Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- Clarke Arthur C Ogrod ramy
- Jan od Krzyża, Dzieła
- Adopcja i przywiazanie D.Grey
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opadł na prześcieradło, aby oddać się rutynowemu odliczaniu płytek na suficie, kiedy jakiś lekarz zajrzał do niego przez okno.Kolejna nowa twarz.Jejku, ciekawe, o co ten się będzie pytał?Lekarz poszedł dalej i kilka sekund później Travis usłyszał, jak z kimś rozmawia.W końcu wszedł i zamknął za sobą drzwi.- Witaj, Travis - odezwał się.Facet miał na sobie krawat i fartuch, jaki chłopiec widział już u kilku lekarzy, lecz wyglądał jakoś inaczej.Jego obecność zaniepokoiła Travisa.Chyba chodziło o sposób, w jaki się uśmiechał.Usta układały się tak, jak powinny, lecz czegoś brakowało w tym uśmiechu.Czegoś bardzo istotnego.Temu mężczyźnie wyraźnie się nie spieszyło, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.Podczas gdy wszyscy inni pracownicy szpitala próbowali półgodzinną pracę odbębnić w dziesięć minut, ten zachowywał się jak podczas przerwy śniadaniowej.I po co, do diabła, włożył te rękawiczki chirurgiczne? Travis obserwował, jak lekarz zasłania żaluzje, izolując małą salkę od pokoju pielęgniarek.- Potrzebuję nieco prywatności - wyjaśnił.To już było wyjątkowo dziwne.Z tego co Travis zdążył się zorientować, nikomu w tym szpitalu nie zależało na prywatności.Tak wielu ludzi widziało go już nago, że prawie przestał się tym przejmować.Do czego w takim razie zmierzał ten facio? Travis poczuł rosnące zdenerwowanie.Kto ty jesteś?Lekarz odwrócił się do niego, dopiero gdy zaciemnił cały pokój.- Wczoraj w nocy rozmawiałem z twoją mamą.George Sparks pojechał prosto do szpitala Świętego Łukasza.Właśnie czekał w izbie przyjęć, kiedy podjechała karetka z Carolyn.W Little Rock, jak na miasteczko tej wielkości, notowano sporą przestępczość, więc pacjentka z aresztu nikogo specjalnie nie dziwiła.Najwyraźniej jednak wiele się zmieniło od ostatniego raportu radiowego do momentu, gdy karetka podjechała tyłem na wyznaczone miejsce.Personel zdawał się podekscytowany, pospiesznie otwierając drzwi i niezdarnie mocując się z noszami.Gdy lekarz z pogotowia, Oscar LeGrand, zobaczył całe to zamieszanie przez okno, zostawił pacjenta w połowie szycia, żeby sprawdzić, co się dzieje.Sparks podążył za nim.Kiedy drzwi otwarły się, z wnętrza pojazdu posypały się przekleństwa i dramatyczne prośby o pomoc wykrzykiwane przez pacjentkę, która najwyraźniej odzyskała przytomność.- On próbował mnie zabić! - krzyczała.- A teraz chce zabić mojego syna, do cholery!Pielęgniarze wymienili między sobą wymowne spojrzenia i lekkie uśmieszki.Nie było tu mowy o zagrożeniu życia.- W porządku, Carolyn - odezwał się jeden z nich.- Słyszymy cię, kochana, ale rozluźnij się, dobrze? Nie widzę tu żadnego mordercy.Doktor LeGrand spotkał ich w połowie drogi.- Myślałem, że jest nieprzytomna - sięgnął obojętnie po skrępowany pasami nadgarstek Carolyn, żeby zmierzyć puls.- No, jeszcze minutę temu była nieprzytomna - powiedział starszy mężczyzna.- Potem oprzytomniała.Nagle.- Pstryknął palcami.- Tak po prostu.Wykrzykuje teraz jakieś bzdury o zamachowcu i planowanym morderstwie.LeGrand podniósł brwi.- A małe zielone ludziki? Czy o nich też wspominała?Wszyscy zgodnie wybuchnęli śmiechem.Kiedy umundurowany policjant z Little Rock pojawił się, aby przejąć nadzór nad aresztowaną, Sparks cofnął się parą kroków.Nie cierpiał tych medycznych procedur, więc cieszył się, że ktoś inny zajmie się przenoszeniem niedoszłej samobójczyni na łóżko.Poza tym ta sprawa należała do Irene i kiedy przyjedzie, on będzie mógł się ulotnić.Teraz miał tylko nadzieję, że Carolyn nie powie czegoś, co będzie wymagało z jego strony napisania raportu.Obserwując osobliwe zapasy, zdał sobie sprawę z siły, z jaką kobieta kopała i wrzeszczała.Próbowała nawet ugryźć gliniarza! Sparks poczuł dla niego szacunek, że od razu nie dał jej na odlew.Może jest naćpana? - pomyślał.Słyszał, że u więźniów odkryto ostatnio środki przeciwbólowe.Nagle Carolyn spojrzała bystro i uspokoiła się na widok policyjnego munduru.- O Boże - powiedziała z wyraźną ulgą.- Pan jest policjantem! Dzięki Bogu.Musi pan mnie wysłuchać! Musi pan mi pomóc!Umundurowany gliniarz poczuł się nieswojo i uśmiechnął się głupawo do zebranych wokoło ludzi.- To mi wygląda na miłość od pierwszego wejrzenia - zażartował LeGrand.Carolyn rzuciła mu pełne nienawiści spojrzenie i ponownie skoncentrowała uwagę na policjancie.- Proszę, niech mnie pan wysłucha! - błagała.- Nikt, do cholery, nie chce mnie wysłuchać!- Proszę bardzo - powiedział glina, wzruszając ramionami.- Niech pani mówi.- Spróbujmy pięć miligramów valium - zwrócił się LeGrand do pielęgniarki.- Zanim wszystkich nas tu poustawia po kątach.- Pielęgniarka niezwłocznie zaczęła przygotowywać zastrzyk.- Boże, nie! Nie, proszę! - krzyknęła Carolyn w kierunku lekarza.Następnie szybko odwróciła się do policjanta.- Zeszłej nocy przyszedł do mojej celi jakiś mężczyzna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]