Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 1 Zimowy Monarcha (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekarzstał tyłem, zwrócony ku wnętrzu gabinetu Spencera.Twarz miał zaczerwienioną, a dło-nie kurczowo zaciśnięte w pięści. Nie mogę tkwić tu i dyskutować przez cały dzień wyrzucił nerwowo. Tymoże nie masz nic innego do roboty, ale ja mam własne obowiązki i pacjentów, którzyczekają na wizytę.Spencer zmaterializował się przed nim, zmuszając go do cofnięcia się o krok w stronęsekretariatu.Był niemal o głowę wyższy, a jego opalona cera sprawiała, że Paul wyglą-dał na jeszcze bledszego niż zwykle.Oczy płonęły mu równie mocno jak oczy jego pod-władnego. Wybaczam tę impertynencję jako efekt chwilowego wzburzenia warknął. To bardzo wspaniałomyślne z twojej strony, zważywszy, że mówię prawdę. Odpowiadam finansowo wobec kliniki oraz jej udziałowców wycedził Spencer. I przyjmij do wiadomości, że zamierzam się z tego obowiązku wywiązać.KlinikaWingate a jest przede wszystkim placówką medyczną, jak była nią od początku swojegoistnienia.Nasze prace badawcze mają wspomagać działalność kliniczną, nie odwrotnie. To luddyzm w najczystszej postaci odpalił Paul. Badania są inwestycją przy-szłościową: dorazne poświęcenie w imię długofalowych korzyści.Mamy szansę odegraćkluczową rolę w pracach nad komórkami macierzystymi, które będą być może stano-wiły podstawę medycyny dwudziestego pierwszego wieku, ale w tym celu musimy siępogodzić z chwilową utratą części zysków i zdobyć się na pewne ryzyko. Wrócimy do tej dyskusji, kiedy będziesz mniej zajęty oświadczył stanowczoSpencer. Proszę zgłosić się do mnie po ostatnim pacjencie! Z tymi słowami wyco-fał się do gabinetu, uchwycił skraj drzwi i zatrzasnął je z donośnym hukiem.Paul jeszcze raz cofnął się o krok, jakby pchnięty podmuchem zamykanych gwał-townie drzwi.Kipiąc z wściekłości, że go odprawiono, kiedy zamierzał sam oddalić sięz godnością, obrócił się na pięcie i ruszył w stronę własnego gabinetu, lecz nagle zorien-103tował się, że ma widownię.Jego głowa obróciła się wkoło urywanym ruchem niczymwieżyczka na okręcie wojennym, a oczy niby lufy armatnie przesuwały się od osoby doosoby.Zatrzymały się na Deborah.Twarz Paula złagodniała. Pani Masterson przyprowadziła nowe kandydatki oznajmiła sekretarka. Właśnie widzę odparł Paul.Jego zaciśnięte kurczowo dłonie rozluzniły się.Nieodrywając wzroku od niebotycznych obcasów, kusej spódniczki i głębokiego dekoltuDeborah, zapraszającym gestem wskazał uchylone drzwi. Wejdzcie, wejdzcie! po-wiedział. Gladys, zaproponowałaś naszym gościom coś do picia? Nie przyszło mi to do głowy przyznała sekretarka, marszcząc brwi. Musimy to naprawić stwierdził Paul. Co powiecie na kawę albo jakiś sok? Ja dziękuję odparła Deborah, niezdarnie podnosząc się na nogi.W butach naszpilkach nie było to łatwe, gdyż kanapa, na której siedziała, była wyjątkowo głęboka.Dostrzegłszy jej kłopoty, Paul rzucił się na pomoc, nim jednak ominął biurko Gladys,Deborah udało się wstać o własnych siłach.Obciągnęła w dół swą krótką sukienkę, ob-niżając przy tym już i tak głęboki dekolt.Paul spojrzał na Joannę. Ja też dziękuję odparła dziewczyna.Poczuła się jak uboga krewna, gdy Paul po-nownie skupił całą uwagę na Deborah, a potem z galanterią poprowadził ją do swegogabinetu.Joanna i Helen ruszyły za nimi.Paul przysunął trzecie krzesło do dwóch, które wcześniej już stały przed jego biur-kiem, i gestem zaprosił kobiety, by usiadły, po czym sam usadowił się naprzeciwko.Helen przedstawiła dziewczyny, wymieniając ich przybrane nazwiska oraz wspomina-jąc o studiach na Harvardzie i działach, w których miały nadzieję pracować. Zwietnie oświadczył Paul z szerokim uśmiechem, który ukazał jego drobne,kwadratowe, szeroko rozstawione zęby, harmonizujące z szerokim, perkatym nosem. Cholernie świetnie, jak mawiają w starej dobrej Anglii. Roześmiał się.Nie odry-wając oczu od Deborah, dodał: Wygląda na to, panno Masterson, że znalazła pani dlanas następne znakomite kandydatki do pracy.Trzeba pani pogratulować. Więc możemy przejść do dalszych formalności? zapytała Helen. Oczywiście! Jak najbardziej! Panie są zainteresowane rozpoczęciem pracy już od jutra zaznaczyła Helen. To nawet lepiej odparł Paul. Takiemu zapałowi należy przyklasnąć, bo strasz-nie potrzeba nam rąk do pracy, szczególnie w laboratorium.Powitamy panią z otwar-tymi ramionami, panno Marks! Dziękuję powiedziała Deborah, nieco skrępowana zainteresowaniem, jakimobdarzano ją kosztem Joanny. Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę pracować na tymwspaniałym sprzęcie. Ledwie wypowiedziała te słowa, poczuła, jak jej tętno przy-104spiesza, a twarz oblewa się rumieńcem.Poniewczasie zreflektowała się, że podczas tejwizyty nie miała jeszcze okazji obejrzeć laboratorium.Na szczęście wyglądało na to, żejedyną osobą, która dostrzegła ten lapsus, była Joanna.Paul kontynuował rozmowę, jakgdyby nigdy nic. Proszę pozwolić, że zapytam o pani doświadczenie laboratoryjne, panno Marks powiedział. Czy kiedykolwiek przeprowadzała pani transfer jądrowy? Nie wyjąkała Deborah. Ale z pewnością potrafię się tego nauczyć. U nas dokonuje się wiele transferów oświadczył Paul
[ Pobierz całość w formacie PDF ]