Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Kunzru Hari Impresjonista
- Dzieła ÂŚw. Jan od Krzyża(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jasne - rzekła Monica.Wzięła Barclaya pod ramię i przeprowadziła go przez tłum.Barclay spojrzał z wyrzutem na Kima, zanim pozwolił się odprowadzić.- Reszta z powrotem do pracy - polecił David i machnął ręką.Następnie odwrócił się do Kima, który zdążył już nieco ochłonąć.- Jak się pan nazywa? - spytał go David.- Doktor Kim Reggis.- Naprawdę pan uderzył pana Bradforda? - zapytał niedowierzająco David.- Obawiam się, że tak.- Co pana, u diabła, sprowokowało?Kim wziął głęboki oddech.- Ten bałwan oskarżył mnie bezczelnie o żądanie specjalnych względów dla mojego chorego dziecka, które czeka na przyjęcie od dwóch i pół godziny.David przez moment przyglądał się Kimowi.Był zaskoczony takim zachowaniem kolegi po fachu.- Jak się nazywa pana dziecko? - zapytał.- Rebecca Reggis.David odwrócił się do młodego pracownika administracyjnego i poprosił go o kartę Becky.Tamten zaczął jej szukać w pliku papierów.- Czy naprawdę jest pan zatrudniony w Uniwersyteckim Centrum Medycznym? - zapytał David, czekając na kartę.- Od czasu przejęcia przez AmeriCare.Jestem jednym z kardiochirurgów, choć nie da się tego poznać po sposobie, w jaki się mnie tutaj traktuje.- Staramy się, jak możemy - powiedział David.- Tak, słyszałem to już dzisiaj kilka razy - odparł Kim.David znowu spojrzał mu w oczy.- Wie pan, powinien się pan wstydzić - stwierdził.- Bicie ludzi, niszczenie przedmiotów! Zachowuje się pan jak rozkapryszony nastolatek.- Idź pan do cholery! - rzucił Kim.- Na razie złożę tę uwagę na karb zdenerwowania.- Niech pan oszczędzi sobie tego protekcjonalnego tonu.- Proszę - powiedział pracownik, wręczając kartę rejestracyjną Dawidowi.Dawid zerknął na nią, potem na zegarek.- Przynajmniej ma pan rację, jeśli chodzi o czas.Minęły prawie trzy godziny.Z pewnością nie usprawiedliwia to pańskiego zachowania, ale rzeczywiście czeka pan zbyt długo.Dawid spojrzał na Tracy.- Pani jest żoną pana Reggisa? - spytał.- Jestem matką Rebecki Reggis - odpowiedziała.- Proszę przyprowadzić tutaj tę młodą damę.Osobiście dopilnuję, żeby natychmiast została zbadana.- Dziękuję panu - powiedziała Tracy i pobiegła do poczekalni.Dawid wszedł za kontuar i wziął tabliczkę z kartami pacjentów.Skorzystał też z interkomu, aby przywołać pielęgniarkę.Kiedy wyszedł, Tracy już wróciła, trzymając Becky za rękę.Chwilę później zjawiła się pielęgniarka.Plakietka identyfikacyjna przedstawiała ją jako Nicole Michaels.- Jak się czujesz, młoda damo? - zapytał Dawid.- Niezbyt dobrze - stwierdziła Becky.- Chcę iść do domu.- Wiem, że chcesz.Ale najpierw cię zbadamy.Teraz pójdziesz z Nicole, dobrze? Umieści cię w sali.Tracy, Becky i Kim ruszyli do przodu.Doktor Washington wyciągnął rękę i zatrzymał Kima.- Wolałbym, żeby zaczekał pan tutaj, jeśli nie ma pan nic przeciwko temu - oznajmił.- Idę z córką - oświadczył Kim.- Nie - zaoponował Dawid.- Udowodnił już pan, że nie panuje nad sobą.Zachowuje się pan jak obudzony wulkan.Kim zawahał się.Chociaż nie chciał się do tego przyznać, Dawid miał jednak słuszność.Mimo wszystko było to dość drażliwe i poniżające.- Proszę, panie doktorze - powiedział Dawid.- Z pewnością pan rozumie.Kim powiódł wzrokiem za oddalającą się Becky.Spojrzał ponownie na Dawida, na którym jego postura nie robiła najmniejszego wrażenia.- Ale.- zaczął Kim.- Żadnych "ale" - uciął David.- Niech pan nie każe mi wzywać policji, a zapewniam, że zrobię to, jeśli pan nie posłucha.Kim niechętnie odwrócił się i poszedł do poczekalni.Nie było tam wolnych miejsc, więc oparł się o ścianę obok wejścia.Próbował oglądać telewizję, ale nie mógł się skupić.Uniósł przed oczy ręce i spojrzał na nie; drżały.Pół godziny później Tracy i Becky wyłoniły się z oddziału.Tylko przypadkowi Kim zawdzięczał, że zobaczył je w momencie, gdy otwierały drzwi wyjściowe.Wychodziły ze szpitala, nie próbując go nawet odszukać.Prędko zabrał swój płaszcz i rękawiczki i pospieszył za nimi.Kiedy dobiegł do nich, Tracy pomagała właśnie Becky wsiąść do samochodu.- Co wy robicie?! - zawołał Kim.- Udajecie, że mnie nie ma?Tracy nie odpowiedziała.Zamknęła drzwi za Becky i obeszła samochód, aby wsiąść na miejsce kierowcy.Kim ruszył za nią i położył rękę na drzwiach.- Proszę, nie sprawiaj dodatkowych kłopotów - powiedziała.- Dosyć musiałyśmy się obie za ciebie dzisiaj wstydzić.Zaskoczony tą nową, niespodziewaną zniewagą, Kim cofnął rękę.Tracy wsiadła do samochodu.Wyciągnęła rękę, żeby zamknąć drzwi, ale nie zrobiła tego.Spojrzała na twarz zdumionego i urażonego Kima.- Jedź do domu i prześpij się trochę - powiedziała.- Bo my właśnie to mamy zamiar zrobić.- Jak było w szpitalu? - zapytał Kim.- Co powiedzieli?- Niewiele.Najwyraźniej liczba jej krwinek i elektrolity czy coś takiego są dobre.Mam dawać jej rosół i inne płyny i odstawić wszelkie produkty mleczne.- To wszystko? - zapytał Kim.- Tak - potwierdziła Tracy.- Nawiasem mówiąc, powiedzieli też, że winowajcą mógł być kurczak Ginger.Ostatnio dużo jest zatruć drobiem.- Nie - zaprzeczył ostro Kim.- To niemożliwe! Zapytaj Becky! Czuła się źle, jeszcze zanim zjadła kurczaka.- Kim pochylił się, aby porozmawiać bezpośrednio z córką.- Mam rację, misiaczku?- Chcę do domu - rzekła Becky, patrząc w dal przez przednią szybę.- Dobranoc, Kim - powiedziała Tracy.Zatrzasnęła drzwi, włączyła silnik i odjechała.Kim patrzył za nimi, póki samochód nie zniknął za rogiem szpitala.Dopiero wtedy ruszył wolno w stronę parkingu dla lekarzy.Czuł się samotny, bardziej samotny niż kiedykolwiek w swoim życiu.Rozdział 7Wtorek, 20 styczniaDrzwi sali operacyjnej otworzyły się z rozmachem - Kim i Tom weszli do umywalni przed salą operacyjną numer dwadzieścia.Rozwiązali maski chirurgiczne, pozwalając im opaść na piersi.Potem obmyli ręce z talku.- Dzięki za szybką pomoc - odezwał się Tom.- Nie ma sprawy - odrzekł drewnianym głosem Kim.Obydwaj ruszyli korytarzem w kierunku sali pooperacyjnej.- Wydajesz się strasznie przybity - stwierdził Tom.- Co się stało? Zadzwonił do ciebie księgowy i powiedział, że masz dopłacić do kolejnych kosztów ubezpieczenia?Kim nawet się nie roześmiał.W ogóle nie odpowiedział.- Wszystko w porządku u ciebie? - zapytał Tom, poważniejąc.- Chyba tak - odrzekł beznamiętnie Kim.- Po prostu mnóstwo kłopotów na głowie.- Opowiedział Tomowi o wszystkim, co zaszło na oddziale pierwszej pomocy medycznej poprzedniego wieczoru.- Rety! - zawołał Tom, gdy Kim skończył.- Cóż za okropne przeżycie! Ale nie wyrzucaj sobie, że przyłożyłeś takiemu typowi jak Bradford.Ja sam miałem z nim drobny zatarg.Administracyjni! Wiesz, przeczytałem wczoraj w gazecie, że w Stanach Zjednoczonych przypada jeden pracownik administracji na półtora lekarza albo pielęgniarki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]