Podstrony
- Strona startowa
- Andrzej Mencwel Wiedza o kulturze Cz. I Antropologia kultury
- Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
- Brzeziecki Andrzej Lekcje historii PRL w rozmowach
- Andrzejewski Jerzy Lad serca (SCAN dal 764)
- Drzewinski Andrzej Stalo sie ju Zbior 29
- Andrzej Ziemiański Pomnik Cesarzowej Achai t2
- Dickson Gordon R. Nekromanta
- Robert Louis Stevenson Katriona
- Katedra Marii Panny w Paryzu Hugo W
- Pokuta Gabriela (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty, Geralt, milcz - uprzedził.- Ja będę paktował.A fe temerskie rycerstwo.Rozbili Nilfgaardczyków.Nicnie zrobią.Już ja wiem, jak się z pasowanymi rozmawiać.Trzeba im pokazać, że nie z pospólstwem, lecz z71równymi sobie mają sprawę.- Jaskier, zmiłuj się.- Nie turbuj się, wszystko będzie dobrze.Zęby zjadłem na rozmowach z rycerstwem i szlachtą, połowaTemerii mnie zna.Hej, z drogi, pachołki, nastąpcie się! Mam słowo do waszych panów!Knechci popatrzyli z wahaniem, ale unieśli nastawione włócznie, rozstąpili się.Jaskier i Geralt ruszyli wstronę rycerzy.Poeta kroczył dumnie i z wielkopańską miną, mało pasującą do wystrzępionego i utytłanegow mące kabata.- Stać! - rykną! do niego jeden z pancernych.- Ani kroku! Coście za jedni?- A komu to niby niam się opowiadać? - Jaskier wziął się pod boki.- I dlaczego? Kim to są urodzenipanowie, by niewinnych podróżnych oprymować?- Nie tobie pytać, hołyszu! Tobie odpowiadać!Trubadur przekrzywił głowę, popatrzył na herby na tarczach i tunikach rycerzy.- Trzy serca czerwone w polu złotym - zauważył.- Z tego wynika, żeście Aubry.W głowie tarczy lambel otrzech zębach, a zatem musicie być pierworodnym synem Anzelma Aubry'ego.Rodzica waszego dobrzeznam, panie rycerzu.A wy, panie krzykliwy, co tam na srebrnej tarczy nosicie? Między gryfimi głowamisłup czarny? Herb rodu Papebrocków, jeśli się nie mylę, a ja w takich sprawach rzadko się mylę.Słup, jakpowiadają, odzwierciedla właściwy członkom tego rodu pomyślunek.- Przestań, do licha - jęknął Geralt.- Jestem słynny poeta - Jaskier! - nadął się bard, nie zwracając na niego uwagi.- Pewnikiem słyszeliście?Prowadzcie tedy do waszego dowódcy, do seniora, bo z równymi sobie przywykłem rozmawiać!Pancerni nie zareagowali, ale wyraz ich twarzy stawał się coraz bardziej niesympatyczny, a żelazne rękawicecoraz mocniej zaciskały się na ozdobnych tręzlach.Jaskier najwyrazniej tego nie dostrzegał.- No, cóż to z wami? - zapytał wyniośle.- Czego się tak gapicie, rycerzu? Tak, do was mówię, panie słupieczarny! Czemu miny robicie? Ktoś wam powiedział, że jeśli zmrużycie oczy i wysuniecie w przód dolnąszczękę, będziecie wyglądać po męsku, mężnie, dostojnie i groznie? Nabrał was ten ktoś.Wyglądacie nakogoś, kto od tygodnia nie miał szczęścia porządnie się wysrać!- Brać ich! - wrzasnął do knechtów pierworodny syn Anzelma Aubryego, nosiciel tarczy z trzema sercami.Słup czarny z rodu Papebrocków dzgnął rumaka ostrogami.- Brać ich! W łyka hultajów!Szli za końmi, ciągnieni na powrozach łączących ich skrępowane nadgarstki z łękami siodeł.Szli, a niekiedybiegli, bo jezdzcy nie żałowali ani wierzchowców, ani jeńców.Jaskier dwukrotnie wywalił się i kilka chwiljechał na brzuchu, wrzeszcząc, aż litość brała.Stawiano go na nogi, mało litościwie ponaglając drzewcemoszczepa.I gnano dalej.Kurz łzawił i oślepiał oczy, dusił i wiercił w nosie.Pragnienie paliło gardła.Jedno było pocieszające - droga, którą ich gnano, wiodła na południe.Geralt podróżował oto nareszcie wewłaściwym kierunku, i to wcale szybko.Nie cieszył się jednak.Bo zupełnie inaczej wyobrażał sobie takąpodróż.Na miejsce dotarli w momencie, gdy Jaskier ochrypł od bluznierstw mieszanych z wołaniem o miłosierdzie,a ból w łokciu i kolanie Geralta stal się istną torturą, na tyle dotkliwą, by Wiedzmin zaczął rozważaćpodjęcie radykalnych, choćby i rozpaczliwych akcji.Dotarli do wojskowego obozu, rozmieszczonego dokoła zrujnowanej, na wpół spalonej warowni.Zapierścieniem straży, koniowiązów i dymiących biwakowych ogni ujrzeli ozdobione proporcami namiotyrycerstwa, otaczające obszerny i ruchliwy majdan za porozwalaną i osmaloną palisadą.Majdan okazał siękresem ich wymuszonej wędrówki.Ujrzawszy koryto do pojenia koni, Geralt i Jaskier napięli powrozy.Jezdzcy nie byli początkowo skłonnipuścić ich do wodopoju, ale syn Anzelma Aubry'ego przypomniał sobie widać o rzekomej znajomości Jaskraze swym rodzicielem i zechciał być łaskawy.Wepchnęli się między konie, napili, obmyli twarzeskrępowanymi rękoma.Szarpnięcie postronków wkrótce przywiodło ich rzeczywistości.- Kogoście mi znowu przywiedli? - spytał wysoki i szczupły rycerz w szmelcowanej, bogato złoconejzbroicy uderzając rytmicznie buzdyganem o ornamentowaną taszkę.- Nie mówcie mi aby, że to kolejniszpiedzy.- Szpiedzy albo dezerterzy - potwierdził syn Anzelma Aubry'ego.- Pojmaliśmy ich w obozie nad Chotlą,gdyśmy znieśli nilfgaardzki podjazd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]