Podstrony
- Strona startowa
- Ian Cameron Esslemont Imperium Malazańskie 02 Powrót Karmazynowej Gwardii 01
- Dziewanowski Kazimierz Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
- James Wallance Bill Gates i jego imperium Micr
- Gamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz Przybylek
- Feist Raymond E & Wurts Janny Imperium 01 Córka Imperium
- Feist Raymond E & Wurst Janny Imperium 03 WÅ‚adczyni Imperium
- Forsyth Frederick Negocjator (4)
- Gaardner Jostein Swiat Zofii
- Stalo sie jutro Zbior 31
- Dziedzictwo Gregory Philippa(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego potomkowie i spadkobiercy należeli do finansowej elity Kalga-na. Hangar zajmuje wiele mil kwadratowych, przy czym nazwa hangar zu-pełnie nie oddaje jego charakteru.Właściwie jest to hotel hotel dla statków.Podróżny płaci z góry i otrzymuje dla swego statku miejsce postojowe, z które-go może w każdej chwili wznieść się w przestrzeń.Goście mieszkają w swoichwłasnych statkach.Można oczywiście korzystać za odpowiednią opłatą z normal-nych usług hotelowych, takich jak wyżywienie i opieka lekarska, proste naprawystatków oraz komunikacja krajowa.Skutkiem tego, turysta, płacąc łącznie za miejsce w hangarze i hotel, wydajemniej, niż gdyby musiał płacić za jedno i drugie oddzielnie.Właściciele gruntów,na których znajduje się hangar, wydzierżawiają je za dobrą zapłatą.Rząd ściągawysokie podatki.Wszyscy są zadowoleni.Nikt na tym nie traci.To proste!Człowiek, który przemierzał teraz zadaszone, szerokie korytarze łączące nie-zliczone skrzydła hangaru , zastanawiał się niegdyś nad nowatorstwem i uży-tecznością opisanego wyżej systemu, ale rozważania takie dobre były w czasiebezczynności, natomiast zupełnie nieodpowiednie w chwili obecnej.Wzdłuż korytarzy ciągnęły się długie, równe rzędy statków spoczywającychnieruchomo w dokładnie wytyczonych komorach.Mężczyzna mijał obojętnierząd za rzędem.Znał się doskonale na swojej robocie i jeśli wcześniej przestu-diowany rejestr statków nie dostarczył mu dokładnych informacji o tym, czegoszukał, określając jedynie z grubsza poszczególne skrzydła, z których każde go-ściło setki statków, to jego fachowa wiedza pozwalała mu znalezć wśród tychsetek ten jeden jedyny, którego szukał.Martwą ciszę przerwało lekkie westchnienie, kiedy zatrzymał się i zniknął zajednym z rzędów statków.Wyglądał jak mrówka w cieniu wyniosłych, nierucho-mych, metalowych potworów.Tu i ówdzie oświetlone iluminatory wskazywały na obecność turystów, któ-rzy wrócili wcześniej z miasta, przekładając własne, proste lub bardziej intymnezabawy nad udział w zorganizowanej, masowej rozrywce.Mężczyzna zatrzymał się i na pewno uśmiechnąłby się, gdyby wiedział, coto uśmiech.W każdym razie, mimo że jego twarz pozostała nieruchoma, jegozwoje mózgowe na pewno wykonały coś, co było intelektualnym odpowiednikiemuśmiechu.Statek, obok którego stanął, miał gładką, lśniącą powierzchnię i widać było, że90jest szybki.Jego szczególny kształt był tym, czego mężczyzna ów szukał.Nie byłto zwykły model.W tamtych czasach większość statków tego sektora Galaktykialbo naśladowała statki Fundacji, albo była dziełem jej inżynierów.Ten jednakbył inny.Był to statek z Fundacji.Wskazywały na to chociażby niewielkie wy-brzuszenia na jego powierzchni kryjące aparaturę wytwarzającą ekran ochronny,który mogły posiadać tylko statki Fundacji.Ale dla doświadczonego oka były tamteż inne oznaki jego przynależności.Mężczyzna działał bez wahania.Elektroniczna bariera odgradzająca statek od korytarza i od innych statków świadectwo poszanowania przez zarząd hangaru prywatnej sfery życia jegogości, nie była żadną przeszkodą.Pod wpływem specjalnego, neutralizującego jejdziałanie przyrządu, którym dysponował mężczyzna, ustąpiła łatwo i szybko, nieuruchamiając alarmu.Tak więc pierwszym sygnałem wewnątrz statku świadczącym o obecności in-truza na zewnątrz był stłumiony i nieomal przyjazny dzwięk brzęczyka w salonie,który to dzwięk był efektem zakrycia przez owego intruza fotokomórki umiesz-czonej obok głównego włazu.W czasie, gdy ów tajemniczy mężczyzna prowadził swe poszukiwania, Torani Bayta siedzieli w swym statku i mimo jego stalowych ścian nie czuli się zbytbezpiecznie.Błazen Muła, który zdążył już im wyznać, iż jego wątła osoba nosiwspaniałe, pańskie nazwisko Magnifico Giganticus, siedział zgarbiony przy stolei zmiatał jedzenie ze stojącego przed nim talerza.Podnosił głowę znad talerza tylko po to, by swymi smutnymi, brązowymioczyma śledzić ruchy Bayty krzątającej się w pomieszczeniu, gdzie siedział, a bę-dącym połączeniem kuchni i spiżarni. Wdzięczność słabej istoty jest niewiele warta wymamrotał ale maszją, pani, albowiem przez ostatni tydzień jadałem jedynie ochłapy, a choć ciałomam wątłe, mój apetyt jest wprost nieprzyzwoicie wielki. No więc jedz! rzekła Bayta z uśmiechem. Nie trać czasu na podzię-kowania.Zdaje się, że macie w Galaktyce Zrodkowej jakieś powiedzenie na tematwdzięczności. Istotnie, pani.Jak mi mówiono, rzekł kiedyś pewien mędrzec: Prawdziwejwdzięczności nie wyraża się pustymi słowami.Niestety, pani, wydaje się, że całyskładam się tylko z pustych słów.Kiedy moje puste gadanie bawiło Muła, dawałmi strój dworski i nazywał mnie wspaniale Magnifico , bo musisz wiedzieć,pani, że przedtem zwałem się po prostu Bobo, co mu się nie podobało, ale kiedymoje puste gadanie przestawało go bawić, wtedy na moje biedne kości spadał gradbatów i kuksańców.W drzwiach prowadzących od kabiny pilota ukazał się Toran. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać, Bay.Mam nadzieję, żeMuł potrafi zrozumieć, że statek Fundacji to skrawek jej terytorium.91Magnifico Giganticus, niegdysiejszy Bobo, otworzył szeroko oczy i wykrzyk-nął: Wielka jest potęga Fundacji, przed którą drżą nawet okrutni słudzy Muła! Ty także słyszałeś o Fundacji? spytała Bayta, lekko się uśmiechając. A któż nie słyszał? głos Magnifico przeszedł w tajemniczy szept. Niektórzy powiadają, że jest to świat potężnej magii, ognia, który pochła-nia całe planety, i innych niezwykłych tajemnic.Mówią też, że nawet największeznakomitości Galaktyki nie cieszą się takim szacunkiem i poważaniem, jak czło-wiek, który może tylko powiedzieć Jestem obywatelem Fundacji , choćby byłprzy tym prostym górnikiem czy nawet niczym, tak jak ja. Ach, Magnifico odezwała się Bayta nigdy nie skończysz, jeśli bę-dziesz wygłaszał przemowy.Dam ci trochę pachnącego mleka.To dobre.Postawiła dzbanek z mlekiem na stole, łagodnie wypchnęła Torana z kuchnii wyszła za nim. Torie, co z nim zrobimy? wskazała na kuchnię. Co masz na myśli? Wydamy go, jeśli zjawi się tu Muł? A co innego możemy zrobić? jego głos zdradzał niepokój, a potwierdziłto ruch dłoni, którym odsunął z czoła mokry kosmyk włosów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]