Podstrony
- Strona startowa
- Grafton Sue P jak przestepstwo
- Zelazny Roger Kraina Przemian (SCAN dal 709)
- Shobin Dav
- Dav
- Grisham John Wspolnik
- Agatha Christie Uspione morderstwo (3)
- Chmielewska Joanna Lesio
- Robert Cialdini Wywieranie wplywu na ludzi. Teoria i praktyka
- M. Heindel Astrologia (2)
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motyleczeq.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zauważyłam, że większość ludzi, którzy byli na urodzinach Dereka, zebrała się tego poniedziałkowego wieczora: doktor Fraker i jego żona, Nola; doktor Kleinert i dość pospolita kobieta, przypuszczam, że pani Kleinert; ten drugi lekarz, Metcalf, również wtedy obecny, rozmawiał z Marcy, która krótko pracowała z Bobbym na oddziale patologii.Złapałam kieliszek wina i żmudnie przeciskałam się w kierunku doktora Frakera.Wraz z doktorem Kleinertem pochylali ku sobie głowy, przerwali, gdy się zbliżyłam.– Witam – powiedziałam, nagle onieśmielona.Może to nie był najlepszy pomysł? Napiłam się wina i dostrzegłam spojrzenie, jakie wymienili.Chyba doszli do wniosku, że można mnie wtajemniczyć w rozmowę, bo doktor Fraker kontynuował pogawędkę.– I tak przed poniedziałkiem nie będę robił badań mikroskopowych, ale na pierwszy rzut oka wygląda na to, że bezpośrednią przyczyną śmierci było pęknięcie zastawki tętnicy.– Przy uderzeniu o kierownicę?Fraker skinął głową, popijając wino.Raport z tego, co odkrył, wlókł się nieskończenie długo.– Mostek i żebra uległy złamaniu, a aorta wstępująca została kompletnie rozerwana tuż nad górną granicą zastawek półksiężycowatych.Dodatkowo nastąpił lewostronny krwiak opłucnej o objętości ośmiuset mililitrów i masywny krwotok rozwarstwiający ścianę aorty.Wyraz twarzy Kleinerta wskazywał, że nadąża.Cała wypowiedź przyprawiała mnie o mdłości i nawet nie wiedziałam, co oznacza.– A co ze stężeniem alkoholu we krwi? – zapytał Kleinert.Fraker wzruszył ramionami.– Wynik negatywny.Nie był pijany.Resztę wyników powinniśmy otrzymać po południu, ale nie sądzę, byśmy na coś trafili.Oczywiście, mogę się mylić.– No tak, jeśli masz rację co do zatoru płynu mózgowo-rdzeniowego, atak był nieunikniony.Bernie ostrzegał go, by obserwował symptomy – mówił Kleinert.Jego pociągłą twarz trawił permanentny smutek.Gdybym miała problemy natury emocjonalnej i potrzebowała psychiatry, niewiele by mi chyba pomogło patrzenie każdego tygodnia na to oblicze.Potrzebowałabym kogoś energicznego, z nerwem, kogoś z odrobiną nadziei.– Bobby miał atak? – zapytałam.Stało się jasne, że omawiają rezultaty autopsji.Fraker musiał zdać sobie sprawę, że nie mam pojęcia, o czym toczy się rozmowa, gdyż zaofiarował się przetłumaczyć mi wszystko.– Jesteśmy zdania, że Bobby cierpiał na powikłania związane z poprzednim urazem głowy.Czasami w normalnym przepływie płynu mózgowo-rdzeniowego następuje zator.Narasta ciśnienie wewnątrzczaszkowe i część mózgu ulega atrofii, co w efekcie prowadzi do pourazowej epilepsji.– I dlatego właśnie zjechał z drogi?– Moim zdaniem, tak – rzekł Fraker.– Nie mogę stwierdzić tego kategorycznie, ale prawdopodobnie dokuczały mu bóle głowy, niepokój, mógł też odczuwać depresję.Kleinert wtrącił się ponownie:– Widziałem się z nim o siódmej, siódmej piętnaście, coś koło tego.Był strasznie przygnębiony.– Może podejrzewał, co się dzieje – powiedział Fraker.– Szkoda, że krył się z tym, jeśli to prawda.Mruczeli do siebie, podczas gdy ja starałam się przetrawić nasuwające się wnioski.– Czy istnieje możliwość, że podobny zator może zostać spowodowany lekarstwami? – zapytałam.– Jasne, że to możliwe.Raporty toksykologiczne nie są wszechstronne, a analizy zależą od tego, czego się szuka.Jest kilkaset leków, które mogą zaszkodzić osobie podatnej na atak.Prawda jest taka, że nie można ich wszystkich wyśledzić – odpowiedział Fraker.Kleinert poruszył się niecierpliwie.– Tak naprawdę po tym wszystkim, przez co przeszedł, to cud, że przeżył tak długo.Nie chcieliśmy przysparzać Glen zmartwień, ale chyba każdy z nas obawiał się, że tak się to może skończyć.Wyglądało na to, że wszystko zostało już powiedziane.Ostatecznie Kleinert zwrócił się do Frakera:– Jadłeś już coś? Ann i ja wychodzimy na kolację, możesz przyłączyć się do nas z Nolą?Fraker nie przyjął zaproszenia, ale chciał napełnić kieliszek i spoglądał na tłum w poszukiwaniu żony.Obaj lekarze pożegnali się grzecznie.Stałam chwiejnie, przeglądając w myślach fakty.Teoretycznie Bobby Callahan zmarł z przyczyn naturalnych, ale, mówiąc szczerze, jego zgon nastąpił w konsekwencji urazów doznanych dziewięć miesięcy temu w wypadku, o którym przynajmniej on sądził, że był próbą zabójstwa.O ile sobie przypominałam, prawo Kalifornii powiada, że „zabicie jest morderstwem, jeśli ofiara umrze w ciągu trzech lat i jednego dnia od chwili, kiedy zadano cios albo wywołano okoliczność prowadzącą do śmierci”.A więc zamordowano go i co za różnica, czy stało się to tej nocy, czy tydzień temu? Oczywiście na razie nie dysponowałam żadnymi dowodami.Wciąż rozporządzałam pokaźną kwotą pieniędzy, jaką mi Bobby wypłacił, i przejrzystym zestawem instrukcji od niego, zatem ciągle mogłam pracować, jeśli tylko chciałam.Otrząsnęłam się z marazmu.Nadszedł czas, by odłożyć smutek na bok i wziąć się do roboty.Odstawiłam kieliszek i wymieniłam kilka słów z Glen, dając jej znać, gdzie będę, po czym poszłam na górę i przeszukałam skrupulatnie pokój Bobby’ego.Brakowało mi tego czerwonego notesu.ROZDZIAŁ 13Miałam nadzieję, że notes z adresami Bobby schował gdzieś na terenie domu.Mówił, że pamięta, iż przekazywał go komuś, ale to niekoniecznie musi być prawda.Nie byłam w stanie przetrząsnąć całego domu, ale z pewnością mogłam pomyszkować w niektórych kątach.W buduarze Glen, może w pokoju Kitty.Na górze panował spokój i z przyjemnością odetchnęłam samotnością.Szukałam przez półtorej godziny, ale na nic nie natrafiłam.Nie zrażałam się.W pewien przedziwny sposób poczułam się zahartowana.Może pamięć Bobby’ego nie płatała mu figli?O szóstej wyszłam na korytarz.Oparłam łokcie o balustradę na półpiętrze i wsłuchałam się w odgłosy dobiegające z dołu.Najwidoczniej liczba gości znacznie zmalała.Doszły mnie strzępy śmiechów i rozmów, czasem głośniejszych, czasem cichszych, ale wyglądało na to, że pozostali już tylko nieliczni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]