Podstrony
- Strona startowa
- Castillo Pamietnik zolnierza Korteza
- Dickson Gordon R Zolnierzu nie pytaj (2)
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Zolnierze zyja
- Anthony Piers Przesmyk Centaura (SCAN dal 931
- Harry.Potter.i.Zakon.Feniksa
- Zbigniew Nienacki Raz w roku w Skiroławkach
- J. Pocock, Barbarism and Religion v.1 The Enlightenments of Edward Gibbon
- Dzieła ÂŚw. Jan od Krzyża(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórzy umierają.Inni żyją dalej.Żadnego sensu, kiedy próbuje się to zrozumieć.Żołnierze żyją.I zastanawiają się dlaczego.Och, ten żołnierski żywot! Och, te przygody i chwała!Powrót do zdrowia zabrał mi więcej czasu niźli wówczas, gdy omal nie zostałem zabity pod Dejagore.I to mimo pomocy Tobo, który rzucał na mnie wyuczone u Jednookiego najlepsze medyczne zaklęcia, jak również pędził do pomocy swych przyjaciół z krawędzi pola widzenia.Niektórzy z nich rzekomo byliby w stanie nawet i skamielinę ożywić.A faktycznie czułem się jak skamielina, jakby ominęły mnie korzyści stazy, która tylko pozostałych pochwyciła w pułapkę pod równiną.Teraz mam kłopoty z osiągnięciem wewnętrznej równowagi.Nie bardzo potrafię wyczuć, ile naprawdę mam lat.Wydaje mi się, że pięćdziesiąt sześć, plus minus kilka lat, oraz cały czas spędzony pod ziemią.A pięćdziesiąt sześć lat, bracia, to jest cholernie dobry wynik - zwłaszcza dla człowieka w moim szemranym zawodzie.Powinienem być wdzięczny za każdą sekundę, włączywszy w to wszelkie niedole.Żołnierze żyją.I zastanawiają się dlaczego.10.Ostoja Kruków:RekonwalescencjaMinęły dwa miesiące.Czułem się wprawdzie o dziesięć lat starszy, jednak byłem już na nogach i znowu wtrącałem się do wszystkiego - choć chodziłem niczym zombie.Zostałem naprawdę nieźle przypieczony przez płonący jęzor czystego omalże alkoholu, który eksplodował do wnętrza izby dziurą wcześniej wybitą pociskiem Pani.Wszyscy bez przerwy mi powtarzali, jak wielką muszę cieszyć się miłością bogów, ponieważ wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie powinno mnie już być wśród żywych.Gdybym nie znajdował się dokładnie w tym miejscu, w którym byłem, czyli za forwalaką, który przyjął główną siłę uderzenia, nie zostałoby po mnie wiele więcej niż nagie kości.Nie miałem ostatecznej pewności, czy tak nie byłoby lepiej.Uporczywy ból raczej nie skłania do optymistycznych myśli, tudzież nie przyczynia się do zbudowania dobrego nastroju.Powoli zaczynałem rozwijać w sobie zrozumienie dla perspektywy Matki Goty.Udało mi się nawet uśmiechnąć, gdy Pani zaczęła mnie nacierać leczniczymi maściami.- Srebrna wylinka - powiedziała.- Och, tak, zaiste.Och, tak.- Co my tu widzimy? Może nie jesteś wcale tak stary, jak ci się wydaje.- To przez ciebie, dziewczyno.- Śpioszka martwi się twoimi planami pomszczenia Jednookiego.- Wiem.- Nie było potrzeby wspominać mi o tym.Miałem spore przejścia z takimi jak ja, kiedy sam byłem Kapitanem.- Może powinieneś trochę odpuścić.- To trzeba zrobić.Ktoś będzie musiał.Śpioszka powinna to zrozumieć.- Śpioszka jest rzeczowa jak mało kto.W jej świecie nie ma wiele miejsca na pobłażliwość i emocje.Ona podejrzewa, że po prostu chcę skorzystać z pretekstu, jakim jest śmierć Jednookiego, aby odwiedzić bramę cienia Khatovaru, i trudno się jej dziwić, skoro przez dziesięć lat maszerowałem przez Piekło, chcąc dotrzeć do tego miejsca.Tę kobietę niełatwo zwieść.Ale ona sama również potrafi przemienić jedną ideę w prawdziwą obsesję, spychając z pola widzenia wszystko pozostałe.- Ona nie chce robić sobie kolejnych wrogów.- Kolejnych? Przecież nie mamy żadnych.Przynajmniej tutaj.Być może nie przepadają za nami, ale będą całować nasze tyłki.Śmiertelnie się nas boją.A ich strach się pogłębia za każdym razem, gdy Biała Dama albo Błękitny Pan, inny wichtlin, czy co tam jeszcze, wypełza z ludowych bajek i dołącza do orszaku Tobo.- Hm.To jest ten karaluch? Wczoraj widziałam coś, co Tobo nazywał wowsey, w towarzystwie Czarnego Ogara.- Oto moja najdroższa w całej swej krasie.Ona może całkiem wyraźnie widzieć te istoty, nawet tutaj.- Jest wielki jak hipopotam, ale kształtem przypomina insekta o głowie jaszczurki.Jaszczurki z bardzo wielkimi zębami.Żeby zacytować Łabędzia: “Wygląda, jakby spadł z bardzo wysokiego drzewa i po drodze uderzał w każdą gałąź”.Wierzba Łabędź najwyraźniej konsekwentnie kultywował swój nowy wizerunek swarliwego, ale barwnego starca.Ktoś musiał wkroczyć i zająć miejsce Jednookiego.Zastanawiałem się już nawet, czy samemu nie wdziać czapki z dzwoneczkami.- Co wiemy o forwalace? - zapytałem.Wcześniej unikałem pytań o szczegóły.Powiedziano mi tylko, że diabeł jakoś uciekł.Tego wystarczyło, by zacząć się przygotowywać duchowo do zakończenia tej historii.- Zostawił za sobą ślad.Odniósł kilka głębokich ran, został porządnie poparzony, a ja jeszcze częściowo go oślepiłam moją ostatnią kulą ognistą.Stracił kilka zębów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]