Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Agatha Christie Uspione morderstwo (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czego byś pragnął dla siebie?- Wiele o tym myślałem - odpowiedział tamten.- Mam zaledwie piętnaście lat, Brazil.Piętnaście.Mój świat zawsze stanowili odczłowieczeni ludzie i zimna matematyka.Teraz jestem jednak najstarszym piętnastolatkiem swojej rasy.Myślę, że może chciałbym cieszyć się życiem, cieszyć się ludzkim życiem i jakoś wnieść swój mały wkład do ogólnego postępu.Zatrzymać ten pęd na łeb na szyję ludzkiej rasy do piekła Markowa i spróbować zbudować społeczeństwo takie, jakie - według nadziei tamtych - miało wyrosnąć z tych dziesiątków tysięcy kultur i ras.W Studni Markowa tkwi wielkość, możliwości być może nie wykorzystane, ale ogromne.Chciałbym ujrzeć, jak te nadzieje się spełniają, chciałbym rozwiązać równanie, którego Markowianom nie udało się dokończyć.- I ja bym tego chciał chłopcze - odpowiedział Brazil z przejęciem.- Tylko wtedy bowiem mógłbym umrzeć.- Siedem godzin! - rozbrzmiał głos Ortegi, przerywając ciszę.- To prawie już! - jego głos załamywał się wskutek emocji.Brazil odwrócił się powoli w stronę pozostałych.Wszyscy stłoczyli się tuż przy samej barierze.- Nie martwcie się - zapewnił ich.- Otworzy się przede mną.Pojawi się światło i wtedy wejdziecie w barierę.Nie będziecie niczego czuli.Tylko ja się zmienię, więc musicie się do tego przygotować.Zrozumcie jeszcze coś - ja poprowadzę.Nie mam broni, lecz Studnia wyposaży mnie w oręż, jakiego nie znacie.Niech to was nie trwoży, nie trzymajcie zbyt lekką ręką swoich pistoletów.Kiedy już wszyscy będziemy w środku, zabiorę was do Studni Dusz, a po drodze wszystko wam wyjaśnię.Nie róbcie niczego pochopnie, ponieważ to tylko ja mogę was tam zaprowadzić bezpiecznie, a nie wybaczam nieposłuszeństwa.Jasne?- Wielka mowa, Nat - powiedział Ortega dufnie, jednak w jego zachowaniu dostrzec można było niepokój.Ale pójdziemy, jeśli ty pójdziesz.- Daję ci słowo, Serge - odparł Brazil.- I dotrzymam go!- Spójrzcie! - zawołał ten ze Slelcron.- Widać światło!Za plecami Brazila część posadzki odpowiadająca Alei zapłonęła światłem wraz z odpowiadającą jej częścią Bariery Równikowej.- Ruszajmy - powiedział Brazil spokojnie, odwrócił się i wstąpił w barierę.Inni z twarzami ściętymi napięciem.poszli w jego ślady.Nagle Skander zawołał: - Miałem rację! Cały czas miałem rację! - i wskazał przed siebie.Pozostali spojrzeli w tę stronę.Kilka zduszonych okrzyków.Cichy krzyk Wuju.Studnia, tak jak to zapowiadał Nathan Brazil, rzeczywiście go odmieniła.Północ przy Studni DuszStał przy końcu Alei, tam gdzie przechodziła ona przez wysoką na metr barierę.Wyglądał jak wielkie ludzkie serce, wysokie na dwa i pół metra, różowo-purpurowe, z niezliczonymi przebijającymi je naczyniami krwionośnymi, zarówno czerwonawymi, jak i błękitnymi.Na bezkształtnym szczycie był wianuszek złożony z tysięcy wijących się rzęsek, kolorowych i białawych, podobnych małym wężom, długim do około pięćdziesięciu centymetrów.Ze środka mięsistej, falującej masy wychodziło sześć macek rozmieszczonych w równych odstępach, każda szeroka i - jak się zdawało - mocna, pokryta tysiącami maleńkich ssawek.Macki miały kolor niezdrowego błękitu, a ssawki - pszenicznożółty.Ze środkowej części zdawał się ściekać rodzaj posoki, którą wchłaniała skóra w miarę wytwarzania, tworząc nierówną, błoniastą powłokę.Śmierdział - zapachem padliny, przez wiele dni rozkładającej się na słońcu.Odór uderzał w ich nozdrza, przyprawiając o lekkie mdłości.Skander zaczął coś paplać w ekstazie, po czym odwrócił się ku nim.- Widzisz, Varnett? - powiedział.- A nie mówiłem ci? Sześć rozmieszczonych w równych odstępach macek, wysokość około trzech metrów.To przedstawiciel cywilizacji Markowa! - Pierzchły gdzieś wszelkie ślady wrogości, to był profesor wykładający swym studentom, dumny ze zwycięstwa swoich teorii.- A więc ty naprawdę jesteś jednym z nich, Nat - powiedział Ortega zdumiony.- A niech mnie diabli!- Nathan! - krzyknęła Wuju.- Czy to.czy ta rzecz to rzeczywiście ty?- To ja - dobiegł ich głos Brazila, nie używającego jednak zwykłej mowy.Słowa tworzyły się w ich mózgach, w każdym w odpowiednim języku.Nawet Wróżbita odebrał je bezpośrednio, a nie przez Rela.Skander cieszył się jak dziecko z nowej zabawki.- Oczywiście! Oczywiście! - rechotał.- Telepatia, oczywiście.Prawdopodobnie również reszta.- To ciało z cywilizacji Markowa - dobiegł ich głos Brazila - ale ja nie jestem jednym z nich.Studnia mnie jednak zna i ponieważ wszyscy żyli na zewnątrz jako nowe rasy, jest rzeczą naturalną, że przybiorą taką postać z chwilą wejścia do Studni.Oszczędza to problemów z projektowaniem.Wuju wysunęła się do przodu, podchodząc blisko do stwora.- Wu Ju-li! - wrzasnął Hain nieprzytomnie.Należysz do mnie! - Długi, lepki język śmignął ku niej i owinął ją dookoła.Krzyknęła przeraźliwie.Ortega rozwinął się szybko w stronę owada z pistoletami w obu dłoniach.- No, no, nic z tych rzeczy, Hain! - przestrzegł ostrożnie.- Puść dziewczynę.- Wymierzył pistolety w oczy Akkafijczyka.Hain przez chwilę wahał się, zastanawiając się, co robić.Wreszcie oderwał język od Wu Ju-li, a ona upadła ciężko na posadzkę.Na skórze pokazały się krwawe, paskudne pręgi, podobne do tych, jakie zostawiłby ciasno związany płonący sznur.Stwór, który był Nathanem Brazilem, podszedł na swych sześciu mackach, tak że wreszcie zawisł nad nią.Jedna z macek wysunęła się, delikatnie dotykając ran.Zapach wdzierał się w nozdrza.Skuliła się cała, z lękiem w twarzy.Podobna do serca masa przechyliła się nieco.- Forma nie ma znaczenia - przedrzeźniał jej głos.- Liczy się tylko to, co jest w środku.- A potem dodał normalnym głosem Brazila.- A co by było, gdybym okazał się potworem, Wuju? Co wtedy?Wuju zaczęła szlochać: - Proszę, Nathan! Proszę, nie rań mnie! - błagała.- Już nie! Ja.ja po prostu nie mogę!- Czy to boli? - spytał delikatnie, a ona skinęła z wysiłkiem na potwierdzenie, ocierając łzy.- A więc zaufaj mi jeszcze trochę, Wuju - dobiegł ich głos Brazila, nadal łagodny.- Nieważne.Zamknij oczy.Sprawię, że ból minie.Ukryła twarz w dłoniach, ciągle płacząc.Stwór wyciągnął mackę i pogładził lekko pręgi na jej plecach i bokach.Skuliła się ze strachu, ale nie ruszyła z miejsca.Dotknięcie było wilgotne, zimne i odrażające, wszyscy jednak nie mogli oderwać oczu od macki, która, przeciągnięta wzdłuż rany, sprawiła, iż ta zniknęła.Zniknął również ból i towarzyszące mu napięcie.- Poleż trochę na plecach, Wuju! - polecił Brazil, a ona posłuchała, ciągle nie otwierając oczu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]