Podstrony
- Strona startowa
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Norton Andre Odrzucona korona
- § Radziński Edward Stalin
- Fagyas Maria Porucznik diabla (2)
- Praca zbiorowa Spis Szlachty Królestwa Polskiego
- Sapkowski Andrzej Narrenturm (SCAN dal 1111)
- de musset alfred spowiedÂź dziecięcia wieku
- Wojna i pokoj t.3 i 4 Tolstoj
- Brust Steven Vald Taltos 05 Feniks
- Christie Agatha Niedziela na wsi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich oddechy stawały się coraz bardziej chrapliwe, wreszcie ucichli oboje.Po paru minutach Betty poprowadziła go na trawiasty tarasik, wychodzący na dolinę po stronie południowej.Obdarowała go słodkim pocałunkiem i wróciła do szałasu po swoją porcję masażu.Stone zapadł w pozbawioną snów drzemkę.W godzinę później Betty wyciągnęła się obok niego na trawie i kochali się znowu, tym razem nie tak gwałtownie, ale bez pośpiechu i z tym większą przyjemnością.Kiedy było po wszystkim, Betty pociągnęła go za rękę.– Mam ochotę popływać – powiedziała.– Chodź ze mną.Opierając się trochę, całkiem nagi Stone dał się poprowadzić ścieżką w kierunku basenu.Zdał sobie nagle sprawę, że nie stawał bez ubrania wobec tak licznych widzów od czasu kąpieli pod prysznicem na policyjnych kursach, gdzie okoliczności nie były tak zachęcające.Zanurkował w basenie i razem z Betty przepłynął leniwie kilka jego długości.– Pograłbyś w tenisa? – zapytała, kiedy wyszli z wody.– W żadnym razie – zaprotestował Stone.– Nie mam ochoty spinać się znowu po całym tym rozluźnieniu.Może jutro?– Niech będzie jutro – odparła Betty.Przez jakiś czas odpoczywali na leżakach koło basenu, popijając soki z egzotycznych owoców i przyglądając się spacerującym gościom klubu.– Znasz tu kogoś? – zapytał Stone.– Nikogusieńko, i jest mi z tym doskonale.– Mnie też.Ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, byłoby natknięcie się na kogoś znajomego.Betty przyłapała go na ukradkowych spojrzeniach w kierunku bardzo pięknej, nagiej dziewczyny, która przechodziła właśnie koło nich.– Możesz sobie patrzeć do woli – powiedziała – byle z daleka.O zachodzie słońca usiedli ubrani do kolacji, na którą złożyło się najlepsze jedzenie, jakie Stone kiedykolwiek smakował, zakropione doskonałym cabernetem, wybranym przez niego z długiej listy kalifornijskich win.Stone zauważył, że inne pary zaczynają się gromadzić na sąsiadującym z jadalnią tarasie.Po kolacji on i Betty dołączyli do nich.Niebawem rozpoczął się piętnastominutowy pokaz sztucznych ogni.Ciemną pustynną noc rozświetlały smugi kolorowych iskier.Po pokazie całe towarzystwo odpłynęło i taras opustoszał.Stone i Betty wyszli jako ostami.Trzymając się za ręce, udali się do swego domku.Następnego ranka poszli pograć w tenisa i okazało się, że Betty bardzo dobrze macha rakietą.– Założę się, że wygrasz z każdym facetem, który ci się nawinie – powiedział z uznaniem Stone.– Bo ja rzeczywiście wygrywam z każdym, kto mi wchodzi w drogę – odparła Betty, rzucając mu ręcznik.Po lunchu Betty stwierdziła, że czas wracać.– Oni tutaj lubią, jak goście ulatniają się wczesnym popołudniem.Dzięki temu mają czas na przygotowanie się do następnego tygodnia i dają pracownikom trochę wolnego.– Poproszę o rachunek – powiedział Stone.– To moje zmartwienie – odparła Betty.– Będzie cię to kosztować zbyt wiele.Zróbmy przynajmniej zrzutkę.– Odbiorę to sobie w łóżku – odpowiedziała ze śmiechem.– Chcesz, żebym podpisał ci weksel?– Zakładam się, że wywiążesz się i bez tego.Kiedy zjechawszy w dół mknęli już szosą w kierunku Los Angeles, Stone zaczął ją wypytywać.– Nie gniewaj się, ale muszę cię pomęczyć – powiedział.– Co Vance powiedział ci w piątek?– Niewiele, co wydało mi się trochę nienormalne – odparła.– Przyszedł wczesnym przedpołudniem i zamknął się w swoim gabinecie.Powiedział, żebym nie łączyła żadnych rozmów.– A kto dzwonił?– Tylko Lou Regenstein, tamci dwaj nie odezwali się.Domyślam się, że to właśnie chciałeś wiedzieć.– Czy Vance był w biurze przez cały dzień?– Wyszedł dopiero późnym popołudniem.Lunch zjadł przy swoim biurku.Było to bardzo nie w jego stylu.Zwykle chodzi na lunch z którymś ze swoich przyjaciół, często z Lou.Zawsze po zakończeniu zdjęć ogarnia go świetny nastrój, ale w piątek było inaczej.– Czy kiedykolwiek przedtem widziałaś go w takim stanie ducha?– Nie.Zdaje się, że był zmartwiony, a nigdy dotąd nie zauważyłam, żeby popadał w takie przygnębienie.Ze swej natury Vance nie jest człowiekiem, który chodzi z zatroskaną miną.– Dał może w jakiś sposób do zrozumienia, co go tak zmartwiło?– Nie.Przez cały dzień prawie się do mnie nie odzywał.– Musiała to być Arrington.– Być może.– Mój znajomy glina Rick Grant uważa, że ona mogła go z kimś zdradzić.Myślisz, że to możliwe?– Myślę, że tak.Dziwią mnie małżeństwa, w których nie zdarzają się takie rzeczy.Kiedy wjechali na międzystanową drogę numer dziesięć, żeby prędzej dotrzeć do Los Angeles, Stone miał przez moment wrażenie, że o pół kilometra za nimi mignął srebrzysty lincoln typu town car.Nie był jednak tego pewien.Resztę drogi pokonali w milczeniu.Okrążył kilka razy blok domów przy jej ulicy, żeby się upewnić, czy nikt nie obserwuje jej domu, i zostawił Betty przed wejściem, a potem pojechał do hotelu.Wszedłszy do apartamentu odniósł z miejsca wrażenie, że ktoś tu był, oprócz pokojowej.Ostrożnie obszedł wszystkie pomieszczenia, gotów skoczyć do gardła każdemu intruzowi.Przejrzał swoje rzeczy, żeby zobaczyć, czy ktoś w nich nie grzebał.Wszędzie było wysprzątane, tak jak to robi służba hotelowa, zauważył jednak pewną anomalię.Na barku stała szklanka, której on z pewnością tam nie zostawił.Ujął ją ostrożnie, dwoma palcami, przy samym dnie, i uniósł pod światło.Dostrzegł na niej ślady czyichś palców, które nie mogły być jego.25Następnego ranka obudził się później niż zwykle.Kiedy wygramolił się wreszcie z łóżka i ubrał, poszedł do kuchni, wyjął spod lady plastykowy woreczek na śmieci, wsunął do niego szklankę znalezioną na barku i wyszedł z hotelu.Z samochodu zadzwonił do Ricka Granta.– Witaj, Rick, tu Stone.Możesz spotkać się ze mną na pół minuty? Mam coś dla ciebie.– Gdzie teraz jesteś?– W zachodnim Hollywood
[ Pobierz całość w formacie PDF ]