Podstrony
- Strona startowa
- Janusz.Wisniewski. .Samotnosc.W.Sieci(Osloskop.net)
- 4.Glen Cook Gry Cienia
- Odrodzona. Wodospady cienia. Po Hunter C.C
- Cook Glen Gry Cienia
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia
- Komedia ludzka t.1 Balzac H
- Adams Douglas Restauracja na koncu wszechswia
- Lumley Brian Nekroskop III
- PoematBogaCzlowieka k.3z7
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opancerzyli się w nieprzeniknione kokony kapsów, bo wreszcie muszą jakoś kon-taktować się z nami, okradać nas detalicznie, na własny rachunek, oprócz tego, cowysyłają rakietami nie wiadomo dokąd.A jeśli tak bardzo zależy im na ukry-waniu się, to może.ich prawdziwy wygląd nie jest dostatecznie imponującyalbo.mógłby nasunąć nam pomysł, jak ich pokonać? Może ukrywają własnącherlawą słabość w tych pancernych bąblach?71 Mówi się, że mogą być czymś w rodzaju dużych owadów. wtrąciłTim. Tak, to jedna z hipotez.Nie jestem jej zwolennikiem, ale coś w tym zapew-ne jest, czuję to intuicyjnie.Nie wiem tylko jeszcze, co.Brak mi jakiegośklucza do tej zagadki, choć wciąż mi chodzą po głowie różne koncepcje. Więc.oni od niedawna używają kapsów? Tak.Dawniej latali pulwami, nie opuszczając ich nigdy.Z władzami kwa-dratów kontaktowali się zawsze jak teraz przez telefoniczne łącza, dopro-wadzone do amby. Co mieści się w ambie? Sam chciałbym wiedzieć.Być może, tam znalazłoby się rozwiązanie za-gadki.W ogóle dużo jeszcze musimy się dowiedzieć.Na szczęście, coraz wię-cej nas nad tym pracuje.Zatrzymali się przed domem Tima. Tylko pamiętaj! %7ładnych rozmów! upomniał Tima Stawczak. A jutroo dziewiątej trzydzieści spotykamy się na placu koło amby!Sponad wznoszącej się na wysokość stu kilkudziesięciu metrów wieżycy, jakz wylotu przysadzistego komina, w błękit nieba wystrzelił dysk pulwy.Pojazdzatoczył półkole i zniżył się nad dachy sąsiednich budynków, a potem łagodnieopadł nad ulicę i poziomym lotem sunął o kilka metrów ponad jezdnią.Stawczakruszył powoli w tym samym kierunku.Pulwa sterowała w stronę zachodniegoprzedmieścia.Płynęła coraz wolniej, jakby szukając miejsca, by osiąść. Zaraz wyląduje.Przy takiej pogodzie oni lubią spacerować powiedziałTim.Pulwa osiadła rzeczywiście na rozległym trawniku naprzeciw domu towaro-wego.Stawczak spojrzał na zegarek.Była jedenasta dwadzieścia dwie. Szybciej, kochani, szybciej szepnął. Co pan mówi? Nic, nic.Zaraz zobaczysz.Tim rozejrzał się po placu, potem spojrzał w niebo.Było bezchmurne, niebie-skie.Słońce świeciło, niby jasno, ale jakby za słabo, jak na te warunki atmosfe-ryczne.Zieleń trawy miała dziwny koloryt. Jakieś.dziwne światło. powiedział Tim niepewnie. A tak, tak! zachichotał nieoczekiwanie Stawczak, podając Timowi jakaśszarą płytkę. Popatrz na słońce!Tim podniósł do oczu płytkę dymnego szkła.Zamiast krążka słonecznej tarczyujrzał wąski sierp, przypominający wczesną fazę Księżyca. Zaraz będzie drugi kontakt! powiedział Stawczak drżącym głosem.Uważaj na kapsy!Oba kapsy wylazły z pulwy i defilowały po dwóch przeciwnych stronachskweru, kołysząc się jak po kilku grzybkach.Stawczak, z nogą na przyśpieszniku,patrzył na sekundnik.Nagle dodał gazu i włączywszy długie reflektory ruszył naprzełaj przez chodnik i skwer w stronę pulwy.Ciemności zapadały nagle.Po kilkunastu sekundach mrok ogarnął plac,reflektory samochodu zajaśniały na korpusie pulwy, na niebie pojawiło się kilkajasnych gwiazd.Stawczak zahamował ostro, wyskoczył z wozu i pomknął w kie-72runku otwartego włazu pulwy.Tim pobiegł za nim.Po chwili obaj zaglądali downętrza tajemniczego pojazdu Proksów, nie tkniętego dotychczas ludzką dłonią.Stawczak świecił latarką.Wewnątrz widać było tylko obszerną, pustą komorę.W jej dnie widniały dwa półkoliste zagłębienia, przypominające wnętrza kielisz-ków używanych do jajek na miękko.Oprócz tego nic więcej.%7ładnego przejściado pozostałej części pojazdu. Popatrz! Do diabła, patrz! ryknął nagle Stawczak opuszczając dłoń z la-tarką w głąb włazu pulwy.Jego nogi wierzgały w powietrzu na zewnątrz pojazdui Tim musiał je przytrzymać, by nie wpadł cały do wnętrza. Co tam? spytał Tim, nie rozumiejąc, co wywołało taki entuzjazm mło-dego naukowca. Dna tych zagłębień!Tim przyjrzał się uważnie.W świetle latarki wyglądały z bliska jak wnętrzedurszlaka. Dziurawe mruknął Tim. No właśnie!Tim nadal niczego nie rozumiał.Stawczak zeskoczył na trawę, poświecił naswój zegarek. Jeszcze dwie minuty! powiedział i potykając się o krzewy róż na skwe-rze pobiegł w stronę, gdzie na tle trawy majaczyła sylwetka leżącego kapsu.Tim spojrzał w niebo.Wśród ognistej obręczy korony słonecznej jak złowro-gie widmo czerniał krąg Księżyca zakrywającego słoneczna tarczę.Stawczak wrócił po minucie, spokojniejszy, zamyślony. Jedziemy! powiedział i usiadł za kierownicą.Tim zajął miejsce obokniego. Zaraz wyjdziemy z cienia.Po następnej minucie nad miastem znów świeciło słońce. Czy.oni nie żyją? spytat Tim, gdy wolno przejeżdżali ulicami miasta. Miejmy nadzieję mruknął Stawczak rozglądając się pilnie.W pobliżu amby, na placu Przyjaciół, zebrał się spory tłum.Ludzie otaczalipulwę, leżącą na parkingu koło gmachu Rady Kwadratu., Dwa kapsy, przewró-cone na bok, leżały tuż koło niej.Czterej policjanci usiłowali powstrzymać tłumgapiów napierających ze wszystkich stron.Urzędnicy wyglądali zza zamkniętychokien Rady.Stawczak zatrzymał samochód przy wjezdzie na parking. Zobacz! szturchnął łokciem Tima i wskazał na drzwi wejściowe do gma-chu. Sam pan kwadratowy!Zgarbiona postać drobnego człowieczka przemykała chyłkiem w stronę duże-go białego samochodu.Po chwili wóz ruszył, lecz nie mogąc wyjechać, zatrąbiłnerwowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]