Podstrony
- Strona startowa
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora Murka
- dołęga mostowicz tadeusz bracia dalcz i s ka tom ii
- Dolęga Mostowicz Tadeusz Znachor. Profesor Wilczur
- Binek Tadeusz 05 Wiek XIX
- dg
- Clayton Alice Nie dajesz mi spać
- Grange Jean Christophe Przysięga otchłani
- Chalker Jack L Polnoc przy studni dusz (SCAN d
- Morris Desmond Zachowania intymne (SCAN dal 10
- Jedwabne Geszefty
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samo wymienienie jednym tchem komedii Goldoniego i Moliera niewiele przynosi za-szczytu smakowi krytycznemu naszego specjalisty.Ale trzeba by tu uczynić jedno rozróżnie-nie: czy mowa o postaciach Moliera, czy o samym teatrze Moliera, bo zdanie sformułowanejest nieco dwuznacznie.Jeżeli mowa o postaciach, można by przypomnieć prof.Kucharskie-mu (bo widocznie zapomniał o nim) Alcesta, tę najbardziej reprezentatywną figurę molierow-ską, w której świat cały nawykł od dawna widzieć właśnie symbol poświęcenia i entuzjazmudla rzeczy wzniosłych i szczytnych.A jeżeli wziąć Moliera jako autora, to czyż trzeba przy-pominać, że całe jego życie było walką o rzeczy wzniosłe i szczytne, walką, w której stawiałna kartę swoją karierę, swój byt, niemal swoją głowę! Czyż trzeba przypominać choćby DonJuana, którego musiał Molier zdjąć ze sceny, którego nigdy nie mógł wydać drukiem, a gdziew obliczu najwyżej urodzonej publiczności, w XVII w., ten wędrowny niedawno komediant,zawisły od łaski dworu, grzmi tymi słowami do swego audytorium: Dowiedz się, że szlach-cic, który żyje niegodnie, jest istnym monstrum w przyrodzie; że cnota jest pierwszym tytu-łem szlachectwa.Co do mnie, mniej zważam na nazwisko niż na czyny; więcej wart dla mniesyn tragarza, będący uczciwym człowiekiem, niż syn monarchy, który by żył tak jak ty.Molier przezornie wkłada te słowa w usta staremu ojcu Don Juana, ale nie zmniejsza to ichszlachetnej odwagi.W tym świetle zrozumiała stanie się anegdota o magnacie, który niby tościskając Moliera rozorał mu twarz brylantowymi guzami.Powiedzieć, że ideał życia byłMolierowi obcy, jest śmieszne; a co do sposobów, jakimi o ten ideał walczył te trzeba zo-stawić jego wyborowi.A dobro innych ? Przytoczę tu tylko te dwa wiersze: N i e p r a g n ężyci a mł odych zat r uwać gor yczą kt óra sprawi a, że dzi eci dnis w y c h o j c ó w l i c z ą słowa, w których mieści się najdonioślejszy program przebudo-wy ówczesnego życia rodzinnego!Wszystkie te podkopy prof.Kucharskiego mają oczywiście na celu gloryfikację Fredry i.usunięcie mu z drogi urojonego rywala.Ale jakże niezręcznego ma Fredro adwokata w na-szym profesorze.Przeciwstawiając Molierowi świat fredrowski, rekapitulując Geldhaba, Mę-ża i żonę, i Cudzoziemczyznę, zauważa prof.Kucharski, że wszędzie tam występują ludziezakrojeni na dużą miarę dusza ich jest światem psychicznie rozrosłym i rozległym.Uśmie-79chamy się mimo woli: rozległy psychicznie świat Radosta, Astolfa, i Zofii z Cudzoziemczy-zny! Ale okazuje się, że obszedłszy galerię figur fredrowskich znajduje nasz profesor w re-zultacie jedynie dwóch sprawiedliwych. Spomiędzy długiego szeregu jego postaci męskich pisze na str.234 są właściwie dwie tylko, które nie będąc ideałem, do ideału poety najbar-dziej się zbliżają: to Gustaw i kapitan Barski z Dwóch blizn.Obaj przedstawiają nie tylkoduchowość w pełni wyposażoną, ale są naturami czynnymi, p e ł n y m i energi i .To są rzeczy zaledwie do uwierzenia; tej polonistyki i pan Zagłoba by się wyparł! Gucio zeZlubów panieńskich i kapitan Barski wyprowadzeni na pohańbienie Moliera, jako ów wyższyideał życia, który autorowi Mizantropa jest najzupełniej obcy ! Nie będę wracał do Gucia, októrym już mówiłem.Bardzo miły chłopiec, ale że wyspawszy się po balu Pod Złotą Papu-gą , swadą swoją, wyćwiczoną na lwowskich pięknościach, podbił serce ładnej i niebiednejpanienki przeznaczonej mu przez rodzinę, w tym nie widzę jeszcze cudu.Przejdzmy do kapi-tana Barskiego.Nie wiem, czy czytelnik dobrze pamięta Dwie blizny, komedyjkę o treściwziętej (jak autor objaśnia w podtytule) z jakiejś powieści francuskiej, a zapewne przez Fre-drę obyczajowo spolonizowanej.Czynem kapitana Barskiego jest to, że wyparowawszy beztrudu nikłego współzalotnika, żeni się z panią Malską, młodą wdową po starym generale.Domyślamy się, że skoro ją wydano za starego generała, musiał ten generał być bogaty iwdowa musiała po nim odziedziczyć majątek, zostawił jej też zapewne niezłą pensję wdowią;nareszcie tedy mogłaby pani Malska żyć wedle swojej myśli i wybrać sobie męża wedle swe-go serca.Gdzie tam! Już ta młoda osoba pozwala się swatać ciotce, której jest sukcesorką, zjakimś facetem, o którym nic nie wie i którego nie widziała na oczy.Doprawdy, to już pro-stytucja posunięta do amatorstwa! pomyślałby dzisiejszy człowiek, ale pośpieszmy zazna-czyć, że Fredro te rzeczy odczuwał inaczej, że ten obyczaj wydawał mu się zupełnie natural-ny, tak samo jak jego współczesnym16.Ale zjawia się kapitan Barski.Pokazuje się, że i on kroczył podobną drogą.Raz w życiu(powiada) poszedł za głosem rozsądnej niby rachuby , ożenił się (zapewne z posagiem) i byłnieszczęśliwy, ale niebawem owdowiał: Bogu dzięki , jak mówi.I przekpiwa przed tymiobcymi ludzmi swoją nieboszczkę w sposób dość bezceremonialny.Miała nosek w górę ibyła zła jak trzysta diabłów.On jest człowiek honoru (powiada o sobie), świadczą o tymjego szlify. I jestem dobrym na honor dobrym!.Zrobię, co pani każesz pozostanę wsłużbie albo ją porzucę; zamieszkamy w mieście albo na wsi. I oto między tą parą grobo-wych utrzymanków zawiązuje się następująca rozmowa:Pani Malskaz wesołościąDziwne podobieństwo naszych losów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]