Podstrony
- Strona startowa
- Clark Hulda Kuracja życia wg dr Clark
- Górniak Alicja Trylogia Krew Życia 01 Pierwsze szeć kropli
- Brzezińska Anna Wykłady z psychologii rozwoju człowieka w pełnym cyklu życia
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Czechow Antoni Drobiazgi zycia
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (3)
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (2)
- Drobiazgi zycia Czechow A
- Thomas Harris Hannibal
- PoematBogaCzlowieka k.2z7
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kim, do licha, jesteœmy? Australijski major o chorobliwej têsknocie za pistoletem.Miêdzynarodowy mieszaniec o zagadkowej przesz³oœci.Angielski fanatyk z niedorozwiniêtym umyslem.Francuski obie¿yœwiat i ja, pó³ Brytyjczyk, pó³ Eurazyjczyk.Co nas w³aœciwie ³¹czy? Nasze zainteresowania s¹ w tej chwili jednakowe, bo sprowadzaj¹ siê do najprymitywniejszych potrzeb.Jeœæ, piæ, utrzymaæ siê przy ¿yciu.Ale czy w odmiennych warunkach mia³bym o czym rozmawiaæ z Tannerem lub Alcockiem? Czy obchodzi³yby mnie tajemnice McNeilla lub upodobania Duvala?”W tym momencie przerwa³ siê tok jego myœli.Na zielonkawym, niewysokim krzewie, tu¿ obok œcie¿yny, zauwa¿y³ wisz¹ce, w³ochate, okr¹g³e orzeszki.-ChodŸcie tutaj prêdzej -zawo³a³.-Wyœmienite ¿arcie!-Co to za œwiñstwo? -spyta³ niedowierzaj¹co Tanner.- Rambutan [70] - odpar³ jednym s³owem Peter.- Hê? Mów po ludzku!- Rambutan.Jadalne, smaczne, po¿ywne, nie truj¹ce.Poczêli roz³upywaæ i gryŸæ orzechy, które istotnie okaza³y siê smaczne i aromatyczne.Australijczyk, zerwawszy ostatni rambutan, rozejrza³ siê doko³a i znalaz³ w pobli¿u krzaki z jakimiœ jagodami.By³y ciemne i soczyste.Urwa³ kilka, przyniós³ Peterowi.- Spróbuj, mistrzu, Je¿eli ciê diabli nie wezm¹, popróbuje i ja.Znasz siê przecie¿ na d¿ungli, prawda?Shannon rozgryz³ jagodê, stwierdzi³, ¿e smakowa³a nieŸle i poinformowa³ kolegów, i¿ zwykle w d¿ungli stosowaæ mo¿na regu³ê nastepuj¹c¹: je¿eli coœ ma dobry smak, jest nieszkodliwe dla zdrowia.- Zwykle, ale nie zawsze.Te jagody powinny byæ jednak dobre, chocia¿ nigdy ich poprzednio nie widzia³em.- ¯yjesz jeszcze, Peter?- Jak widzisz, Geoff.Jagody czêœciowo uœmierzy³y pal¹ce pragnienie.U³amali ga³¹zki z nie znanego im drzewa, obdarli z liœci i podpieraj¹c siê tymi zaimprowizowanymi laskami ruszyli w dalsz¹ drogê.Ze wzglêdu na Duvala zatrzymywali siê czêsto, przysiadali na ziemi dla odpoczynku.Francuz, chocia¿ wspomagany na przemian przez Tannera i McNeilla, ci¹gle pozostawa³ w tyle, ledwie porusza³ nogami.Nawet Alcock, którego obchodzi³a wy³¹cznie w³asna osoba, zauwa¿y³ jego stan.Podszedl ukradkiem do chorego i szepn¹³ mu do ucha:- Memento mori.Módl siê za sw¹ duszê, bracie.- Allez-vous-en [71] - odpar³ s³abym g³osem Duval.Nagle Peter podskoczy³, rzuci³ siê do przodu, zamachn¹³ raz i drugi lask¹, uderzy³ ni¹ kilkakrotnie o ziemie, wydaj¹c bojowe okrzyki.Po chwili obróci³ siê do kolegów i podniós³ w górê laskê, na której koñcu zwisal d³ugi, cienki.kszta³t.Twarz Petera poblad³a pod opalenizn¹ i pokrywaj¹cym j¹ zarostem.- Zapamiêtajcie wygl¹d tego diabelstwa - powiedzial.- To w³aœnie jest przyjaciel kraut.- O Jezu Nazareñski.- stêkn¹³ Alcock.Powlekli siê dalej w milczeniu, tylko Tanner, przechodz¹c ko³o porzuconej na œcie¿ce ¿mii, splun¹³ na ni¹ pogardliwie.Wytrwale pod¹¿ali dró¿k¹, przystawali, czasem przysiadali na wilgotnym, paruj¹cym gruncie.Czasem udawa³o im siê zerwaæ jadalne jagody i owoce, bardzo teraz przydatne, bo sk¹pe zapasy po¿ywienia, zabrane z tubylczej wioski, zupe³nie siê wyczerpa³y, a resztk¹ wody Shannon napoi³ chorego Francuza.Czêsto musieli czekaæ na Duvala, którego stan pogarsza³ siê z godziny na godzinê.Po po³udniu Peter zatrzyma³ siê, poci¹gn¹³ nosem.Poczu³ delikatny zapach pal¹cego siê drzewa sandalowego.Oznacza³o to, i¿ znaleŸli siê w pobli¿u jakiejœ wsi.Podeszli bli¿ej i ukryci w g¹szczu obserwowali.Ujrzeli kilkanaœcie sza³asów, paru krêc¹cych siê doko³a krajowców.Najbardziej jednak zainteresowa³a ich studnia, z której ciemnoskóre kobiety czerpa³y wodê do drewnianych wiader.- ChodŸmy, tam jest woda.¿ycie - jêkn¹³ Alcock.- Tam mog¹ byæ Japoñczycy - zauwa¿y³ Shannon.- Z pomoc¹ bosk¹ nic siê nam nie stanie!Za porad¹ Petera odczekali jednak, a¿ zapad³a podzwrotnikowa noc.Gdy w kam pongu ucich³y odg³osy ludzkiego ¿ycia, podkradli siê do studni i d³ugo delektowali ch³odnym napojem.Pili, opryskiwali siê, obmywali, ¿a³uj¹c jednoczeœnie, ¿e nieroztropnie porzucili po drodze puste tykwy.Ko³o studni le¿a³a wielka kupa jadalnych korzeni jamu, które nabrali w garœcie, upchali po dziurawych kieszeniach, wype³nili nimi chusty z g³ów i znikli w d¿ungli jak duchy.- To by³a uczta - zauwa¿y³ s³abym g³osem Duval.- W dodatku tania.A bon marche.- Nawet zupe³nie darmo - odpar³ weso³o McNeill.- Ale ty, Henri, nic nie jad³eœ.- Nie mam apetytu, mon cher [72],Shannon wyprowadzi³ ich daleko od wioski.OdnaleŸli stosowne drzewa, wdrapali siê na nie, jak poprzednio przewi¹zali lianami i prze¿uwszy resztki korzeni jamu zapadli w sen.Peter bardzo Ÿle spa³ tej nocy.Drzewne legowisko by³o niewygodne, poza tym mêczy³y go zjawy, widziad³a.Powtórnie prze¿ywa³ ucieczkê z Pasir Pandziang, wy³amywa³ wraz z Johnem Vincentem bramê obozu, podpiera³ rannego Hitchcocka, wyrywa³ polskiego marynarza z paszczy rekina, przywo³ywa³ holendersk¹ lataj¹c¹ ³ódŸ, skierowywa³ j¹ na powrót do Singapuru i na Pó³wysep Malajski.A potem obraz siê zmieni³.Peter znalaz³ siê w kabinie „B jak Betty”, szed³ na spotkanie wrogich samolotów.Lecia³ wci¹¿ wyzej i wy¿ej i nagle doko³a pojawia³y siê „Zero”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]