Podstrony
- Strona startowa
- Asimov Isaac Nagie slonce (SCAN dal 1013)
- Asimov Isaac Narodziny Fundacji (SCAN dal 10
- Asimov Isaac Fundacja i Imperium
- Asimov Isaac Druga Fundacja (2)
- Asimov Isaac Agent Fundacji
- Azazel (1988) Asimov Isaac
- Asimov Isaac Fundacja i Imperium (2)
- Asimov Isaac Druga Fundacja
- Listy Starego Diabla Do Mlodego
- Vina Jackson 04 OsiemdziesiÄ…t Dni Bursztynowych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy wie pan, czymjest pompowanie dla ludzkości? To nie tylko darmowe, czyste i obfite zródło energii.Niechpan spojrzy dalej.To oznacza, że ludzkość nie musi już pracować wyłącznie na utrzymanie.Po raz pierwszy w historii ludzie mogą zwrócić swą zbiorową inteligencję kuniezmiernie istotnemu zagadnieniu rozwijania swego prawdziwego potencjału.Dla przykładu,ostatnie dwa i pół wieku w medycynie pozwoliło przedłużyć ludzkie życie niewiele ponadgranicę stu lat.Gerontolodzy ciągle mówią nam, że nic, teoretycznie przynajmniej, nie stoi naprzeszkodzie ludzkiej nieśmiertelności, ale jak dotąd nie można było tym tak naprawdę sięzająć.- Nieśmiertelność! - rzucił gniewnie Lamont.- Jeszcze jedna mrzonka!- Chyba pan doskonale nadaje się do tego, by oceniać mrzonki, profesorze -powiedział Chen.- Dopilnuję, by rozpoczęto badania nad nieśmiertelnością.Ale to nienastąpi, jeżeli zatrzymamy pompowanie.Wtedy bylibyśmy znowu zdani na drogą energię,trudną do otrzymania i brudną.Dwa miliardy mieszkańców Ziemi musiałoby wrócić dozdobywania środków na życie i mrzonka o nieśmiertelności pozostałaby tylko mrzonką.- I tak się stanie.Nikt nie będzie nieśmiertelny.Nikt nie osiągnie nawet przeciętnejdługości życia.- Ach, to tylko pana teoria.Lamont oszacował możliwości i zdecydował się na ryzyko.- Panie Chen, chwilę temupowiedziałem, że nie chciałbym wyjaśniać, skąd wiem, że paraludzie są zaniepokojeni.Pozwoli pan, że spróbuję to zrobić.Nawiązaliśmy kontakt.Otrzymaliśmy ich przesyłki.- Tak, a czy potrafi pan je zinterpretować?- Dostaliśmy słowo po angielsku.Chen lekko się zmarszczył.Włożył nagłe ręce do kieszeni, wyciągnął przed siebienogi i rozsiadł się wygodnie na swym fotelu.- Co to za słowo?- Fear ! - Lamont nie poczuwał się do napomknięcia o błędzie ortograficznym.- Fear - powtórzył Chen - i co to znaczy według pana?- Czy nie jest jasne, że pompowanie napełnia ich obawą?- Wcale nie.Gdyby się obawiali, sami by je zakończyli.Myślę, że się boją, ale tego,że nasza strona zatrzyma Pompy, co zresztą dał pan im do zrozumienia.Jeśli my sięzatrzymamy, tak jak pan tego chce, oni też musieliby to zrobić.Sam pan powiedział, że beznas nie mogą kontynuować, to dwustronny układ.Nie może pan ich winić za to, że sięniepokoją.Lamont nic nie mówił.- Rozumiem - stwierdził Chen - o tym pan nie myślał.No więc, w takim razie,zajmiemy się nieśmiertelnością.Jak mi się zdaje, cel ten zyska sobie powszechne poparcie.- Poparcie - wycedził Lamont.- Nie wiedziałem, że ma dla pana jakieś znaczenie.Ilema pan lat?Przez chwilę Chen mrugał szybko, po czym odwrócił się.Wyszedł z pokoju szybkimkrokiem, z zaciśniętymi rękami.Pózniej Lamont przejrzał jego biografię.Chen miał sześćdziesiąt lat, a jego ojcieczmarł w wieku sześćdziesięciu dwóch.Ale to było już nieważne.9.- Nie wyglądasz mi na kogoś, komu się powiodło - powiedział Bronowski.Lamont siedział w swoim laboratorium, wpatrując się w czubki swoich butów,konstatując obojętnie, iż wydają się niezwykle zniszczone.Pokręcił głową.- Fiasko.- Nawet wielki Chen cię zawiódł?- I tak nic by nie zrobił.Też chce dowodów.Wszyscy żądają dowodów, ale odrzucającokolwiek im się przedstawia.Tak naprawdę pragną tej cholernej Pompy albo reputacji,miejsca w historii.Chen chce nieśmiertelności.- Czego ty chcesz, Pete? - łagodnie zapytał Bronowski.- Bezpieczeństwa ludzkości - powiedział Lamont.- Zauważył żartobliwy błysk woczach swego rozmówcy.- Nie wierzysz mi?- Wierzę.Ale czego tak naprawdę chcesz?- No cóż, na Boga.- Lamont trzasnął ręką w blat biurka.- Chcę udowodnić, że mamrację.- Jesteś tego pewien?- Tak, jestem tego pewien! I niczym się nie przejmuję, ponieważ zamierzam wygrać.Wiesz, kiedy wyszedłem od Chena, prawie że gardziłem sobą.- Ty?- Tak, ja.Dlaczegóż by nie? Ciągle myślałem: za każdym razem Hallam staje na mojejdrodze.Tak długo, jak Hallam będzie przeczył moim wnioskom, wszyscy mają powód, by minie wierzyć.Dopóki Hallam stoi jak skała przede mną, muszę przegrywać.Dlaczego w takimrazie nie wykorzystałem go, nie schlebiałem mu, nie wciągnąłem go, by mnie popierał, azamiast tego szczułem go przeciwko sobie?- Sądzisz, że mógłbyś to zrobić?- Nie, nigdy.Ale zrozpaczony myślałem, no.o różnych rzeczach.Mógłbym poleciećna Księżyc.Oczywiście, kiedy pierwszy raz zraziłem Hallama do siebie, nie było jeszczekwestii zagłady Ziemi.Zrobiłem jednak wszystko, by pogorszyć sytuację, kiedy ten problemsię pojawił.Chociaż prawdę mówiąc, tak jak sugerowałeś, nic nie zwróciłoby go przeciwkoPompie.- Ale już sobą nie gardzisz?- Nie.Bo rozmowa z Chenem coś mi dała.Uświadomiła mi, że tracę czas.- Na to wygląda.- Tak, ale niepotrzebnie.Rozwiązania nie znajdziemy tutaj na Ziemi.PowiedziałemChenowi, że kiedy Słońce wybuchnie i pompowanie po naszej stronie ustanie, katastrofanastąpi także i u nich.Nie mogą bez nas kontynuować, rozumiesz?- Oczywiście, że rozumiem.- Dlaczego więc nie pomyśleć na odwrót.My też nie możemy bez nich kontynuować.W takim razie, kto by się przejmował tym, czy to my zatrzymamy Pompę, czy nie.Niech tozrobią paraludzie.- Ale czy zechcą?- Przysłali FEER.Co znaczy, że się boją.Chen powiedział, że boją się nas iobawiają się, że zatrzymamy Pompę.Ale nie wierzyłem w to tłumaczenie ani przez chwilę.Nie, oni boją się o nas i o siebie.Siedziałem cicho, kiedy Chen to sugerował.Myślał, że mnieprzyszpilił.Mylił się całkowicie.Musimy to zrobić, Mike, zostałeś mi tylko ty.Jesteśnadzieją świata.Musisz się jakoś z nimi porozumieć.Bronowski roześmiał się prawie że z dziecięcą szczerością.- Pete - powiedział - jesteśgeniuszem.- Aha, zauważyłeś.- Naprawdę tak sądzę.Zgadujesz, co chcę powiedzieć, zanim to zrobię.Przesyłałemwiadomość po wiadomości, używając ich symboli w sposób, który, jak sądziłem, mógłoznaczać Pompę i używając naszego słowa.Starałem się jak najlepiej zestawić elementy,które udało mi się zgromadzić przez wiele miesięcy, wyrażałem dezaprobatę i używałemznowu angielskiego słowa.Nie miałem pojęcia, czy mnie rozumieją, czy wszystkie wysiłkiidą na marne.Ponieważ nie dostawałem żadnej odpowiedzi, nie liczyłem na nic.- Nie powiedziałeś mi, że próbujesz zrobić coś takiego.- Cóż, ta część zadania była moją działką.Ty zajmowałeś się wyjaśnianiem parateorii.- I co się stało?- Wczoraj wysłałem dokładnie dwa słowa, po angielsku.Napisałem PUMP BAD *[*Pompa zły.]- I?- Dziś rano otrzymałem odpowiedz.Jest całkiem prosta i jednoznaczna.Jest to YESPUMP BAD BAD BAD * [*Tak pompa zły zły zły.]Spójrz na to.- Nie ma co do tego wątpliwości.- Lamont drżącymi rękami trzymał folię.- Topotwierdzenie.- Tak mi się zdaje.Komu to zaniesiesz?- Nikomu - powiedział zdecydowanie Lamont.- Nie będzie dalszych dyskusji.Powiedzą, że sfałszowałem wiadomość i że nie ma sensu zajmować się dalej tą sprawą, i nic,co sami moglibyśmy przedsięwziąć, tego nie zmieni.Po zatrzymaniu Pompy wszyscy będą nagwałt chcieli udowodnić, że to ja miałem rację i że Pompa jest niebezpieczna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]