Podstrony
- Strona startowa
- Verne Juliusz Dwa lata wakacji
- Shakespeare, William Julius Caesar
- Gajusz Juliusz Cezar O Wojnie Galicyjskiej
- Gajusz Juliusz Cezar O Wojnie Domowej
- Gajusz Juliusz Cezar O Wojnie Domowej (2)
- Cezar Gajusz Juliusz O Wojnie Domowej
- Fowles John Mag (3)
- Harman Andrew Lemingrad
- Sapkowski Andrzej Wieczny ogień
- Tan Amy Corka Nastawiacza Kosci (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przychodzili do centurionów itrybunów wojskowych i zaklinali, żeby powiedzieli Cezarowi: "niechsię nie ogląda na ich trudy i niebezpieczeństwa, ponieważ są gotowi,mogą i mają odwagę przejść rzekę tak samo jak konnica".Cezarwzdragał się rzucać wojsko w nurt rzeki przy tak wysokim staniewody, ale, poruszony ich zapałem i okrzykami, uznał, że trzeba 48spróbować.Ze wszystkich centurii każe wybrać słabszych żołnierzy,których odwaga albo siły nie sprostałyby zadaniu, i zostawia ichrazem z jednym legionem jako załogę obozu.Resztę legionów bezciężkiego uzbrojenia wyprowadza i ustawiwszy w górze i w dole rzekiwielką liczbę zwierząt jucznych, przeprawia wojsko na drugi brzeg.Tylko niewielu zniósł prąd, ale konnica ich wyłowiła i uratowała, także nikt nie zginął.Zaraz po przeprawie ustawia szeregi i prowadzi jew potrójnym szyku.A taki zapał był w żołnierzach, że chociaż tyleczasu zabrała im rzeka i musieli nadrobić sześć tysięcy kroków,przed dziesiątą godziną dnia doścignęli tych, co wyszli o trzeciejstraży nocnej.Zobaczywszy ich z daleka, Afraniusz z Petrejuszem przerazili się tąniespodzianką tak, że zajęli wzgórza i uszykowali się do bitwy.Cezardał wojsku wytchnąć na polu, aby nie rzucać do walki wyczerpanychżołnierzy, gdy jednak tamci ruszyli naprzód, poszedł w trop za nimi inękał ich po drodze.Musieli stanąć obozem wcześniej, niż zamierzali.Były bowiem blisko góry i o pięć tysięcy kroków dalej szłoby siętrudnym wąwozem.Mieli chęć wejść w te góry i uwolnić się odkonnicy Cezara, a obsadziwszy wąwozy zatrzymać nasz pochód,podczas gdy sami bezpiecznie i spokojnie dotarliby do Hiberu.Powinni się byli na to ważyć i doprowadzić do skutku wszelkimisposobami, lecz zmęczeni całodzienną walką i drogą, odłożyli rzeczdo jutra.Cezar też zakłada obóz na najbliższym wzgórzu.Około północy nasi jezdzcy przyłapali afranianów, którzy wposzukiwaniu wody zapuścili się trochę za daleko, i od nichdowiedział się Cezar, że wodzowie nieprzyjacielscy po cichuwyprowadzają wojsko.Zaraz każe dać sygnał do zwijania obozu.Posłyszawszy u nas zgiełk, tamci odwołują wymarsz w obawie, że imprzyjdzie walczyć wśród nocy, pod ciężarem bagażu, albo że konnicaCezara zamknie ich w wąwozach.Nazajutrz Petrejusz z garstkąjezdzców rusza potajemnie na zwiady.W tym samym celu Cezarposyła Lucjusza Decydiusza Saksę z niewielkim oddziałem.Każdy znich to samo donosi: pięć tysięcy kroków idzie się równiną, po czymnastępuje okolica dzika i górzysta.Kto pierwszy zajmie wąwozy,będzie dlań fraszką nie dopuścić przeciwnika.Petrejusz i Afraniusz zwołali radę wojenną, by się zastanowić nadporą wymarszu.Wielu doradzało iść nocą: można dotrzeć dowąwozów, zanim się kto spostrzeże.Inni, powołując się na 49wczorajszy alarm nocny w obozie Cezara, twierdzili, że niepodobnawyjść po kryjomu.W nocy - mówili - jezdzcy Cezara wszędzie siękręcą, pilnują dróg i całej okolicy, a nocnych bitew należy unikać, bow wojnie domowej lada popłoch sprawia, że żołnierz raczej trwogądaje się powodować niż przysięgą.Za dnia natomiast działa poczuciewstydu, gdy się wie, że wszystkie oczy patrzą, a także postrachtrybunów wojskowych i centurionów: tym się żołnierzy trzyma wkarbach i zmusza do posłuszeństwa.Bezwzględnie trzeba się za dniaprzedzierać: chociaż nie obejdzie się bez pewnych strat, głównejednak siły dotrą nietknięte na miejsce przeznaczone.To zdaniezwyciężyło, postanowiono wyruszyć nazajutrz o świcie.Cezar zbadawszy okolicę, z pierwszym brzaskiem wyprowadzawojsko z obozu i ciągnie dalekim okrążeniem po bezdrożach.Drogibowiem idące do Hiberu i Oktogezy były odcięte przez leżącynaprzeciw obóz wrogów.Musiał przechodzić przez wielkie iniedostępne kotliny, w wielu miejscach stawały na przeszkodzieurwiste skały, gdzie żołnierze podawali sobie oręż z rąk do rąk i szlinie uzbrojeni, jedni drugich podnosząc do góry.Tak odbyli znacznączęść drogi.Nikt się jednak nie cofał przed tymi trudami, wprzekonaniu, że wszystkie kłopoty się skończą, jeśli zdołają odciąćnieprzyjaciela od Hiberu i dostaw zboża.%7łołnierze Afraniuszowi radośnie wybiegli z obozu, aby się namprzypatrzyć i urągać, że przyciśnięci głodem uciekamy z powrotempod Ilerdę.Szliśmy bowiem w innym kierunku, niż to było naszymzamiarem, i wydawało się, że idziemy w przeciwną stronę.A ichwodzowie nie szczędzili sobie pochwał, że zostali w obozie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]