Podstrony
- Strona startowa
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Piekara Jacek Kucharski Damian Necrosis Przebudzenie bez ilust
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (2
- Sujkowski Boguslaw Miasto przebudzone
- Makuszynski Kornel Bardzo dziwne bajki (SCAN dal 1 (2)
- Makuszynski Kornel Bardzo dziwne bajki
- Jeromin Gałuszka Grażyna Magnolia
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Michael Grant Gone. Zniknęli. Faza piąta CiemnoÂść
- Ludlum Robert Tozsamosc Bourne'a (SCAN dal 90
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To prawda, przemknęło mu wtedy przez myśl, nigdy pijącego Darka nie widział.Obaj byli w zbliżonymwieku, mieszkali niedaleko, więc okazji do takich wspomnień chyba nie powinno brakować.W pierwszym odruchu skłaniał się więc do uwierzenia Kuryłowej.Bez wyciągania wniosków, ma sięrozumieć, bo nie była jeszcze na nie pora.Wyciągnął notes, oparł się o blat, oddzielający aneks kuchenny od salonu, i zaczął wypytywać, ktogdzie wtedy był i co widział.Kuryłowa, mieszkająca w tym samym podwórku w starym domu, zaczęła pierwsza, oświadczającłamiącym się głosem, że szykowała się do spania.Jak zawsze przed snem odmawiała dziesiątkę różańcai pod koniec tej dziesiątki coś ją tknęło, spojrzała w okno, a tam gałąz uderzyła w szybę, o mało jej nierozbijając.Od lat prosiła, żeby to drzewo z tą gałęzią wyciąć sprzed jej chaty, ale synowa zabroniła, żetakie ładne, niech sobie rośnie& My sprzątałyśmy z mamą po kolacji powiedziała spokojnym, pewnym głosem Basia, najstarsza,jeszcze nim babka skończyła. Wszystkie? Wszystkie odpowiedziały razem we trzy, a Lucyna zerknęła na nie i tylko przytaknęła.Miśkiewicz odwrócił się wtedy, odruchowo spojrzał na kuchnię, lecz żadnych śladów po kolacji tamnie dojrzał.Blaty, zlew i kuchenka lśniły czystością.Jak i cały salon.Zwłoki Dariusza Kuryły i plamakrwi w okolicy jego głowy wydawały się jakimś chwilowym dysonansem.Któraś z dziewcząt (już nawet nie pamiętał która) dodała szybko, że właśnie skończyły, kiedy tatawrócił z garażu.Wszedł do domu i od razu ruszył na górę.A potem zaraz spadł. Ttttto& to& to to nie jadł z wami? zapytał przytomnie Dulęba, który cały czas jak zamurowany stałprzy drzwiach.Lucyna odpowiedziała bez namysłu: Jak szedł do garażu, to było wiadomo, że nic jadł nie będzie.Teraz komendant pomyślał, jak łatwo można było wówczas wersję córek Lucyny i jej samejzweryfikować.Wystarczyło zajrzeć tu i tam, sprawdzić naczynia na suszarce, lodówkę, kosz z resztkamipod zlewem& Wnikliwy detektyw w przypadku jakichś wątpliwości z pewnością tak by zrobił.Nikomujednak żadne wątpliwości nie przyszły wtedy do głowy.Prokurator zerknął w notatkę, którą komendantsporządził, rozejrzał się, zadał jeszcze dodatkowo dwa lub trzy pytania, pochylił się nad zwłokami,ku niezadowoleniu starej stwierdził, że coś tu było pite, i nawet nie kazał wołać techników.Potem autopsja potwierdziła jego przypuszczenia, denat miał prawie dwa promile we krwi, a śmierćnastąpiła w wyniku przerwania kręgu szyjnego, inaczej mówiąc złamania karku.Bez udziału osóbtrzecich.Swoją drogą, zastanawiał się Miśkiewicz, patrząc na Lucynę, na czym miałby ów udział osób trzecichw tym przypadku polegać? Ewentualnie na zepchnięciu pijanego człowieka ze schodów, a tego żadnaekshumacja i powtórne oględziny zwłok nie udowodnią.A jeśli zepchnięcie, to czy przypadkowe, czycelowe? Upadek ze schodów to nie strzał prosto w serce, rzadko kończy się natychmiastową śmiercią,więc jeśli nawet celowe& Jasna cholera! Co tam się u was działo, Lucyna? Wszyscy mieli was za normalną rodzinę.Lucyna zerwała się z krzesła, stanęła tyłem do komendanta i jednym ruchem zsunęła sukienkę z ramion. Jeśli to się mieści w standardach, to tak, byliśmy normalną rodziną.Miał trzy lub cztery sekundy, by popatrzeć na jej poorane bliznami plecy.Jednym ruchem naciągnęłasukienkę na ramiona, usiadła przy stole i napiła się wody. Urodzony, niewyżyty sadysta, nade wszystko dbający o dobrą opinię. zaczęła spokojnym głosem.O pozory.O wrażenie, że jesteśmy normalną rodziną& A teraz go po prostu nie ma. Ostatnie słowawypowiedziała z uśmiechem, melodyjnie, jakby się nimi rozkoszując, po czym uśmiech zgasł na jejtwarzy, spojrzała twardo na komendanta i dokończyła chłodno: Prawie nie pił.Od czasu do czasu.Sam.W garażu.Tylko w dni wolne od pracy& Niedziele albo jakieś święto.Jak wtedy latem, gdy zamachnąłsię na dziewczynki i powiedziałam, że go zabiję, jeśli którąś tknie palcem& Piętnastego sierpnia? spytał Miśkiewicz.Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Być może& odparła. Albo jak wtedy, gdy spadł ze schodów& Jedenastego listopada dokończył.Lucyna zrobiła krok do wyjścia. Niektórzy ludzie nie lubią świąt& Nie wiedzą, jak je przetrwać&Objęła się rękami i zerknęła na komendanta, przechylając lekko głowę, jakby czekała na jakiś finałz jego strony.Hardość, z jaką tu weszła, ulotniła się gdzieś.Z twarzy wdowy zniknęła zawziętość.Zostałtylko spokój i łagodność, jakiej się po niej nie spodziewał. Jeśli masz czyste sumienie, Lucyna& powiedział Miśkiewicz nie pokazuj tego nikomu więcej.Niech wszyscy dalej myślą, że byliście normalną rodziną i nie miałaś powodu& %7łeby go zepchnąć z tych schodów? weszła mu w słowo. Nigdy bym nie pokazała.Coś mnieruszyło& Już sama nie wiem.I co to znaczy czyste sumienie, komendancie?Odwróciła się i ruszyła do drzwi.Sukienka z cienkiej bawełny zatańczyła od bioder w dół, raz w jedną,raz w drugą stronę, nim Lucyna wyszła.Ledwo zamknęły się za nią drzwi, stanęła mu przed oczami scena z tamtego listopadowego wieczoru.Listopadowe wieczory rzadko bywają ładne, ale ten zdawał się wyjątkowo paskudny.Deszcz, wiatr,przejmująca wilgoć.W środku zaś, w domu Kuryłów, gdy tam z Dulębą weszli, było ciepło, jasno,przytulnie.Gdyby nie te zwłoki na podłodze.I nie miotająca się w rozpaczy stara Kuryłowa, czemuakurat dziwić się nie można.Dziewczynki jak anioły w jasnych koszulach nocnych, trochę jakbyzdziwione, trochę wystraszone, stały za plecami matki.Lucyna z kamienną twarzą przyglądała siępobieżnym oględzinom, cały czas jedną ręką trzymając brzegi szlafroka pod szyją, zapewne aby zakryćzbyt duży dekolt stroju nocnego.Stała nieruchomo, a jej bose stopy& Bose stopy?Paweł Miśkiewicz opadł na krzesło, na którym przed chwilą siedziała Lucyna, i wyciągnął przed siebieręce.Przyglądał im się przez chwilę, a potem parsknął krótkim śmiechem. Tam już było dawno po kolacji mruknął pod nosem, dodając w myślach: Nie były bezwolnymiświadkami upadku ojca i męża, gdy wycierały zlew i kuchenne blaty do połysku.Wszystkie znajdowałysię wtedy na górze.* * *Rajmund z nieco większym zainteresowaniem niż dotychczas przysłuchiwał się opowieści Inez.Bujałasię delikatnie w jego hamaku i mówiła lekko zachrypniętym głosem, który od jakiegoś czasu już go niedrażnił.Może się przyzwyczaił.Może cisza byłaby jeszcze gorsza.Pisarka ekscentryczna natomiast wyraznie nie mogła się skupić na słuchaniu.Rozglądała się nerwowoi obgryzała paznokcie.Na tak nieestetyczne zachowania dotąd sobie nie pozwalała.Nawet gdy miałalepsze dni.To znaczy gorsze.Lepsze dla Rajmunda. Podrobiona polisa& odezwał się, nie spuszczając wzroku z Aurelii. Zaczyna się prawdziwykryminał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]