lem Stanislaw Cyberiada (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pochorowały się przy stole.Fontan chciał wziąć je pod ręce i pokazać, gdzie mogą sobie chorować w ubikacji, ale ci goście powiedzieli, że nie, że im całkiem dobrze przy stole.Wszedł Fontan.- Więc kiedy znów przyjechali, zamknęłam drzwi na klucz.“Nie" powiedziałam.“Nawet za sto pięćdziesiąt dolarów." Nie, mój Boże.- Po francusku jest określenie na ludzi, którzy tak postępują - rzekł Fontan.Stał, jakiś bardzo stary i zmęczony upałem.- Jakie?- Cochon - powiedział delikatnie, wahając się przed użyciem tak mocnego słowa.- Oni byli jak cochon.C'est un mot tres fort - usprawiedliwił się - mais vomir sur la table.[ Świnia.To bardzo mocne słowo, ale wymiotować na stół.] potrząsnął smutno głową.- Cochon - powiedziałem.- Tacy właśnie są: cochons.Salauds.Grubość tych słów była odrażająca dla Fontana.Chętnie zmienił temat rozmowy.- Il y a des gens tres gentils, tres sensibles, qui viennent aussi [Ale przychodzą też ludzie bardzo mili, bardzo delikatni.] - powiedział.- Są oficerowie z fortu.Bardzo mili ludzie.Porządni goście.Każdy, kto był kiedyś we Francji, chce tu przyjechać i napić się wina.Ogromnie lubią wino.- Jest jeden taki - powiedziała madame Fontan - którego żona nigdy nie puszcza z domu.Więc mówi jej, że jest zmęczony, i kładzie się do łóżka, a jak żona wyjdzie do kina, on leci prosto tutaj czasem tylko w pidżamie, z płaszczem zarzuconym na wierzch.“Mario, trochę piwa, na miłość boską", powiada.Siada w pidżamie, wypija piwo, a potem wraca do fortu i kładzie się do łóżka, zanim żona przyjdzie z kina.- C'est un original, mais vraiment gentil [To oryginał, ale naprawdę miły.] - powiedział Fontan.- To miły chłop.- Mój Boże, miły chłop, a jakże - rzekła madame Fontan.- Zawsze już leży w łóżku, jak żona wraca z kina.- Jutro muszę wyjechać - powiedziałem.- Do rezerwatu Crow.Jedziemy na otwarcie polowania na pardwy stepowe.- Tak? Zajrzyjcie tu jeszcze przed odjazdem.Zajrzycie na pewno?- Bezwzględnie.- Wtedy wino już będzie gotowe - rzekł Fontan.- Wypijemy razem butelkę.- Trzy butelki - powiedziała madame Fontan.- Przyjadę - obiecałem.- Liczymy na pana - rzekł Fontan.- Dobranoc - powiedziałem.Z polowania wróciliśmy wczesnym popołudniem.Od piątej tego rana byliśmy na nogach.Poprzedniego dnia dobrze nam się polowało, ale tego rana nie spotkaliśmy ani jednej pardwy.Było nam bardzo gorąco w otwartym samochodzie i zatrzymaliśmy się, żeby zjeść obiad w cieniu pod przydrożnym drzewem.Słońce stało wysoko i krąg cienia był bardzo mały.Jedliśmy sandwicze i sucharki smarowane nadziewką sandwiczową, byliśmy spragnieni i zmęczeni, i ucieszyliśmy się, kiedyśmy się wreszcie znaleźli na głównej szosie prowadzącej do miasta.Natrafiliśmy na kopiec świstaków stepowych i zatrzymali wóz, żeby postrzelać do nich z pistoletu.Ustrzeliliśmy dwa, ale potem daliśmy spokój, bo kule, które chybiały, rykoszetowały od kamieni i ziemi i leciały jękliwie nad polem, za którym były drzewa nad rzeczką i dom, i nie chcieliśmy narobić sobie biedy z powodu zabłąkanych kuł lecących w stronę tego domu.Pojechaliśmy więc dalej i w końcu znaleźliśmy się na szosie schodzącej w dół ku pierwszym domom miasta.Po drugiej stronie równiny widzieliśmy góry.Tego dnia były błękitne, a śnieg na wysokich szczytach błyszczał jak szkło.Lato już się kończyło, ale nowy śnieg nie okrył jeszcze na dobre wysokich gór: był tylko stary roztapiany przez słońce śnieg i lód, i z daleka błyszczał bardzo mocno.Marzyliśmy o czymś chłodnym i o cieniu.Byliśmy opaleni, a wargi mieliśmy spieczone od słońca i alkalicznego, pyłu.Skręciliśmy w boczną drogę do Fontanów, zatrzymali wóz przed domem i weszli do środka.W jadalni było chłodno.Madame Fontan siedziała sama.- Tylko dwie butelki piwa - powiedziała.- Wszystko poszło.Nowe jeszcze nie jest dobre.Dałem jej kilka ptaków.- To pysznie - powiedziała.- Doskonale.Dziękuję.Jak to dobrze.Wyszła, żeby położyć ptaki w ehłodniejszym miejscu.Kiedy skończyliśmy piwo, wstałem.- Musimy jechać - powiedziałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]