Podstrony
- Strona startowa
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- Kesey Ken Lot nad kukulczym gniazdem
- McClure Ken Czerwona zima
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec (SCAN dal 1
- Makuszynski Kornel Skrzydlaty chlopiec
- Follett Ken Igla
- Pamiętnik Laury Palmer
- Kosinski Jerzy Gra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bill przypominał sobie wycofanie się Amerykanów z Wietnamu, kiedyostatnich pracowników ambasady zabierano z dachów do śmigłowców i mógł wy-obrazić sobie tę scenę powtarzającą się w ambasadzie amerykańskiej w Teheranie.Od czasu do czasu podtrzymywały go na duchu odwiedziny pracowników am-basady.Oni również przyjeżdżając tu podejmowali ryzyko, ale nigdy nie przyno-sili żadnych konkretnych informacji na temat wysiłków podejmowanych przez171rząd, aby dopomóc Paulowi i Billowi.I Bill doszedł więc do wniosku, że Depar-tament Stanu jest bezradny.Odwiedziny dr Houmana, ich irańskiego adwokata, początkowo bardzo do-dawały im otuchy.Wkrótce jednak Bill zorientował się, że Houman w typowoirański sposób wiele przyrzeka i niewiele osiąga.Fiasko spotkania z Dadgarempogrążyło Billa w rozpaczy.Aatwość natomiast, z jaką Dadgar wywiódł w po-le Houmana oraz jego niewzruszone postanowienie, aby zatrzymać Paula i Billaw więzieniu, przeraziły go.Bill nie mógł usnąć przez całą noc.Samą wysokość kaucji uznał za oszałamiającą.Nikt nigdy na świecie nie za-płacił dotąd takiego okupu.Przypomniał sobie historie o amerykańskich biznes-menach porwanych w Ameryce Południowej i trzymanych dla okupu w wysoko-ści miliona lub dwóch milionów dolarów.(Najczęściej ich zabijano).Inne porwa-nia milionerów, polityków czy jakichś znakomitości, wiązały się z żądaniamitrzech albo czterech milionów nigdy jednak trzynastu.Nikt nie zapłaci aż tyleza Paula i Billa.Poza tym nawet tak olbrzymia suma pieniędzy nie kupi im możliwości wyjaz-du z Iranu.Najprawdopodobniej będą trzymani w areszcie domowym tu, w Te-heranie do czasu, kiedy tłum wezmie górę.Niekiedy kaucja sprawiała na nimwrażenie w większym stopniu pułapki niż drogi ucieczki.Był to swego rodzajuparagraf 22.Wszystkie te przeżycia uczyły hierarchii wartości.Bill zorientował się, że mo-że dać sobie radę bez swego pięknego domu, samochodów, wyszukanego jedzeniai czystego ubrania.Nie było czymś szczególnie trudnym żyć w brudnym pokojuz pełzającym po ścianie robactwem.Wszystko, co miał w życiu, zostało mu zabra-ne i uświadomił sobie, że jedynym, na czym mu zależy, jest jego rodzina.Kiedyzrozumie się istotę sprawy, to naprawdę liczą się tylko Emily, Vicki, Jackie, Jennyi Chris.Wizyta Coburna dodała mu nieco otuchy.Gdy zobaczył Jaya w obszernym,sięgającym niemal do ziemi płaszczu i wełnianej czapce, z rudym zarostem napoliczkach, natychmiast domyślił się, że nie przyjechał on do Teheranu, aby dzia-łać oficjalnymi kanałami.Coburn większą część odwiedzin spędził na rozmowiez Paulem i jeżeli nawet przekazał Paulowi jakieś informacje, Chiapparone nie po-wtórzył mu tego.Bill był zadowolony dowie się, gdy nadejdzie pora.Ale następnego dnia po odwiedzinach Coburna nadeszły złe wieści.16 stycz-nia szach opuścił Iran.Telewizor w więziennym hallu został włączony wyjątkowo po południu i Paulwraz z Billem oraz innymi więzniami obserwowali tę niewielką ceremonię po-żegnalną, która odbywała się w Pawilonie Cesarskim na lotnisku Mehrabad.Byłtam szach z żoną, troje z czwórki dzieci, jego teściowa i mnóstwo dworzan.%7łegnałich premier Shahpour Bakhtiar i tłum generałów.Bakhtiar ucałował dłoń szachai władca z orszakiem wsiadł do samolotu.172Siedzący w więzieniu ludzie z ministerstwa byli przygnębieni.Większośćz nich, w taki czy inny sposób, przyjazniła się z członkami rodziny szacha lub oso-bami z najbliższego jej otoczenia.A teraz ich protektorzy wyjeżdżają.Oznaczałoto, iż w najlepszym wypadku muszą się pogodzić z długim pobytem w więzieniu.Bill czuł, że szach wyjeżdżając zabrał ze sobą ostatnią szansę na pomyślny dlaStanów Zjednoczonych obrót wydarzeń w Iranie.Teraz nastąpi tu jeszcze więk-szy chaos i zamieszanie, zwiększy się zagrożenie wszystkich Amerykanów prze-bywających w Teheranie i zmniejszy możliwość szybkiego uwolnienia Paulai Billa.Wkrótce po tym, jak telewizja pokazała wzbijający się w niebo odrzutowiecszacha, do uszu Billa zaczął dochodzić niewyrazny szum jakby odległegotłumu gromadzącego się na zewnątrz więzienia.Hałas przekształcił się szybkow pandemonium krzyków, wiwatów, klaksonów samochodowych.Telewizja po-kazała zródło tego hałasu setki tysięcy Irańczyków zapełniało ulice krzycząc:Szah raft! Szach odszedł! Paul orzekł, że przypomina mu to paradę noworocznąw Filadelfii.Wszystkie samochody jechały z włączonymi światłami i większośćz nich trąbiła bez przerwy.Wielu kierowców odchyliło wycieraczki na przednichszybach i przyczepiło do nich gałganki po włączeniu wycieraczek powiewałymiarowo w obie strony.Po ulicach krążyły ciężarówki pełne świętującej, rozrado-wanej młodzieży, w całym mieście tłumy przewracały i niszczyły pomniki szacha.Bill zastanawiał się, jakie będą następne poczynania tłumu.Zaczął wtedy zasta-nawiać się, co zrobią strażnicy i więzniowie, jak zachowają się wobec nich? Możekiedy nastąpi owo historyczne uwolnienie wszystkich spętanych irańskich emocji,właśnie Amerykanie staną się ich celem?Razem z Paulem starali się jak najmniej rzucać w oczy i cały dzień spędziliw celi.Leżeli na swoich pryczach i rozmawiali bezładnie.Paul palił papierosy.Bill starał się nie myśleć o przerażających scenach, widzianych w telewizji, aleryk nieokiełznanego mrowia ludzkiego, powszechny krzyk rewolucyjnego trium-fu przenikał mury i wypełniał mu uszy, jak ogłuszający trzask i łoskot grzmotupoprzedzający bliskie uderzenie pioruna.* * *Dwa dni pózniej, rankiem 18 stycznia, do celi nr 5 przyszedł strażnik i powie-dział coś w farsi do Rezy Neghabata, byłego wiceministra.Neghabat przetłuma-czył jego słowa Paulowi i Billowi: Musicie zabrać swoje rzeczy.Przenoszą was. Dokąd? zapytał Paul. Do innego więzienia.173W głowie Billa zadzwięczał dzwonek alarmowy.Do jakiego innego więzieniaich zabierają?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]