Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czyli że zna pan odpowiedź, tak? No dobrze, co mam mówić, gdyby się ktoś interesował?- Że pewna osoba w Zurychu, za bardzo dużą opłatą, złamała nie tylko surowy regulamin banku na Bahnhofstrasse, ale również prawo szwajcarskie.- Nawet znam takiego człowieka - powiedział Bourne, któremu znów stanęła przed oczami twarz Koeniga.- Istotnie złamał regulamin.- Pracownik banku Gemeinschaft? Pan chyba żartuje!- Bynajmniej.Nazywa się Koenig.Urzęduje na pierwszym piętrze.- Zapamiętam to sobie.- Nie wątpię.A teraz numer.D’Amacourt podyktował numer telefonu, który Jason zapisał na serwetce.- Skąd mogę mieć pewność, że się zgadza?- Jeszcze mi pan nie zapłacił.To chyba wystarczająca gwarancja - odparł bankier.- W porządku.- Skoro jednak cena zależy od wagi informacji, zdradzę panu, że jest to drugi numer; pierwszy został usunięty.- Nie rozumiem.D’Amacourt pochylił się.- Kurier przywiózł fotostat oryginalnej fiche.Zamknięty w czarnej, zapieczętowanej kasetce.Starszy rangą pracownik banku, któremu podlega archiwum, poświadczył jej otrzymanie.Znajdujące się w środku instrukcje zaopatrzone są w podpis jednego z właścicieli banku Gemeinschaft uwierzytelniony przez szwajcarskiego notariusza.Ich treść jest jasna i prosta.We wszystkich sprawach dotyczących konta Jasona C.Bourne’a należy bezzwłocznie dzwonić do Stanów Zjednoczonych po dalsze szczegółowe polecenia.W tym miejscu pierwotna wersja dokumentu została zmieniona - numer nowojorski usunięto, a zamiast niego wstawiono numer paryski; zmianę parafowano.- Nowojorski? - spytał Bourne.- Skąd pan to wie, że to był numer nowojorski?- W nawiasie przed właściwym numerem widniał nietknięty kod: dwieście dwanaście.Jako wiceprezes działu zagranicznego codziennie go nakręcam.- Trochę niechlujna robota.- Tak.Może ktoś się spieszył albo nie do końca rozumiał, co robi.Gdyby zmieniono tekst instrukcji, potrzebny byłby nowy podpis notariusza.Zresztą, zważywszy na ilość telefonów w Nowym Jorku, sam kod na niewiele może się przydać.W każdym razie uznałem, że zmiana numeru daje mi prawo do postawienia kilku pytań.Bankierzy nie cierpią poprawek w dokumentach.D’Amacourt dotknął pustej szklanki.- Napije się pan jeszcze? - spytał Jason.- Nie, dziękuję.Nie chcę przeciągać naszej rozmowy.- Więc proszę mówić dalej.- Zastanawiam się, monsieur, że może powinien pan choć w przybliżeniu określić sumę, zanim podejmę wątek.Bourne popatrzył na niego uważnie.- W granicach pięciu - rzekł.- Pięciu czego?- Pięciu cyfr.- Dobrze, będę kontynuował.Telefon odebrała kobieta.- Kobieta? Co pan jej powiedział?- Prawdę.Że jestem wiceprezesem Valois i postępuję według instrukcji zuryskiego banku Gemeinschaft.Co innego miałem mówić?- Proszę dalej.- Oznajmiłem, że zadzwonił do mnie człowiek, który przedstawił się jako Jason Bourne.Spytała kiedy; odparłem, że przed kilkoma minutami.Zaczęła się dopytywać o treść naszej rozmowy.Wówczas wyłuszczyłem jej swoje wątpliwości.Powiedziałem, że zgodnie z oryginalną instrukcją powinienem dzwonić do Nowego Jorku, a nie do Paryża.Ona na to, że to nie mój interes, że zmianę numeru parafowano i czy chcę, żeby poinformowała Gemeinschaft, że urzędnik Valois odmawia wykonania ich poleceń?- Chwileczkę.Kim była ta kobieta?- Nie mam pojęcia.- Nie przedstawiła się? Nie spytał jej pan o nazwisko?- W przypadku fiche obowiązują takie zasady.Jeżeli rozmówca poda nazwisko, to dobrze; jeśli nie, nie należy pytać.- Ale o zmianę numeru pan zapytał?- Tak, był to drobny wybieg, żeby zdobyć więcej informacji.Dokonał pan transferu znacznej sumy pieniędzy, czterech milionów franków; był pan więc poważnym klientem, a zatem może i kimś bardzo wpływowym.W takiej sytuacji człowiek się waha, potem ustępuje, potem znów się waha, potem znów ustępuje, a w trakcie dowiaduje się różnych rzeczy.Zwłaszcza jeśli osoba, z którą rozmawia, zdradza coraz większy niepokój.A zapewniam pana, że moja rozmówczyni, była wyraźnie zdenerwowana.- Czego się pan dowiedział?- Że jest pan niebezpiecznym człowiekiem.- Pod jakim względem?- Nie powiedziała mi.Ponieważ jednak użyła tego sformułowania, zapytałem, czy przypadkiem nie jest to sprawa dla Sűreté.Otrzymałem bardzo dziwną odpowiedź.„On jest poza zasięgiem Sűreté, poza zasięgiem Interpolu”.- I co pan z tego wywnioskował?- Że cała sprawa jest mocno skomplikowana, że nie wiadomo, co się za nią kryje, i lepiej się do niej nie mieszać.Ale odkąd pana poznałem, doszedłem do jeszcze jednego wniosku.- Mianowicie?- Że należy mi się bardzo godziwe wynagrodzenie, bo jednak muszę się mieć na baczności.Kto wie, może ci, którzy pana szukają, też są poza zasięgiem Sűreté i Interpolu.- Pomówimy o tym później.Powiedział pan tej kobiecie, że jestem w drodze do banku?- Tak, że umówiliśmy się za kwadrans.Poprosiła, abym zaczekał przy telefonie, że za moment wróci.Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie gdzieś dzwoniła.Po chwili poinstruowała mnie, co mam robić.A więc przetrzymać pana u siebie w gabinecie, dopóki u mojej sekretarki nie zjawi się wysłannik, który spyta o pewną operację związaną z bankiem w Zurychu.Dopiero wtedy miałem pana wypuścić i ruchem głowy wskazać temu człowiekowi.Chodziło o to, żeby uniknąć pomyłki.Wysłannik oczywiście przyszedł.właściwie było ich dwóch, stanęli przy kasach, żeby na pana zaczekać, a pan się nie pojawił.Po drugim pańskim telefonie, kiedy oznajmił mi pan, że leci do Londynu, wyszedłem z gabinetu, żeby przekazać wysłannikowi tę wiadomość.Sekretarka wskazała mi dwóch mężczyzn.Powiedziałem im o rozmowie z panem.Resztę pan zna.- Nie zdziwiło pana, że nie wiedzą, jak wyglądam?- Nie tyle zdziwiło, co dało mi do myślenia.Zresztą powiedziałem tej kobiecie, że wykonanie poleceń z fiche, czyli nakręcenie jakiegoś numeru i przeprowadzenie anonimowej rozmowy telefonicznej, to zupełnie co innego niż jawne, bezpośrednie angażowanie się w cudze sprawy.- Jak zareagowała?D’Amacourt odchrząknął.- Dała mi wyraźnie do zrozumienia, że strona, jaką reprezentuje.poważni klienci, których prestiż potwierdza owa fiche, odwdzięczą się za pomoc.Jak pan widzi, niczego przed panem nie ukrywam.Chyba rzeczywiście nie wiedzą, jak pan wygląda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]