Podstrony
- Strona startowa
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- McClure Ken Czerwona zima
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Follett Ken Igla
- Ken Follett Igla
- Lackey Mercedes Lot Strzaly (2)
- Lackey Mercedes Lot Strzaly
- Jan Potocki Rekopis znaleziony w Sragossie
- Agent z E FALL Jan Litan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfia-tek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niech mnie licho! To jest pomysÅ‚.Robota akurat dla ciebie, Mack; taki jurny chÅ‚op jak ty najlepiej to zaÅ‚atwi.- Nigdy w życiu.Znajdź sobie innego frajera.- Dlaczego? MyÅ›laÅ‚em, że to ty wÅ‚aÅ›nie jesteÅ› tu najwiÄ™kszy kogut.- Nie, stary.Mam zamiar trzymać siÄ™ od tej jÄ™dzy z daleka.- ZauważyÅ‚em, że już dÅ‚uższy czas to robisz - wtrÄ…ca z uÅ›miechem Harding.- Co miÄ™dzy wami zaszÅ‚o? MiaÅ‚eÅ› jÄ… już na linach, gdy nagle spauzowaÅ‚eÅ›.ZrobiÅ‚o ci siÄ™ żal naszego anioÅ‚a miÅ‚osierdzia?- Nie, po prostu dowiedziaÅ‚em siÄ™ paru rzeczy.ZaczÄ…Å‚em siÄ™ rozpytywać i zrozumiaÅ‚em, dlaczego wy wszyscy wÅ‚azicie jej w dupÄ™, pÅ‚aszczycie siÄ™ przed niÄ…, pozwalacie, żeby wam choÂdziÅ‚a po gÅ‚owie.ZorientowaÅ‚em siÄ™, do czego chcieliÅ›cie siÄ™ mnÄ… posÅ‚użyć.- Tak? To ciekawe.- Pewnie, kurwa, że ciekawe.Ciekawe, że żaden z was, Å‚ajÂdaków, nie uprzedziÅ‚ mnie, co ryzykujÄ™, stajÄ…c jej okoniem.To, że baba nie przypadÅ‚a mi do serca, bynajmniej nie znaczy, że gotów jestem przykrÄ™cać jej Å›rubÄ™, aż dorzuci mi rok do odsiadki.Trzeba wiedzieć, z kim nie zadzierać, i umieć schować dumÄ™ do kieszeni.- Czyżby pogÅ‚oska, że pan McMurphy podporzÄ…dkowaÅ‚ siÄ™ regulaminowi w nadziei uzyskania wczeÅ›niejszego zwolnienia, nie byÅ‚a caÅ‚kowicie bezpodstawna, przyjaciele?- Nie zawracaj gÅ‚owy, Harding.Dlaczego mi nie powiedziaÂÅ‚eÅ›, że baba może mnie tu trzymać, jak dÅ‚ugo zechce?- Na Å›mierć zapomniaÅ‚em, że jesteÅ› tu przymusowo.- UÅ›miech przepoÅ‚owiÅ‚ twarz Hardinga.- Tak.StaÅ‚eÅ› siÄ™ wyrachoÂwany.Jak my wszyscy.- Pewnie, że staÅ‚em siÄ™ wyrachowany.Dlaczego to ja mam siÄ™ ciÄ…gle wykłócać na zebraniach o te różne gÅ‚upstwa, jak niezamykanie na dzieÅ„ drzwi sypialni czy zwrot papierosów trzyÂmanych w dyżurce? Z poczÄ…tku nie mogÅ‚em zrozumieć, dlaczeÂgo przylatujecie do mnie ze wszystkim, jakbyÅ›cie mieli mnie za swojego zbawcÄ™.Ale później dowiedziaÅ‚em siÄ™ przypadkiem, jak bardzo liczy siÄ™ jej opinia przy wypisywaniu ze szpitala.NatychÂmiast przejrzaÅ‚em na oczy.A to numer, pomyÅ›laÅ‚em sobie, ale mnie skurwysyny zrobiÅ‚y na szaro! DaÅ‚em siÄ™ wykiwać jak pierwszy naiwny! - Odchyla gÅ‚owÄ™ i uÅ›miecha siÄ™ do nas.- Nie czujcie siÄ™ urażeni, moi drodzy, ale pieprzÄ™ takÄ… zabawÄ™.Nie mniej od was pragnÄ™ siÄ™ stÄ…d wydostać.A przecież wÅ‚ażąc w droÂgÄ™ tej jÄ™dzy, ryzykujÄ™ tyle samo co ty, Harding.UÅ›miecha siÄ™, mruży oko i dźga go kciukiem w żebra, jakby chciaÅ‚ powiedzieć, że sprawa zaÅ‚atwiona i do nikogo nie żywi urazy, ale Harding odzywa siÄ™ znowu:- Nie, przyjacielu.Ryzykujesz znacznie wiÄ™cej ode mnie.UÅ›miecha siÄ™, podrywajÄ…c nerwowo gÅ‚owÄ™ jak pÅ‚ochliwa klacz, ucieka oczami w bok.Wszyscy przesuwamy siÄ™ o jedno miejsce; Martini wraca z przeÅ›wietlenia, zapinajÄ…c koszulÄ™ i mruczÄ…c pod nosem: - Nigdy bym w to nie uwierzyÅ‚, gdybym tego nie widziaÅ‚ - a Billy Bibbit wchodzi do Å›rodka i staje za czarnym ekranem.- Ryzykujesz znacznie wiÄ™cej ode mnie - powtarza HarÂding.- Ja jestem tu dobrowolnie.Nie przymusowo.McMurphy nic nie mówi.Na jego twarzy maluje siÄ™ zdumieÂnie i niepewność; wie, że coÅ› jest nie w porzÄ…dku, ale niezupeÅ‚Ânie wie, co.Wpatruje siÄ™ w Hardinga; patrzy na niego tak naÂtarczywie, że ten przestaje siÄ™ pÅ‚ochliwie uÅ›miechać i zaczyna wiercić siÄ™ niespokojnie, a w koÅ„cu przeÅ‚yka Å›linÄ™ i powiada:- PrawdÄ™ mówiÄ…c, niewielu z nas jest tu przymusowo.Tylko Scanlon.i chyba jeszcze kilku Chroników.I ty.W caÅ‚ym szpiÂtalu maÅ‚o kto jest na przymusowym leczeniu.Poważnie.Milknie pod spojrzeniem McMurphy’ego, gÅ‚os zamiera mu w gardle.Zapada cisza, którÄ… dopiero po chwili przerywa szept McMurphy’ego:- Czy to ma być żart?Wystraszony Harding potrzÄ…sa gÅ‚owÄ….Wtedy McMurphy wstaje z Å‚awki i krzyczy:- To ma być żart?Nikt siÄ™ nie odzywa.McMurphy przechadza siÄ™ wzdÅ‚uż Å‚awki, przebiegajÄ…c dÅ‚oniÄ… po gÄ™stych wÅ‚osach.Idzie na sam koniec, a nastÄ™pnie cofa siÄ™ na poczÄ…tek i wchodzi do gabinetu radioÂlogicznego.UrzÄ…dzenie syczy na niego i pluje.- Hej, Billy.cholera, przecież ty na pewno jesteÅ› tu przyÂmusowo!Billy stoi na palcach, plecami do nas, wsparty brodÄ… o górnÄ… krawÄ™dź czarnego ekranu.- Nie - mówi w stronÄ™ urzÄ…dzenia.- W takim razie dlaczego? Dlaczego? Facet w twoim wieku! PowinieneÅ› rozbijać siÄ™ kabrioletem i podrywać babki! Dlaczego godzisz siÄ™ na to wszystko? - pyta, wskazujÄ…c dookoÅ‚a rÄ™kÄ….Billy nie odpowiada, wiÄ™c McMurphy zostawia go i wraca do siedzÄ…cych na Å‚awce.- WytÅ‚umaczcie mi.Wciąż narzekacie na szpital i wieszacie psy na oddziaÅ‚owej, a przecież nic was tu nie trzyma! RozuÂmiem, jak to jest z tymi starcami.To wariaci! Ale wy, nawet jeÅ›li różnicie siÄ™ trochÄ™ od przeciÄ™tnych ludzi, nie jesteÅ›cie szaÂleÅ„cami !Dwaj pierwsi milczÄ….McMurphy przesuwa siÄ™ do Sefelta.- A ty, Sefelt? Miewasz napady, ale poza tym jesteÅ› zupeÅ‚nie zdrów.KurczÄ™, mój wuj nie tylko miewaÅ‚ ataki dwa razy gorsze od twoich, ale na dodatek jeszcze widzenia diabÅ‚a, a siÅ‚Ä… by siÄ™ nie daÅ‚ wpakować do czubków.MógÅ‚byÅ› żyć na zewnÄ…trz, gdyby starczyÅ‚o ci odwagi.- WÅ‚aÅ›nie! - Billy odwróciÅ‚ siÄ™ od ekranu, Å‚zy cieknÄ… mu po twarzy.- WÅ‚aÅ›nie! - krzyczy.- Gdyby s-starczyÅ‚o nam o-ddwa-gi! Gdyby starczyÅ‚o mi o-odwagi, jeszcze dziÅ› m-mógÅ‚bym o-opuÅ›cić szpital! Moja m-m-matka jest p-przyjaciółkÄ… siostry Rat-ched, wiÄ™c g-gdyby mi starczyÅ‚o odwagi, jeszcze dziÅ› mógÅ‚bym siÄ™ wypisać!Chwyta z Å‚awki koszulÄ™ i usiÅ‚uje jÄ… wÅ‚ożyć, ale jest zbyt roztrzÄ™siony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]