Podstrony
- Strona startowa
- Terry Pratchett Discworld 23 PL Carpe Jugulum
- Ian Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata Dysku
- Pratchett Terry Swiat Dysku T W Polnoc Sie Odzieje
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Terry Pratchett 10 Ruchome Ob
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia
- Terry Pratchett 00 Dysk (Wars
- Terry Pratchett Mundodisco 25 La Verdad
- Callan Book 3 [Stage 5 & 6] (3)
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wziął głęboki oddech, oprzytomniał, wyplątał się z resztek spadochronu odMaggie (teraz go rozpoznał) i zrobił niepewnie kilka kroków.Nawet nie bardzosię zdziwił widząc, że stoi na jakimś rusztowaniu. Co ty robisz? usłyszał gniewny głos wróżki. Wracaj tu zaraz!Piotr nie zwracał na nią uwagi.Wszystko ma przecież swoje granice.Kroko-dyl łypał na niego okiem, trzymając w rozwartych szczękach budzik.Piotr zamru-gał oczami i potrząsnął głową, żeby pozbyć się tego koszmaru.Zrobił jeszcze paręnieśmiałych kroków i mało nie spadł przytrzymując się w ostatniej chwili. Muszę wziąć jakiś proszek zamruczał do siebie. A potem poszukambudki telefonicznej.Opanował się i nie zwracając uwagi na ostrzeżenia wróżki zbliżył się do dra-biny opartej o rusztowanie, ostrożnie zszedł na dół i powlókł się w stronę drzwinajbliższego domu innego wraku, a ściślej jego tyłu, to chyba nazywa się ru-fa czy jakoś tak? Zapach jedzenia i odgłos rozmów dodały mu sił.Obok niegoprzechodzili piraci, i kilku spojrzało za nim, ale nie zauważył tego.Wszedł przez drzwi starego wraku.W środku było ciemno, duszno od dy-mu i strasznie ponuro.Ktokolwiek pracował nad wystrojem tego wnętrza, mu-siał sporo naczytać się Edgara Allana Poe.Kotły z gulaszem albo zupą wisiałynad otwartym paleniskiem.Na długich, drewnianych stołach leżały kawałki mię-sa i przybory kuchenne.Na wieszakach wisiały garnki i patelnie.Jedyne światłow tej mrocznej spelunce padało od świec tkwiących w lichtarzach i obskurnychżyrandolach.Piotr zamrugał oczami.Musiał trafić do jakiejś podejrzanej garkuch-ni.Po chwili zorientował się, że obserwuje go kilku piratów, którzy nawet prze-rwali w tym celu swoje zajęcia.Nie wyglądali przyjaznie.Można powiedzieć, żewyglądali na poirytowanych.56 Czy przypadkiem nie ma tu.czy tu jest jakiś hm.? zaczął, ale nie do-kończył.Bezzębny pirat o szczurzej twarzy pokuśtykał w jego stronę i wbił w niegociężki wzrok.%7łuł pracowicie tytoń i brązowe smużki ściekały mu z kącików ust.Bez słowa zerwał Piotrowi krawat i zaczął go uważnie oglądać. No, jak to tak? zaprotestował Piotr.Pirat odwrócił się. Widzą mi się też jego lakierki, brachu.Piotr zjeżył się. Zaraz, zaraz!Z mroku wyłonił się kolejny pirat i podszedł do nich.Ten miał przepaskę naoku i wyglądał groznie.Chwycił Piotra za koszulę i rzucił nim o ścianę.Piotr po-toczył się prosto na wiszące garnki i patelnie, rozsypując je we wszystkie strony,po czym wylądował w objęciach ogromnego jak beczka kucharza piratów.Ku-charz strząsnął go z siebie.Pierwszy napastnik (Piotr już wcześniej postanowiłwnieść przeciw niemu skargę) podszedł do niego znowu, powalił pięścią na zie-mię i zaczął ściągać mu spodnie.Piotr wierzgał i krzyczał, ale niestety bez skutku.Wtedy pojawiło się nie wiadomo skąd znajome światełko, porwało świeczkęz lichtarza i przytknęło do portek napastnika.Pirat zawył i cofnął się, klepiącsię po spodniach.Zwiatełko wycelowało natychmiast w jego przepaskę na oku,odciągnęło ją od twarzy pirata jak procę i puściło.Przepaska wróciła na miejscez takim trzaskiem, że pirat wpadł na wieszak kuchenny, który spadł i grzmotnąłgo w głowę.Pirat drgnął i znieruchomiał.Piotr z trudem podniósł się, szukając wyjścia z tego domu wariatów, ale terazzbliżał się do niego ogromny kucharz z rzeznickim nożem w ręku.Piotr jęknąłprzerażony i oparł się o ścianę.Ale światełko pomknęło znów i wylądowało nazakrzywionej chochli wystającej z wazy.Ayżka wyskoczyła z wazy oblewającwrzącą zupą ogorzałą twarz kucharza.Ten zawył i cofnął się wpijając sobie palcew oczy, a potem ruszył przed siebie po omacku i potrącił wazę wylewając resztęzupy na głowę.W kuchni zapanował chaos.Pozostali piraci ruszyli na Piotra, groznie pokrzy-kując i potrząsając kordelasami.Piotr powlókł się do drzwi wciąż przekonany, żeśni, a jeśli nie, to trafił na plan jakiegoś filmu, ale nie chciał już więcej się narażać.Potknął się i piraci byli już prawie przy nim.Wtedy nadleciało światełko przeci-nając linę przytrzymującą szkielet statku, który runął na piratów, przygniatającich na miejscu.Piotr stał pośród szczątków ledwie łapiąc oddech i zastanawiając się, czyjest przy zdrowych zmysłach.Tuż przy nim wylądowało światełko.Zajaśniałona chwilę, po czym przygasło i pojawiła się znów wróżka z minionej nocy.Piotr zaśmiał się, pewien już teraz, że zwariował.57 Pięknie! Jesteś fantastyczny, robaczku! Nie mogę uwierzyć swojej pod-świadomości.Myślałem, że jest nieco łagodniejsza zaśmiał się głupkowato.Wróżka zapłonęła groznie. Przestań, Piotrusiu! Przestań i to zaraz!Pomknęła w stronę jego ręki i dostrzegł błysk maleńkiego sztyleciku.Poczułostry ból i nagle stwierdził, że został skaleczony.Przyglądał się z niedowierza-niem swojej dłoni, obserwując, jak z ranki wypływa czerwona strużka krwi.Otworzył szeroko oczy. Dlaczego to zrobiłaś? Ja krwawię! Tylko popatrz! Co to.co to jest.zadrżał i zaczęło docierać do niego, że ból i krew są prawdziwe. O, mój Boże,wyszeptał.Zwiatełko znów wylądowało obok niego i od razu przybrało postać wróżki. Czy nic ci nie jest? w jej głosie słychać było prawdziwą troskę.Piotrusiu, czy nic ci nie jest?Piotr Banning podniósł na nią wzrok, ale tym razem nie pomyślał już, że maprzed sobą jakieś światełko, widmo czy twór swojej wyobrazni.W jednej chwiliprysło złudzenie, że śni lub majaczy.Uleciało przekonanie, że zaraz obudzi się zesnu i znikła pewność, że świat jest taki jak zawsze, taki, jakim go dotąd znał.Wpatrywał się w maleńką wróżkę i wiedział już, że ona jest prawdziwa. Czy wiesz, gdzie jesteśmy? wyszeptała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]