Podstrony
- Strona startowa
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Andrzejewski Jerzy Lad serca (SCAN dal 764)
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecc Najciemniejszy rycerz by lato
- Ostrzegam czytelnika Carter Dickson
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie (2)
- 007 Błędny rycerz John Jackson Miller
- Michael Crichton Linia Czasu
- Feist Raymond E Srebrzysty ciern
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Uwięził ich ktoś, kto jest oznaczony czernią,czterema czarnymi znakami.- Skąd to wiesz? - spytał Brian.- Cztery z lotek zostały dotknięte inkaustem w głębi, blisko drzewca strzały, tak żeoznaczenie nie rzuca się w oczy.Czy znamy kogoś, kto oznacza siebie i swoich ludzi czteremaczarnymi liniami?- Malvinne'a - powiedział Jim.Wypowiedział głośno to słowo, choć jasne było, że Brianskojarzył to sobie równie szybko, a łucznik połapał się w tym jeszcze wcześniej.- Nie mogę w to uwierzyć - ciągnął Jim na poły do siebie.- Malvinne tutaj? I zdołałwyprzedzić nas na tyle, żeby wziąć mój zamek i zastawić na nas zasadzkę?- Jesteś głupi, skoro zadajesz takie pytania, Jamesie - odezwał się jakiś chrapliwy głos inagle obok nich znalazł się Aragh.Popatrzyli na niego w dół, ze swoich siodeł.- Araghu - spytał Jim - jak długo tu jesteś? Czy Dafydd nie myli się w tym wszystkim?- Nie mógłby bardziej mieć racji - odparł wilk - a jeśli ty sam nie spodziewałeś się czegośtakiego, Jamesie, to tym mniej będę miał szacunku dla twego konceptu.Malvinne być może,zgodnie z tym, co mówiłeś w dzień po tym, jak opuściliśmy pole bitwy, pozbawiony został moż-liwości czynienia czarów.Lecz czy nie zauważyłeś, że odjechał wcześniej niż ktokolwiek inny,że oddalił się, zanim skończył się dzień, a minęła cała noc i pół dnia, a my sami udaliśmy się wdrogę?- To prawda - powiedział posępnie Jim.- Masz rację, Araghu.Powinienem był myśleć.- Przydałoby ci się to, Jamesie - burknął wilk.- Szczerze ci to polecam.Czarnoksiężniknajwyrazniej jechał tak szybko w stronę wybrzeża, jak mógł, po drodze zbierając jakoś pieniądzei swoich ludzi, tak że pewnie dostał się na statek na długo przed nami.Mógł więc mieć mnóstwoczasu na dotarcie do Malencontri i odebranie go tej garstce, która go broniła, jeśli nie udało musię zawładnąć nim podstępem.I od tamtej pory czeka na was.Miał też pewnie kogoś w Hastingsi każdym innym z Pięciu Portów, kto czekał z rozkazem, by pośpieszyć do niego co sił, jeśliujrzy cię zstępującego na angielską ziemię.Ostrzeżony w ten sposób, niewiele miał kłopotu zobliczeniem czasu, jaki zajęłoby ci dotarcie tutaj, i z rozpoczęciem codziennego zastawianiazasadzki wystarczająco długo przed spodziewaną porą twego nadejścia.Nie pomyślałeś o niczymtakim?- Nie.Wstyd mi, ale nie - powiedział Jim, po części zasmucony, a po części wściekły.-Czułem tylko, że z tego czy innego zródła grozi nam niebezpieczeństwo.- Ilu ludzi i jak uzbrojonych czai się w zasadzce zastawionej na nas przez Malvinne'a wMalencontri? - spytał praktycznie Brian.- Wiedziano, że przybędziecie tą ścieżką, jeśli nie będziecie się niczego spodziewać -odrzekł Aragh.- Za zamkiem jest osiemdziesięciu konnych w dwóch grupach.Są dobrze ukryci iczekają na was.Nie są jak twoi zbrojni z lekką bronią i w lekkim rynsztunku.Wszyscy to ciężko-zbrojni, gotowi, żeby wypaść zza obu stron zamku, skoro tylko wyjedziecie zza drzew na otwartąprzestrzeń.Czekają na sygnał z zamku.Jak tylko ktoś tam na blankach zobaczy, że nadchodzicie,przekaże wieść o tym poniżej, za zamek, tym, którzy już tam czekają odziani w zbroje i z gotowąbronią.Wtedy obie grupy siądą na koń i zaatakują was razem spoza skrzydeł zamku.- Ilu mają strzelców, zarówno od długiego łuku, jak i od kuszy czy też od obu broni? -dopytywał się Dafydd.- Naliczyłem osiemnastu - odrzekł wilk.- Powiedzmy dwudziestu do dwudziestu pięciu,dla większej pewności.Aucznik powoli przetarł oczy i czoło wierzchem dłoni.Kiedy odjął rękę, oczy miałprzymknięte.Otworzył je i odwrócił się w stronę stojących za nim ludzi.- Kto zna każdy kąt w promieniu dwudziestu mil stąd? - zapytał podnosząc głos.Odezwało się paru ludzi, ale tylko jeden przepchnął się naprzód.Był to już starszyzbrojny, spod krawędzi hełmu wystawały mu niechlujne kępki siwych włosów, a policzki i brodęporastała lekko szara szczecina.- Wychowałem się tutaj - powiedział, kiedy podszedł do wysokiego Walijczyka.- Potrzebny mi będzie przewodnik - wyjaśnił Dafydd.Odwrócił się w inną stronę idostrzegł Wata z Easdale, Clyma Tylera i Willa z Howe stojących niedaleko.Gestem przywołałdo siebie Wata.- Ilu łuczników mamy teraz?- Sześciu - odrzekł Wat.Twarz jego pozbawiona była wyrazu.- Włącznie z tobą.- A w zamku jest dwudziestu do dwudziestu pięciu.Ilu z nich to łucznicy, a ilu kusznicy,tego nie wiemy - powiedział Dafydd.- Ty koło mnie, jak cię zwą?- Rób Aleward - odpowiedział zbrojny.- Rób Aleward będzie twoim przewodnikiem, Wacie - rzekł Dafydd.- Chcę, żebyśprzeszukał okolicę, obchodząc najbliższe osady, i sprowadził każdego mężczyznę, którykiedykolwiek naciągał luk.Nieważne, co będą twierdzić na temat swych umiejętności czy ichbraku.Mają przyjść i strzelać dla lorda Jamesa.Powinni przyjść ochoczo, lecz jeśli nie, to mająprzyjść tak czy inaczej.Mogę ci w tym zaufać?- Możesz mi ufać - rzekł Wat.Zwrócił się do Alewarda: - Zaprowadz mnie donajbliższego miejsca, gdzie będzie jakiś łucznik.Odeszli we dwóch.Walijczyk z powrotem odwrócił się do Jima i Briana.- Słuchajcie, tylko tyle mogę zrobić - powiedział.- Chętnie szturmowałbym zamek wpojedynkę, jeśliby to coś pomogło, ale nie pomoże.Reszta należy do was, sir Brianie, i ciebie,milordzie.Powrót Dafydda do używania tytułów podkreślił powagę chwili.Nie była to pora naprzyjazń, uprzejmości czy w ogóle cokolwiek poza tym, kto najlepiej nadawał się do jakiegozadania.Jim odczuwał to równie wyraznie jak łucznik.Zwrócił się do Briana.- Brianie - powiedział - więcej masz z czymś podobnym doświadczenia, niż ja pewniebędę miał kiedykolwiek.Co proponujesz?Rozdział 42Brian zmarszczył brwi w głębokim namyśle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]