Podstrony
- Strona startowa
- Clark Hulda Kuracja życia wg dr Clark
- Górniak Alicja Trylogia Krew Życia 01 Pierwsze szeć kropli
- Brzezińska Anna Wykłady z psychologii rozwoju człowieka w pełnym cyklu życia
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- Czechow Antoni Drobiazgi zycia
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (3)
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (2)
- Drobiazgi zycia Czechow A
- Sean Russel Wojna Łabędzi #2 Wyspa bitwy
- Alfred Szklarski Tomek Wsrod Lowcow Glow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ca³oœæ porusza³a siê niezwykle szybko i absolutnle bezszelestnie.Szli w takim tempie, ¿e nawet zahartowany, wytrenowany i wytrzyma³y na wszelkie trudy Peter z ledwoœci¹ dotrzymywa³ kroku, a McNeill czasami pozostawa³ w tyle i musia³ chwilami biec, by nie wypaœæ ze swego miejsca w szeregu.Po dwóch godzinach Mannock zarz¹dzi³ krótki odpoczynek, a podchodz¹c do swych goœci, jak nazywa³ uciekinierów z Pasir Pandziang, wyjaœni³:- Takie tempo jest konieczne.Musimy dzia³aæ z zaskoczenia, bo nasz ostatni wypad z pewnoœci¹ ich zaalarmowa³.Jawa to nie Sumatra.Jest gêsto zaludniona, ma dobr¹ komunikacjê drogow¹ i nawet kolejow¹, po³¹czenia te³efoniczne.- Czy myœlisz, ¿e mog¹ siê nas spodziewaæ w Tarakuk? - spyta³ Tanner, który od pamiêtnych popisów strzeleckich by³ z Mannockiem na „ty”.Partyzant potrz¹sn¹³ g³ow¹.Spieszy³ siê dlatego, ¿e tamta wyprawa by³a przeprowadzana w zupe³nie innym kierunku.Japoñczycy - wed³ug Monnocka - byli chytrzy i sprytni, ale nauczyli partyzantów, jak trzeba prowadziæ walkê w d¿ungli.Nale¿a³o ich pobiæ ich w³asn¹ broni¹.Szukaæ z pewnoœci¹ bed¹ w pobli¿u Merak, o trzydzieœci kilometrów od Tarakuk, mo¿e nawet jeszcze dalej, w ka¿dym razie nie tutaj.Poza tym nie domyœl¹ siê, ¿e po tamtej za¿artej potyczce partyzanci zdolni s¹ do nowej, natychmiastowej akcji.Pokrzepieni kilku garœciami ry¿u i ³ykiem wody z manierek ruszyli dalej.Shannon nie móg³ wyjœæ z podziwu, widz¹c ³atwoœæ, z jak¹ odzia³ porusza³ siê w d¿ungli, w nieprzebytym w nieprzebytym zdawa³oby siê g¹szczu, jak bezb³êdnie odszukiwa³ niewidoczne dla oka przejœcia i nie zbacza³ z powziêtego kierunku.Grupka par³a do przodu z niezmienion¹ prêdkoœci¹, nie pozostawia³a za sob¹ ¿adnego œladu, nie wydawa³a ¿adnego odg³osu.Gromada uzbrojonych obszarpzñców mog³aby przesun¹æ siê tu¿ obok najczujniejszego posterunku nieprzyjaciela nie dostrze¿ona i nie dos³yszana.By³o póŸne popo³udnie, gdy Tommy, ze swymi Jawajczykami zatrzyma³ siê, a kiedy Mannock z reszt¹ przybli¿y³ siê do niego, odwróci³ siê i powiedzia³ szeptem:- Przed nami Tarakuk.- Zostajemy tutaj - zdecydowa³ równie¿ szeptem Mannock.- Proszê obj¹æ komendê - zwróci³ siê do McNeilla.- Ja z „Tigerem” i Tommym pójdziemy przew¹chaæ, jak sprawy wygladaj¹.- Zastanowi³ siê i doda³: — Majorze Tanner, mo¿e przejdzie siê pan z nami, pañska rêka to bezcenny skarb.A pan, poruczniku Shannon, jako myœliwiec ma sokoli wzrok - spojrza³ zachêcaj¹co na Petera.– O ile wiem, ma pan specjalne powody do rozrachunków z „¿ó³tkami” - popatrzy³ wymownie na blizny na twarzy lotnika i na pó³ rozciête ucho.Jestem gotów - brzmia³a natychmiastowa odpowiewiedŸ, mimo ¿e Peter odczuwa³ stale narastaj¹ce zmêczenie.Piêciu zwiadowców wesz³o dalej w d¿unglê, posuwaj¹c siê teraz znacznie wolniej i ostro¿niej.G¹szcz stopniowo przerzedza³ siê, a¿ wreszcie urwa³ i otworzy³ na szerokie pole ry¿owe.O kilometr dalej widnia³y drewniane zabudowania Tarakuk, sporej mieœciny, z³o¿onej z kilkuset domów.Na polu pracowali ludzie, pomiêdzy zabudowaniami krêci³y siê jakieœ postaci, ale z tej odleg³oœci trudno by³o stwierdziæ, kim.by³y i czy nosi³y mundury.- Co pan widzi, Shannon? - szepn¹³ Mannock.Peter nieco przymru¿y³ oczy, przes³oni³ je daszkiem d³oni.- Japoñczycy - odpowiedzia³ po namyœ³e.- Z ca³¹ pewnoœci¹ Japoñczycy.Mannock skin¹³ g³ow¹.- Tommy! Przespaceruj siê, policz „¿ó³tków”.Ale ostro¿nie.Tommy, bez wsypy i bez strzelaniny.Nie pchaj siê do miasta, przepytaj ludzi w polu.Tommy bez s³owa zdj¹³ koszulê, odpasa³ pistolet i wrêczy³ go Tannerowi, z przegubu jednej d³oni odpi¹³ zegarek, z przegubu drugiej kompas na skórzanym pasku.Przesun¹³ siê krzakami nieco w bok, a potem, zerwawszy narêcz jakichœ liœci i po³o¿ywszy je na ramieniu, œmia³o wyszed³ na pole.Wygl¹d jego nie ró¿ni³ siê niczym od wygl¹du pracuj¹cych Jawajczyków.Widzieli go przez chwilê, jak beztrosko, swobodnym i wolnym krokiem maszerowa³ miedz¹, mijaj¹c krajowców, potem znik³ z oczu za niewielkim bambusowym gajem.- Tommy zna siê na tego rodzaju robocie - poinformowa³ z dum¹ Mannock.W pó³ godziny póŸniej Tommy wychyn¹³ z g¹szczu bezszelestnie jak duch.Przykucn¹³ obok Mannocka i zda³ raport.W Tarakuk od dwóch tygodni stacjonowa³a kompania piechoty w sile dwustu piêædziesiêciu ludzi.Wyposa¿ona by³a w dodatkowy pluton ciê¿kich karabinów maszynowych, Ale dzisiejszego dnia o œwicie wiêkszoœæ Japoñczyków poœpiesznie opuœci³a miasteczko.Podobno otrzymali wiadomoœæ o jakiejœ partyzanckiej akcji w okolicach Merak.- Nasza ostatnia wyprawa - mrukna³ Mannock.- Oczywiœcie - odparl Tommy.W Tarakuk pozosta³o zaledwie oko³o piêædziesiêciu ludzi, dowodzonych pzez jednego oficera.Pnniewa¿ z Tarakuk do Merak nie wiod³a ¿adna bita droga, wiêc Japoñczycy pozostawili ciezarówki i wymaszerowali na piechotê.By³a to okolicznoœæ bardzo pzychylna, bowiem trudno by³o spodziewaæ siê powrotu kompanii przed wieczorem nastepnego dnia, a mo¿e nawet jeszcze póŸniej.Tommy zddo³a³ wywiedzieæ siê, ¿e w okolicy nie stacjonowa³a ¿adna inni jednostka, a okupowane przez Japoñczyków lub wybudowane przez nich lotniska po³o¿one by³y daleko, we wschodniej stronie.- Za³oga obozów? – spyta³ Mannock.Tommy wzruszy³ ramionami.- Nie jestem wszechwiedz¹cy – burkn¹³, wci¹gaj¹c koszulê i dopinaj¹c sprz¹czki zegarka oraz kompasu.- O ile wiem, mêskiego obozu pilnuje kilkudziesiêciu ¿o³nierzy, ¿eñskiego kilkunastu.- Dok³adnie?- Nie wiem.Mannock podniós³ sie ostro¿nie.- Idziemy do obozów.Musimy sie tam rozojrzeæ.- Ryzykowna zabawa - stwierdzi³ obojêtnie „Tiger”.- Wszystko jest tutaj ryzykowne! - rozgniewa³ siê Mannock.- ProwadŸ., Tommy!Do obozu jeñców dotarli tu¿ przed zmierzchem.Wiod³a tam z Tarakuk dosyæ szeroka, ale nie brukowana droga, wij¹ca siê zygzakowato najpierw pomiêdzy ry¿owymi polami, potem wpadaj¹ca w kokosowy las i dalej w gêst¹ d¿unglê, by wreszcie wywieœæ na obszern¹ polanê.Zwiadowcy, posuwaj¹cy siê g¹szczem równolegle do drogi, przystanêli na skraju d¿ungli i lustrowali teren wzrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]