Podstrony
- Strona startowa
- Ziemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krok (3)
- Ziemkiewicz Rafał Czerwone dywany odmierzony krok
- Vina Jackson 03 Osiemdziesišt Dni Czerwonych
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Chmielewska Joanna Wszystko czerwone.WHITE
- Card Orson Scott Czerwony Prorok (2)
- Yeffeth Glenn Wybierz Czerwona Pigulke
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Peters Elizabeth Malpa na strazy wagi
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dowiedziałeś się czegoś?– Nie – przyznał Fenton.– A co tu się działo?– Wypuścili mnie dziś po południu, z zastrzeżeniem, że nie wolno mi wyjeżdżać z miasta.W szpitalu zostałam zawieszona.Fenton zauważył, że Jenny wcześniej płakała – oczy miała podpuchnięte i czerwone.– Osły – powiedział.– Skończone osły.Przyciągnął ją jeszcze bliżej.– A najzabawniejsze jest to, że rozumiem ich punkt widzenia – stwierdziła Jenny, śmiejąc się przez łzy.– Zabójca w żaden sposób nie mógł zetknąć się z chłopcem, chyba że to ja byłam tym zabójcą.– Tę kwestię musimy właśnie wyjaśnić – odparł Fenton z taką pewnością w głosie, na jaką go tylko było stać.– Jak na razie nie mamy wielkich osiągnięć, pamiętasz?– Damy sobie radę.Leżeli nieruchomo w ciemności, znajdując ukojenie we wzajemnej bliskości.Palce Toma i Jenny były splecione.Tom muskał delikatnie kciukiem zagłębienie w jej dłoni.Oddech dziewczyny był dla niego najmilszą muzyką.Wczesnym rankiem Fenton wciąż miał oczy szeroko otwarte, podczas gdy Jenny spała tuż obok jak suseł.Psychicznie wyczerpana, uspokoiła się dzięki jego obecności i zapadła w głęboki sen, tuląc się do niego niczym dziecko.Po raz pierwszy od wielu godzin czuła się bezpieczna, wolna od czegoś groźnego i dotąd nie znanego.Miała dosyć mężczyzn z nadwagą w pogniecionych garniturach, cuchnących potem i tanią wodą po goleniu, mężczyzn, którzy wyśmiewali wszystko, co powiedziała, mężczyzn o czerwonych twarzach, którzy krzyczeli i oskarżali ją, nie szczędząc szyderstw.Z całą pewnością nie byli policjantami.Policjanci to spokojni, dobrze wychowani, uczynni ludzie; mówią człowiekowi, która jest godzina, pokazują drogę, są dobrzy dla dzieci i wzbudzają zaufanie, nie lęk.A ona się okropnie bała; nigdy dotychczas nie zaznała podobnego strachu.Zagubienie, jakie zaczęła odczuwać, gdy zabrano ją do dziwnego miejsca, pełnego wrogo nastawionych ludzi, od razu pozbawiło ją pewności siebie.Początkowo przyjęła postawę oburzonego obywatela, odwołującego się do swoich praw w wolnym kraju.Po paru minutach jednak przyszło załamanie – poczuła się zdezorientowana i wystraszona.Wraz z upływem czasu w jej głosie pojawiła się błagalna nuta.Za wszelką cenę chciała zadowolić przesłuchujących; zamierzała przytakiwać wszystkiemu, byle tylko skruszał ten nieprzenikniony mur wrogości.Wrodzona siła charakteru powstrzymała ją przed obraniem tej drogi, choć widziała ją przed sobą, i to wyraźnie.Fenton westchnął ciężko w ciemności, gdy jego myśli po raz któryś z rzędu zaprowadziły go w ślepą uliczkę.Co było ogniwem? – zadawał sobie bezustannie pytanie.Jeden fakt wydawał się absolutnie bezsporny: zabójca w żaden sposób nie mógł dosięgnąć Jamie’go bezpośrednio.Fenton odruchowo ścisnął dłoń Jenny, gdy nagle przyszło mu coś do głowy.Uznał, że przyjął błędne założenie.Godzinę później, po intensywnych rozmyślaniach opracował nową hipotezę.Narzucały ją same fakty.Nie było zabójcy, wariata, psychopaty.Była choroba.Bakteria albo wirus.Wirus zniszczył mechanizm krzepnięcia krwi u wszystkich ludzi, którzy umarli.Nie było w tym nic dziwnego.Cały czas odkrywano przecież nowe choroby – chorobę legionistów, gorączkę Lassy, AIDS.Im dłużej o tym myślał, tym bardziej prawdopodobne wydawały mu się jego przypuszczenia.Wirus musiał zagnieździć się w szpitalu, przyczajony w niewidocznych zakamarkach, podobnie jak zarazek legionistów, który ukrył się w prysznicach amerykańskiego hotelu.Jenny musiała przywlec go do domu i zarazić Jamie’go.Fakt, że nie każdy ulegał zarażeniu, był typowy dla infekcji wirusowej.Wszystko wskazywało na wirus.z wyjątkiem śmierci Neila Munro.Na ziemię sprowadził Fentona obraz, jaki wyłonił się z mroków jego podświadomości – straszliwy korpus lekarza i spalona skóra schodząca z twarzy płatami.To nie wirus wepchnął Munro do sterylizatora.A zatem przydałoby się jakieś kompromisowe rozwiązanie.Neil został zamordowany, co do tego nie było żadnych wątpliwości, ale inni? Nie, musiał tu zadziałać nieznany czynnik infekcyjny.Należało to tylko teraz udowodnić.Jenny odwróciła się przez sen, a wówczas Fenton pocałował ją delikatnie w ramię.Dręczyło go pytanie – jak miał udowodnić swoją teorię? Student pierwszego roku biochemii przystępował do analizy w sposób metodyczny.Wyodrębniał określoną rzecz, a następnie pokazywał, poprzez kontrolowane testy na zwierzętach, jak owa rzecz funkcjonuje.Ale kontakt z materiałem zakaźnym to całkiem inna sprawa.Potrzebował materiału badawczego pochodzącego od ludzi, którzy zmarli, tkanki i surowicy, a to z kolei wymagało pomocy tych z góry.To znaczy Tysona.Na pewno? Ciągle jeszcze nie mógł dojść do siebie po tej historii z Malcolmem, kiedy zrobił z siebie durnia.Nie chciał, żeby to się powtórzyło.Ale czy mógł cokolwiek zdziałać sam?A może pracownia patologiczna przebadała tkanki pobrane od ofiar, żeby wykazać obecność czynnika zakaźnego.Jeśli tak było, jego pomysł zostałby potraktowany przez pracowników patologii tak samo, jak „rewelacje” przekazane policji.Byłby skończony.Już widział, jak MacDougal, konsultant patolog i niezbyt cierpliwy człowiek, drwi sobie z niego, mówiąc: „Myślałeś, Fenton, że jesteśmy głupcami?”.Spojrzał na zegarek elektroniczny, stojący na nocnym stoliku.Dziesięć po czwartej; pozostały cztery godziny do chwili, kiedy będzie musiał wstać i pójść do szpitala, cztery godziny, żeby podjąć decyzję.Wiatr zaczął się nasilać, zawodząc pośród przewodów na dachu.W oknie sypialni pobrzękiwała szyba, nie chcąc wpuścić do środka ciemnej nocy.Pomysł z pogranicza fantazji o dokonaniu brawurowego rajdu na laboratorium patologiczne prowadził do ponurej wizji – zostaje złapany i składa policjantom jakieś nieprawdopodobne wyjaśnienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]