Podstrony
- Strona startowa
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- Kesey Ken Lot nad kukulczym gniazdem
- McClure Ken Czerwona zima
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Ken Follett Igla
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Witold Jablonski Dzieci Nocy (3)
- Testament Mataresea 2GARSMF4QNC
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I nie ma żadnej pewności, że ktokolwiek z nich zdąży na czas.– Wiem.– Godliman skinął głową ze znużeniem.– Zrobiliśmy, co było możliwe, ale czy to wystarczy? Terry zapalił papierosa.– Co wiesz o mieszkańcach wyspy?– Właśnie.Są tam tylko dwa domy.W jednym mieszka farmer z żoną i małym dzieckiem, w drugim stary pasterz.Pasterz ma radiostację, pracuje dla Królewskiej Służby Obserwacyjno-Meldunkowej, ale nie jesteśmy w stanie go namierzyć.Prawdopodobnie nie nastawił aparatu na nadawanie.Jest stary.– Farmer wygląda bardziej obiecująco – powiedział Terry.– Jeśli to bystry chłop, może uda nam się zatrzymać tego szpiega.Godliman potrząsnął głową.– Ten biedak jeździ na wózku inwalidzkim.– Boże drogi, nie mamy jakoś szczęścia, co?– Nie – odparł Godliman.– Ma je za to Die Nadel.Rozdział 33Lucy całkiem się uspokoiła.Uczucie to ogarniało ją stopniowo, jak działanie zastrzyku znieczulającego, osłabiając emocje i wyostrzając inteligencję.Paraliżująca dotąd myśl, że dzieli dom z mordercą, ustąpiła miejsca chłodnej, pełnej opanowania obserwacji.Zajęta codziennymi sprawami, krzątając się w pobliżu Henry'ego, który siedział w bawialni i czytał jakąś powieść, zastanawiała się, czy mógł dostrzec zmianę w jej zachowaniu.Był przecież bardzo spostrzegawczy.Niewiele uchodziło jego uwagi, a w zajściu przy jeepie wyraźnie dał wyraz swoim obawom, jeśli nie podejrzeniom.Chyba zauważył, że coś wytrąciło ją z równowagi.Z drugiej strony mógł myśleć, że chodziło jej o Jo'ego, który przecież zobaczył ich razem w łóżku.Miała dziwne wrażenie, że Henry dokładnie zna jej myśli, ale woli udawać, że wszystko jest w porządku.Rozwiesiła pranie na suszarce w kuchni.– Wybacz – powiedziała, gdy ukazał się w drzwiach – ale nie mogę w nieskończoność czekać, aż przestanie padać.Spojrzał bez zainteresowania.– Nie szkodzi – powiedział i wrócił do bawialni.Między mokrymi rzeczami Lucy powiesiła swoje suche ubranie.Na obiad podała zapiekankę z warzywami, przyrządzoną według prostego przepisu.Zawołała Jo i Henry'ego i podała do stołu.Strzelba stała w rogu oparta o ścianę.– Nie lubię naładowanej broni w domu, Henry – powiedziała Lucy.– Wyniosę ją po obiedzie – obiecał.– Dobra zapiekanka.– Niedobra – zaprotestował Jo.Lucy podniosła strzelbę i położyła ją na kredensie.– Chodzi mi tylko, o to, żeby Jo nie mógł do niej sięgnąć.– Jak urosnę, będę strzelać do Niemców – oświadczył mały.– Dziś po południu chcę, żebyś trochę pospał.– Lucy wyszła do pokoju i wyjęła z buteleczki w szafie jedną z pastylek nasennych Davida.Dwie tabletki stanowiły silną dawkę dla mężczyzny, który ważył osiemdziesiąt kilogramów, więc pomyślała, że jedna czwarta tabletki wystarczy, by chłopiec o wadze dwudziestu pięciu kilogramów spał całe popołudnie.Położyła tabletkę na deseczce, podzieliła na pół, raz i jeszcze raz.Potem zmiażdżyła ćwiartkę, wsypała proszek do szklanki z mlekiem i podała ją Jo'emu, mówiąc: – Wypij do samego dna.Henry patrzył na to wszystko, nie wtrącając się.Po obiedzie Lucy posadziła Jo'ego na kanapie, kładąc obok stertę książek.Oczywiście nie potrafił jeszcze czytać, ale tyle razy czytała mu je głośno sarna, że większość z nich znał na pamięć i przewracając strony recytował z pamięci całe fragmenty.– Napiłbyś się kawy? – spytała Henry'ego.– Prawdziwej? – zdumiał się.– Mam cały zapas.– Tak, proszę!Patrzył, jak ją przygotowywała.Może obawiał się, że i jego spróbuje uśpić.Z pokoju obok dobiegł głos Jo'ego.– “To, co powiedziałem przed chwilą, było: «Hej, jest tam kto?» – zawołał Puchatek donośnym głosem.– Nie! – zabrzmiała odpowiedź" – i Jo roześmiał się serdecznie, jak zawsze w tym miejscu.“O Boże – pomyślała Lucy – nie pozwól go skrzywdzić".Napełniła filiżanki i siadła naprzeciw Henry'ego.Wyciągnął przez stół rękę i ujął jej dłoń.Siedzieli w milczeniu popijając kawę, słuchając deszczu i głosu dziecka.– “Ile czasu trzeba na to, żeby trochę schudnąć? – spytał Puchatek zaniepokojony.– Myślę, że chyba z tydzień.– Ale ja nie mogę sterczeć tu przez cały tydzień!" – Zaczynała ogarniać go senność; po chwili ucichł.Lucy wyszła, nakryła go kocem i podniosła książkę, która zsunęła się na podłogę.Dostała ją, gdy była dzieckiem, i podobnie jak on, znała na pamięć całe fragmenty.Na stronie tytułowej widniała wykaligrafowana pismem matki dedykacja: “Dla Lucy, w czwartą rocznicę urodzin – od mamy i taty".Odłożyła książkę na półkę.Wróciła do kuchni.– Śpi.– Więc.?Wyciągnęła rękę.Henry ujął jej dłoń.Łagodnie się poddała.Wstał.Poprowadziła go na górę do sypialni, zamknęła drzwi i ściągnęła przez głowę sweter.Przez chwilę stał nieruchomo patrząc na jej piersi.Potem zaczął się rozbierać.Nie była pewna, czy zdoła udawać, że go pragnie, czuła przecież tylko lęk i nienawiść.Położyła się i objął ją.Po chwili zdała sobie sprawę, że mimo wszystko nic nie musi udawać.Przez chwilę leżała w zgięciu jego ręki, zastanawiając się, jak to możliwe, by ten sam człowiek mógł z zimną krwią zabijać i równocześnie tak gorąco kochać.Spytała tylko: – Napijesz się herbaty?Uśmiechnął się.– Nie, dziękuję.– A ja tak.– Wysunęła się z jego objęć i wstała.Podniósł się, ale położyła dłoń na jego płaskim brzuchu i powiedziała: – Nie, zostań tutaj.Przyniosę herbatę na górę.Jeszcze nie mam cię dosyć.Znów się uśmiechnął.– Rzeczywiście chcesz nadrobić cztery stracone lata.Gdy tylko wyszła z pokoju, uśmiech jak maska opadł z jej twarzy.Serce waliło z przerażenia, gdy szybko zbiegała po schodach.Głośno postawiła czajnik na kuchence i zadźwięczała porcelanowymi filiżankami.Potem zaczęła wkładać suche ubranie, rozwieszone na suszarce.Ręce tak jej drżały, że nie mogła zapiąć guzika w spodniach.Z góry dobiegło skrzypienie łóżka, poczuła, że zamiera z przerażenia; nasłuchiwała myśląc: “Nie wstawaj, tylko nie wstawaj!" Ale Henry po prostu obrócił się na drugi bok.Była gotowa.Weszła do bawialni.Jo głęboko spał, cicho pomrukując.– Boże, żeby się tylko nie obudził – modliła się Lucy.Podniosła go.Coś mamrotał przez sen, zamknęła oczy i całą siłą woli nakazała mu milczenie.Otuliła go dokładnie kocem.Weszła do kuchni i sięgnęła po strzelbę na kredensie.Dubeltówka wyślizgnęła się jej z rąk i upadła na półkę, tłukąc talerz i dwie filiżanki.Hałas był ogłuszający.Stała sparaliżowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]