Podstrony
- Strona startowa
- Simmons Dan Hyperion
- Dan Simmons Hyperion
- Fredric Brown Ten Zwariowany Wszechswiat
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- Auel Jean M Wielka wedrowka (2)
- Grochola Katarzyna Upowaznienie do szczescia (2)
- Hogan James P Najazd z przeszlosci
- John Fowles Mag
- Ludlum Robert Przesylka z salonik
- Chruszczewski Czeslaw Fenomen kosmosu (SCAN dal 1132)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wszystkich ekranach widać było, jak jęcząc z rozkoszy, pieści posmarowane miodem niewielkie piersi Carmen Huerty.Rozdział 66Becker przeszedł przez halę do toalet.W drzwiach oznaczonych CABALLERO stał pomarańczowy słupek i wózek z detergentami, szczotkami i szmatami.Spojrzał na drugie drzwi.DAMAS.Podszedł i głośno zapukał.– Hola? – zawołał, uchylając je nieco.– Con permiso?Cisza.Wszedł do środka.Toaleta wyglądała tak samo jak w każdej hiszpańskiej instytucji – białe kwadratowe płytki glazury, jarzeniówka na suficie.Jak zwykle jedna kabina i pisuar.Nie miało znaczenia, czy ktokolwiek używa pisuarów w toalecie dla kobiet – w ten sposób można było zaoszczędzić na jednej kabinie.Becker rozejrzał się dookoła z obrzydzeniem.Toaleta była brudna.W zatkanej umywalce stała brązowa woda.Na mokrej podłodze poniewierały się podarte papierowe ręczniki.Stara, elektryczna suszarka do rąk upstrzona była zielonkawymi odciskami palców.Becker zatrzymał się przed lustrem i westchnął.Oczy, zwykle przenikliwe i pełne energii, dziś wydawały mu się przyćmione.Jak długo już biegam za tym pierścieniem? – pomyślał.Nie chciało mu się policzyć.Zgodnie z profesorskimi nawykami poprawił krawat, tak by windsorski węzeł był tuż pod kołnierzem, po czym podszedł do pisuaru.Gdy stał pod ścianą, zaczął się zastanawiać, czy Susan jest już w domu.Dokąd mogła pojechać? Czy pojechała do Stone Manor beze mnie?– Hej! – usłyszał za plecami gniewny, kobiecy głos.Niemal podskoczył.– Ja.ja.– wyjąkał, pośpiesznie zapinając rozporek.– Bardzo przepraszam.Ja.Becker odwrócił się twarzą do dziewczyny, która weszła do toalety.Była młoda i elegancka, tak jakby pojawiła się tu prosto ze stron magazynu dla nastolatek.Miała na sobie spodnie w szkocką kratę i białą bluzkę bez rękawów, a w ręce trzymała czerwoną torbę podróżną L.L.Bean.Jej jasne włosy były nienagannie uczesane.– Przepraszam – wykrztusił Becker, dopinając pasek.– Toaleta dla mężczyzn była.w każdym razie.już wychodzę.– Pierdolony zboczeniec!Pierwsze wrażenie prysło.Wulgarne słowa nie pasowały do jej wyglądu – to było tak, jakby z kryształowej karafki polały się fekalia.Becker przyjrzał jej się uważniej.Nie była wcale tak odpicowana, jak wydało mu się w pierwszej chwili.Miała podpuchnięte, przekrwione oczy i nabrzmiałe lewe przedramię z zaczerwienioną i zabarwioną na niebiesko skórą.Chryste, pomyślał Becker.Wstrzykuje sobie narkotyki.Kto by przypuszczał?– Spadaj stąd! – wrzasnęła.– Wynoś się, i to już!Becker od razu zapomniał o pierścieniu, NSA i wszystkim.Szczerze współczuł tej dziewczynie.Rodzice pewnie wysłali ją tutaj do szkoły dla dobrze urodzonych panienek, wyposażając na drogę w kartę kredytową, a ona wylądowała w toalecie na lotnisku, by w środku nocy wstrzykiwać sobie narkotyki.– Czy dobrze się czujesz? – spytał, wycofując się w kierunku drzwi.– Doskonale – odpowiedziała wyniosłym tonem.– Może pan wyjść!Becker odwrócił się.Raz jeszcze rzucił okiem na jej spuchnięte ramię.Nie możesz nic na to poradzić, David, pomyślał.Daj spokój!– Już stąd! – krzyknęła znowu.Kiwnął głową.– Lepiej uważaj – powiedział, uśmiechnął się ze smutkiem i wyszedł.Rozdział 67– Susan? – Hale ciężko dyszał prosto w jej twarz.Siedział na niej okrakiem, przyciskając całym ciężarem do podłogi.Z nosa kapała mu krew.Nacisk jego kości ogonowej na wzgórek łonowy sprawiał jej ból.Susan poczuła, że zbiera się jej na wymioty.Hale trzymał ręce gdzieś blisko jej piersi.Czy on mnie dotyka? Dopiero po chwili zorientowała się, że Greg zapina jej bluzkę.– Susan – powtórzył, z trudem łapiąc oddech.– Musisz mi pomóc wydostać się stąd.Była oszołomiona.To wszystko nie miało sensu.– Susan, pomóż mi! Strathmore zabił Chartrukiana! Widziałem, jak to zrobił!Minęło trochę czasu, zanim zrozumiała, co on mówi.Strathmore zabił Chartrukiana? Hale najwyraźniej nie wiedział, że zauważyła go w podziemiach.– Strathmore wie, że ja go widziałem! – wyrzucił z siebie Hale.– Zabije mnie również!Gdyby Susan nie straciła tchu ze strachu, zaśmiałaby mu się w twarz.Rozpoznała mentalność byłego żołnierza piechoty morskiej – dziel i rządź.Wymyślaj kłamstwa i napuszczaj swych przeciwników jeden na drugiego.– To prawda! – krzyknął Greg.– Musimy wezwać pomoc! Oboje jesteśmy w niebezpieczeństwie!Susan nie wierzyła w ani jedno jego słowo.Hale widocznie poczuł skurcz w mięśniach nóg, ponieważ próbował zmienić pozycję.Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył.Gdy uniósł się trochę, Susan odzyskała władzę w nogach.Nim zdążyła się zastanowić, odruchowo kopnęła Hale’a kolanem.Czuła, jak rzepka rozgniata miękkie ciało między jego nogami.Jęknął z bólu i zwalił się na podłogę, przyciskając ręce do krocza.Susan wyplątała się spod jego bezwładnych nóg.Zataczając się, ruszyła w kierunku drzwi, ale wiedziała, że na pewno nie starczy jej sił, by je otworzyć.W ułamku sekundy podjęła decyzję.Stanęła przy krótszym brzegu długiego klonowego stołu konferencyjnego i wbiła stopy w wykładzinę.Na szczęście stół miał kółka.Susan naparła z całych sił i popchnęła go w stronę szklanej ściany.Kółka były dobrze nasmarowane i stół toczył się gładko.W połowie odległości Susan już biegła sprintem.Metr przed ścianą puściła rozpędzony stół.Uskoczyła w bok i zasłoniła rękami oczy.Rozległ się trzask i dookoła rozprysły się odłamki szkła.Po raz pierwszy od ukończenia budowy Węzła nr 3 dotarły tu dźwięki z głównej sali Krypto.Susan uniosła głowę.Stół toczył się dalej przez główną salę, aż wreszcie zniknął w ciemnościach.Szybko włożyła pantofle od Ferragamo, które ostatnio mocno ucierpiały, rzuciła jeszcze raz okiem na wijącego się z bólu Grega, po czym wybiegła po trzeszczącym szkle do głównej sali.Rozdział 68– I czyż nie było to łatwe? – ironicznie spytała Midge, gdy Brinkerhoff podał jej klucz do gabinetu dyrektora.Osobisty asystent wyglądał, jakby dostał lanie.– Skasuję to przed wyjściem – obiecała Midge.– Chyba że ty i twoja żona chcecie to do swojej prywatnej kolekcji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]