Podstrony
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (3)
- Feist Raymond E & Wurst Janny Imperium 03 WÅ‚adczyni Imperium
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Chmielewska Joanna Pech (4)
- radzieckiego funkcjonariusza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemną ramańską noc trzykrotnie rozświetlił rząd ośmiu kolorowych kręgów, które zawsze pojawiały się w takiej samej kolejności: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, brązowy, różowy i purpurowy.Gdy jeden z nich znikał u stóp windy Alfa, nad Biegunem Południowym pojawiał się następny.Patrzyliśmy na to wszystko z otwartymi ustami.Gdy ostatni krąg rozpłynął się w powietrzu, zapłonęły wszystkie słońca Ramy, choć ramańska noc zapadła dopiero przed trzema godzinami! Usłyszeliśmy także muzykę, w każdym razie tak to chyba można opisać; brzmiało to jak delikatne wibracje tysięcy małych dzwoneczków, dochodzące ze wszystkich stron naraz.Staliśmy jak urzeczeni, a Richard, który miał z nas wszystkich najlepszą lornetkę zawołał:- Widzę ptaki! I właśnie sobie coś przypomniałem: byłem w ich nowym domu na północy.Wszyscy po kolei patrzyliśmy przez jego lornetkę.Z początku nie byłam pewna, czy to rzeczywiście ptaki, ale po chwili okazało się, że miał rację; pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt osobników leciało w kierunku Nowego Jorku.Połowa z nich znajdowała się bardzo wysoko, pozostałe wyładowały na ziemi.- Chodźmy, tato - zawołała Katie.- Chodźmy!Zanim zdążyłam zaprotestować, byli już daleko.Katie biegła bardzo szybko; oczami wyobraźni ujrzałam matkę biegnącą po trawie w parku Chilly-Mazarin; choć Katie jest bardzo podobna do Richarda, wiele cech odziedziczyła po mojej matce.Simone i Benjy także biegli w kierunku ptasiej groty.- Czy ptaki nie zrobią Katie i tacie krzywdy? - spytał Patrick.Uśmiechnęłam się do mojego pięcioletniego syna.- Nie, kochanie - podtrzymałam go na duchu.- Nic im się nie stanie, jeżeli będą ostrożni.Michael, Patrick i Ellie wrócili do groty, żeby przyjrzeć się temu, co działo się na czarnym ekranie.Zobaczyliśmy niewiele, bo luki statku za którym czekaliśmy w kolejce znajdowały się po niewidocznej dla nas stronie.Ale byliśmy pewni, że coś się tam dzieje, bo po pewnym czasie od statku odbiło pięć promów.- Pakujcie się - zawołał Richard, wpadając do pokoju.- Wychodzimy.Wszyscy wychodzimy.- Szkoda, że ich nie widziałaś - powiedziała Katie do Simone - były duże i brzydkie.Wleciały do groty i.- Ptaki wróciły do groty, żeby zabrać jakieś rzeczy - wyjaśnił Richard.- Na nas już czas.Chodźmy.Zabrałam się za pospieszne pakowanie niezbędnych rzeczy.Byłam na siebie zła, że wcześniej nie pomyślałam o tym, że to my stanowimy cargo Ramy.Nie wiedziałam, co zabrać.Mamy sześć pokoi, w których żyliśmy przez ostatnie trzynaście lat.Przypuśćmy, że codziennie otrzymywaliśmy od Ramów tylko pięć nowych przedmiotów i choć wiele z nich wyrzuciliśmy, setki pozostały.- Czy któreś z was domyśla się, co nas czeka? - spytałam.Richard pakował swój duży komputer.- Tam jest wszystko - mówił - nasza historia, nauka, cała wiedza.Nie wolno nam tego utracić.Komputer ważył około osiemdziesięciu kilogramów.Obiecałam, że pomogę go dźwigać, gdy spakujemy ubrania i żywność.- Czy domyślacie się, co nas czeka? - powtórzyłam pytanie.Richard wzruszył ramionami.- Nie mam pojęcia - odparł.- Ale myślę, że będzie ciekawie.W drzwiach pojawiła się Katie, z niewielką torebką w ręce.Z jej oczu tryskała energia.- Jestem gotowa - oznajmiła.- Czy mogę poczekać na was na górze?Zanim Richard zdążył skinąć głową, już jej nie było.Spojrzałam na niego z wyrzutem i poszłam spakować ubrania dzieci.Chłopcy przeszkadzali, dlatego razem z Simone kazałyśmy im położyć się do łóżek.Właśnie kończyłyśmy pakowanie, gdy wpadli do nas Richard i Katie.- Przyjechał nasz prom - rzekł z podnieceniem.- Czeka na nas na lodzie - dodała Katie, zdejmując płaszcz i rękawiczki.- Skąd wiesz, że to po nas? - spytał Michael wchodząc do pokoju.- Ma osiem foteli i komorę na bagaże - wyjaśniła moja dziesięcioletnia córka.- Nie komorę, tylko komorę - poprawiłam ją odruchowo i ciężko westchnęłam.- Widziałaś ośmiornice? - zainteresował się Patrick.- Oś-mior-ni-ce - powiedział Benjy.- Nie - zaprzeczyła Katie.- Ale widzieliśmy cztery wielkie samoloty, takie płaskie, ze skrzydłami.Przyleciały z Południa.Myślę, że były w nich ośmiornice.A co ty myślisz, tato?Richard skinął głową.Wzięłam głęboki oddech.- Dobrze - powiedziałam - ubierzcie się ciepło, zabierajcie rzeczy i idziemy.Richard, Michael i ja wrócimy po komputer.Po godzinie wyszliśmy z naszej groty po raz ostatni i zajęliśmy miejsca w pojeździe.Richard nacisnął pulsujący, czerwony guzik, i nasz ramański helikopter (piszę “helikopter", bo “to coś" wystartowało pionowo w górę; nasz pojazd nie ma żadnego wirnika) uniósł się w powietrze.Przez pierwsze pięć minut powoli wznosiliśmy się w górę.Na wysokości osi obrotu Ramy, tam gdzie nie ma ciążenia, pojazd zawisł w powietrzu, powoli zwalniając swój ruch obrotowy.Widok był wspaniały.Wiele kilometrów pod nami widzieliśmy nasz dom - niewielki, szarobrązowy pas na bezkresnej wstędze zamarzniętego Morza Cylindrycznego.Nigdy dotąd szczyty na Południu nie wyglądały tak majestatycznie.Poczułam, że pojazd rusza do przodu i zrobiło mi się smutno.Przecież przez ostatnie trzynaście lat Rama był moim domem, tutaj przyszło na świat pięcioro moich dzieci.Musiałam otrzeć łzy.Nasz pojazd szybko nabierał szybkości, nie było czasu na rozmyślanie o przeszłości.Pół godziny później znaleźliśmy się na pokładzie promu i opuściliśmy Ramę; wiem, że nigdy już tam nie wrócimy.Punkt węzłowylNicole tańczyła z Henrykiem.Byli młodzi i bardzo w sobie zakochani.Dźwięki muzyki wypełniały olbrzymią salę balową, w tańcu wirowało kilkanaście innych par.Ze zdziwieniem spojrzała na swój długi, biały welon.Choć Henryk mocno obejmował ją w talii, czuła się wolna.Jednym z mężczyzn stojących nie opodal był jej ojciec.Opierał się o wysoką, masywną kolumnę.Pomachał do niej ręką i uśmiechnął się, gdy wraz z księciem mijała go w tańcu.Walc trwał całą wieczność.Potem Henryk wziął ją za ręce i szepną), że chce jej zadać bardzo ważne pytanie.W tej samej chwili Nicole poczuła na plecach dłoń ojca.- Kochanie - powiedział Pierre - jest już bardzo późno.Nicole poprosiła księcia o wybaczenie.Henryk niechętnie puścił jej dłonie.- Jutro - poprosił - porozmawiajmy jutro.Pocałował ją na pożegnanie i Nicole odeszła.Na zewnątrz świtało.Nie opodal czekał samochód ojca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]