Podstrony
- Strona startowa
- Sandemo Margit Saga o Czarnoksiezniku Tom 2
- Opis obyczajow za ponowania... Kitowicz
- Juliusz Cezar O Wwojnie Domowej
- [eBooks.PL]Praca Magisterska Projekt serwisu informacyjnego WWW
- Bacigalupi Paolo
- Makuszynski Kornel Piate przez dziesiate (SCAN dal
- Clancy Tom Power Plays (SCAN dal 712) (2)
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny NadchodzÄ…ca Burza
- Dominik Myrcik Na krawedzi prawdy
- Grisham John Wspolnik (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjmuje mię chłop serdecznie, jakanioła, zesłanego mu z nieba.Na wieczór obiecuje mi zgromadzić kupęludzi odpowiednich.Wiem, co to oznacza w początkach ruchu.Na ta-kie zebranie ściągają mnóstwo ludzi, bez wątpienia zacnych i poczci-wych, lecz będących w większości wypadków, jako materiał organiza-cyjny, zupełnym zerem, ludzi, którzy chętnie słuchają, o czym to przy-jezdny pan mówi, ale którzy co najwyżej będą jedynie czytać to, coim wsuną w rękę.Wobec tego uprzedzam mego gospodarza, że chciałbym się zoba-czyć tylko z takimi ludzmi, którzy mogliby pracować razem z nami nadNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG145rozwojem sprawy.Tłumaczę mu, że lepiej na początek mieć do czynie-nia z niewielką garstką ludzi, chcących robić, niż z wielu słuchaczami. Wiem, wiem przerwał mi dowodzenie gospodarz sprowadzętu tylko tych, co już coś niecoś robią, co już są zorganizowani.Ostatnie słowa wymówił z pewną dumą. Zorganizowani? spytałem zdumiony, to.wy już macie organi-zację? A jakże odparł urażony rzemieślnik organizację socjalistycz-ną.Coraz bardziej zdziwiony zacząłem rozpytywać o tę organizację.Okazało się, że pod wpływem bibuły, która do mego miasta Bóg wicjakimi drogami zawędrowała, u kilku rzemieślników powstała myślzawiązania organizacji, a raczej kółka.Członkowie tej samorzutnejorganizacyjki zbierali się regularnie, obgadywali różne sprawy lokalne,czytali wspólnie legalne i nielegalne książki, jakie im trafiały do rąk.Mój nowy znajomy obiecał mi przynieść spis bibuły, będącej u nich naskładzie, który zarazem był wypożyczalnią, obsługującą, jak się okaza-ło, dosyć szerokie grono ludzi poza ścisłym kołem początkowym.Wieczorem zebraliśmy się.Było nas niewielu siedmiu czy ośmiuzaledwie.Rozpocząłem przygotowane już elementarne przemówienie.Słuchacze moi kiwali, co prawda, potwierdzająco głowami, lecz od-czuwałem, że ich nie wzruszam.Zrozumiałem, że mówię im o rze-czach, dawno przez nich przetrawionych, i że widocznie oczekują oniode mnie czegoś innego.Spróbowałem z innej beczki.Zacząłem mówić o historii ruchu socjalistycznego w Polsce.Gdymdoszedł do Proletariatu i zaczął mówić o bohaterskiej śmierci czterechpowieszonych na stokach cytadeli towarzyszów, przerwano mi opo-wiadaniem, że kółko, z którym miałem do czynienia, urządzało u siebieobchód rocznicy śmierci proletariatczyków.Jak się okazało, trafił donich numer Robotnika z odpowiednim artykułem i ta nieznana, nie-związana z całością ruchu grupka wbrew swemu odosobnieniu stanęłado apelu w tym wypadku.Byłem tym nieco wzruszony, mówiłem wiceprawdopodobnie cieplej i serdeczniej, tak, że w końcu zaprzyjazniliśmysię na dobre.W końcu zaczęto mię zasypywać pytaniami, żądaniami wyjaśnieńw tej lub owej kwestii.Widocznym było, że przy czytaniu bibuły par-tyjnej powstawały w głowach członków organizacyjki wątpliwości,spory i teraz korzystano z mojej obecności, by lepiej rzecz wyjaśnićczy nawet ją rozstrzygnąć.Bawiło mię osobliwie, gdy mię pytano oNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG146sprawy, dawno przebrzmiałe, o których w Warszawie zupełnie zapo-mniano, a które tutaj żyły w umysłach pod wpływem gorącego odde-chu świeżo przeczytanego słowa drukowanego.Wyjechałem z mego rodzinnego miasta szczerze wzruszony i ura-dowany, a szacunek dla potęgi bibuły , którą zakuć w kajdany niepotrafili nasi wrogowie, wzrósł ogromnie.Z takim wpływem bibuły ciągnął dalej ów towarzysz bibuły,która wyszła spod kontroli partii i wędruje po kraju niezbadanymi dro-gami, spotkałem się i na wsi.gdym rozpoczął tam robotę partyjną.Razu pewnego udałem się na wieś w dosyć głuchym, oddalonymod naszych ognisk partyjnych zakątku, by nawiązać organizacyjny sto-sunek z paru chłopami, wskazywanymi mi przez wieśniaków podmiej-skich, z którymi byłem już dawniej ustosunkowany.Zabrałem z sobą,jak i w poprzednim wypadku, odpowiedni asortyment bibuły.Gdym powstępnych rozmowach w onej wsi pokazał bibułę chłopom, ci okazalisię obznajomieni z większością broszurek przywiezionych.Ba, wyma-gano ode mnie, bym przywiózł inne broszury i nawet pisma, wymawia-jąc tytuły z pewną chełpliwością.Zacząłem rozpytywać, skąd pochodzi ta nieoczekiwana przezemnie znajomość z naszą literaturą partyjną.Dopytałem się wreszcie dozródła.Okazał się nim włościanin z sąsiedniej wsi, który jak się do-wiedziałem potem miał brata w Aodzi, pracującego w przędzalni.Naturalnie, złożyłem wizytę temu gospodarzowi.Był to chłop mądry.Rozprawiał z pewnym namaszczeniem o róż-nych rzeczach i sprawach, które przeważnie są obce nie tylko chłopom,lecz i przeciętnym robotnikom miejskim.Był abonentem jednej z le-galnych gazet ludowych, a oprócz tego posiadał biblioteczkę.Zajrza-łem do niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]