Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Knaak Richard A WarCraft Dzien Smoka
- Astolphe de Custine Listy z rosji
- Giovanni Boccaccio Dekameron tom 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jezdzcy wydali długi, radosny okrzyk wojenny.Z licznychobozów dobiegły w odpowiedzi jękliwe śpiewy.Młodzieńcy krążyli między obozami akolumną, unosząc włócznie.Niektórzy stawali na końskich grzbietach, inni zaś zeskakiwalina ziemię i biegli obok wierzchowców, trzymając ręce w ich grzywach.- Będziesz miała z nimi mnóstwo roboty - powiedział Rillish do Nadir, która akuratjechała u jego boku.Przeszyła go długim, zdziwionym spojrzeniem, a potem popędziławierzchowca, zaciskając kolana na jego bokach.Dla Rillisha i jego oddziału rozbito odrębny obóz.Porucznik zajął się jego organizacją, wtowarzystwie sierżanta %7łyłki.- Co o tym sądzisz, poruczniku? - zapytał %7łyłka, gdy obserwowali trudzących siężołnierzy.Niektórzy rozbijali namioty, inni zaś wznosili imitacje jurt z koców i płaszczówrozłożonych na szkieletach z gałęzi.Rozpalono ogniska, a w glinianych garnkach nadogniskami gotowała się woda.- Nie mam pewności, rzecz jasna.Zapewne uda się zorganizować coś w rodzaju armii.Nie ulega wątpliwości, że zamierzają zaatakować najezdzców.Rillish zauważył spojrzenie żołnierki, która pomogła mu uciec z fortu.Pozdrowił jąskinieniem głowy.Zasalutowała, uśmiechając się szeroko.- Jak ona właściwie się nazywa, %7łyłka? - zapytał idącego obok sierżanta.- Ach, to będzie kapral Talia, poruczniku.Jest instruktorem szermierki.Chłopakówgówno obchodzi technika.Myślą, że silna ręka i twardy łeb pozwolą im wygrać każdą walkę.Ale dziewczyny rozumieją, że tylko ona może im zapewnić przewagę.- Masz rację, %7łyłka.Dziękuję.- Może udałoby się urządzić szkolenia? W czasie przeznaczonym na odpoczynek iprzegrupowanie.Jesteś na nogach już od pewnego czasu.- Dziękuję, %7łyłka, ale znasz regulamin.Tylko oficerowie mogą ćwiczyć z oficerami.-Rillish potarł nos.- O ile dobrze pamiętam, zbyt wielu z nich ginęło przeszytych mieczami.- Skoro tak mówisz, poruczniku.Dowództwo jest jednak daleko, a niektórzy moglibypodawać w wątpliwość, czy w ogóle jesteśmy jeszcze w armii, jeśli podążasz za tokiemmojego myślenia.Rillish zatrzymał się przed jurtą.Wickanie przydzielili mu ją, choć z pewnościąrozpaczliwie brakowało im schronień.- Dziękuję, %7łyłka, ale w dniu, gdy podążę za tokiem twojego myślenia, zerwę z siebieubranie i skoczę nago do lodowatych wód Przesmyku.- To wszystko przez gorzałę, poruczniku.- Zostało nam jeszcze trochę?- Wszystko zużyliśmy do trucia nieprzyjaciela.- Cóż za straszliwe marnotrawstwo.- Ale jedna butelka dostała awans.- To prawda.Chwileczkę, pozwól mi zgadnąć.Nazywa się teraz Korbuteika Dom.%7łyłka odwrócił z uśmiechem wzrok.- Słyszałeś to już, prawda? - zapytał.- Wiele razy.A jeśli chodzi o tę jurtę.- Słucham, poruczniku? - Oddaj ją jutro Wickanom.- Tak jest.Pózną nocą %7łyłka zatrzymał się obok posłania kapral Talii i obudził ją trąceniem stopy.Kobieta otworzyła oczy.Sierżant wyjął spod płaszcza butelkę.- Czemu nie zaproponujesz łyka porucznikowi? - zapytał.- A czemu nie widzę tu jego zamiast twojej żałosnej gęby?- To tradycjonalista.Uważa, że szarża to problem.Wsparła się na łokciu.- Oho, a więc tak to wygląda.Kwestia nacisków.- Wzięła butelkę z rąk %7łyłki.- Zostajemi postawić go przed faktem dokonanym.Zasalutował drwiąco.- Tylko nie zwlekaj.Ta jurtajutro zniknie.Oddalił się z myślą, że to dobrze, że porucznik stanął już na nogi, ale obowiązkiemkażdego sierżanta jest dbać o jak najlepsze samopoczucie przełożonego.o ile należy on dotych, których warto ratować.W ciągu kilku następnych dni Rillish rzadko oglądał młodychWickan, których poznał podczas marszu.Wszystkich adoptowały rodziny z ich klanów,natomiast Grzywa, Nul i Nadir pogrążyli się w zażartych debatach, toczonych dzień i nocwokół centralnego pierścienia jurt.Uczestnicy przychodzili i odchodzili, czasami kładli sięspać, a potem wracali, by na nowo podjąć te same spory.Porucznik cieszył się, że nie bierzew tym udziału.I tak już niepokoiła go myśl o tym, co go czeka.Rezygnacja wydawała mu sięcoraz atrakcyjniejszą perspektywą, zwłaszcza od chwili, gdy połączyły go intymne stosunki zkapral Talią.Uważał, że to komplikuje sytuację w hierarchii dowodzenia.Co, jeśli pojawi sięszansa awansu i zrobi Talię sierżantem? Ludzie będą się uskarżać na faworyzację.A jeśli tegonie zrobi? Powiedzą, że potraktował ją niesprawiedliwie.Nie było dla nich dobrego wyjścia,chyba że przestanie być jej przełożonym.To rozstrzygało sprawę.Problem w tym, że nie miał komu złożyć rezygnacji.Siedział ze skrzyżowanymi nogami na posłaniu, a na jego kolanach spoczywały dwauntańskie miecze.Owinął osełkę w szmatę i schował broń.A gdyby znalazł kogoś, formalnierzecz biorąc, starszego stopniem? Wstał i przywołał gestem najbliższego żołnierza.- Znajdz Nula albo Nadir i przekaż im, że mam do nich sprawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]