Podstrony
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- Conrad Joseph Wsrod pradow (3)
- Masterton Graham Sfinks (SCAN dal 838)
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- King Stephen Christine (SCAN dal 1119)
- Pieklo Gabriela
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kleiman w odpowiedzi skinął głową, dotykając ręką ronda niewidzialnego kapelusza i odwrócił się do swoich maszyn.Troy poczekał, aż odległość między Bobem a nimi będzie wystarczająca, by nie mógł ich usłyszeć.- Kto to jest Harper? - spytał.- Allan Harper - odrzekła Roxanne.- Inżynier elektronik, spec od układów scalonych.Muszę stwierdzić, że wyglądasz na zmartwionego.Dlaczego?- Nie wróży to nic dobrego.Za dużo się dzieje, by mógł to być przypadek.W tym samym dniu, w którym znika pułkownik, znika również ten Harper.- Sądzisz, że te dwie sprawy wiążą się ze sobą?- Na razie wiem jeszcze za mało, by snuć jakiekolwiek domysły.Chciałbym oczywiście, by jedno z drugim nie miało nic wspólnego.Czy ten Harper dużo wie na temat projektu Gnomen?- Wszystko - powiedziała równie zaniepokojona jak on.- Chodźmy do mojego gabinetu, mam tam jego adres i telefon.Troy wykręcił numer i czekał.Czuł uścisk w okolicy żołądka nasilający się z każdym sygnałem, na który nie było odpowiedzi.Harper mieszkał niedaleko, na Bathesda.Musiał tam pojechać.Przycisnął do ucha słuchawkę ramieniem i wyjął z portfela wizytówkę.- Nikt nie podnosi? - zapytała Roxanne.- Nie.Czy macie tu jakiś samochód, z którego mógłbym skorzystać?- Jest ciężarówka i mikrobus.- Wezmę mikrobus, jeśli można.Nacisnął na widełki i kiedy usłyszał ciągły sygnał, szybko wykręcił numer z wizytówki.- Halo, chciałbym rozmawiać z porucznikiem Andersonem, mówi porucznik Harmon.Nie ma go? Możecie go złapać przez radio? W porządku.Podajcie mu numer i nich zadzwoni.To pilne.Ma związek z zabójstwami na Connecticut Avenue.Andersen oddzwonił prawie natychmiast i bez zadawania krępujących dla Troya pytań zgodził się na spotkanie z nim na Chevy Chase.Z ogromnym wysiłkiem Troy zmusił samochód do jechania z prędkością pięćdziesięciu mil na godzinę na odcinku Beltway.Wyjechał trasą wylotową numer 33 i zaczął uważnie śledzić nazwy ulic.Tuż za jakimś klubem zauważył tablicę z napisem Black Thorn.Kiedy skręcił, zobaczył przed sobą czekający na niego samochód policyjny.Zahamował w" momencie, gdy porucznik Anderson zamykał drzwi:- O co chodzi? - zapytał Anderson.- Byłem w tym laboratorium, gdzie McCulloch był szefem ochrony.Jeden z kluczowych pracowników nie pojawił się dzisiaj w pracy i nie odpowiada na telefon.To może mieć jakiś związek z pułkownikiem.- Równie dobrze jedno z drugim może nie mieć nic wspólnego.Czy mogę dowiedzieć się czegoś więcej?- Naprawdę nie.Tyle tylko, że jest to bardzo ważna sprawa i ma bezwzględny priorytet.- Wierzę na słowo.Nie możemy jednak rozwalać ludziom drzwi tylko dlatego, że mamy jakieś podejrzenia.- Ogarnął wzrokiem starą kamienicę.- Czy ten mężczyzna jest żonaty?Troy potrząsnął głową.- Kawaler.Mieszka sam.- Jeśli nie odpowie na dzwonek, możemy podejrzewać, że jest chory albo coś mu się stało, co upoważnia nas do poproszenia dozorcy, by otworzył drzwi.Dozorca był Rurowatym niechlujem, który najwidoczniej dopiero co zwlókł się z łóżka.- Czego od niego chcecie?- Niczego - cierpliwie wyjaśniał Anderson.- Prowadzimy po prostu dochodzenie w sprawie zaginięcia pewnej osoby.Wszystko, czego od pana oczekujemy, to to, by otworzył pan drzwi i wszedł z nami do środka.Mężczyzna nie miał ochoty na współpracę, ale złota odznaka Andersena zrobiła swoje.Mamrocząc coś pod nosem, wszedł z nimi do windy.Nie dość, że był zarośnięty, to najwyraźniej nie przepadał za mydłem.Poczuli ogromne ulgę, gdy drzwi windy otworzyły się na piątym piętrze.Dozorca wyjął pęk kluczy i przeklinając starał się znaleźć właściwy.W końcu po wielu próbach udało mu się otworzyć drzwi.Anderson wszedł pierwszy.Okna były zasłonięte i wszędzie paliło się światło.- Panie Harper, jest pan w domu? - zawołał.Nie było żadnej odpowiedzi.- Proszę zostać tu z dozorcą, a ja rozejrzę się po mieszkaniu.W milczeniu patrzyli, jak przeszedł przez pokój gościnny, pchnął lekko butem drzwi do sypialni, starając się niczego nie dotykać.Sypialnia musiała być pusta, gdyż skierował się do kuchni.Zatrzymał się przy drzwiach i zajrzał.Wracając do nich, szukał czegoś w kieszeni.Wyjął wizytówkę i wręczył dozorcy.- Proszę zadzwonić pod ten numer i zapytać o sierżanta Lindberga.Poda pan moje nazwisko, jest na wizytówce, i powie mu, gdzie jesteśmy.Proszę też powiedzieć, że chcę kogoś z wydziału zabójstw.- Słuchaj pan, ja mam swoją robotę.Jestem zajęty i nie mam czasu nigdzie wydzwaniać.- Nagle zapomniał, co chciał powiedzieć i otworzył szeroko oczy.Cofnął się i wybiegł z mieszkania.- Nie żyje? - spytał Troy.- Co do tego nie ma cienia wątpliwości.Chodźmy tam.Allan Harper leżał na plecach na podłodze w kuchni.Obok niego znajdowała się rozbita szklanka, a mleko, które się z niej wylało, tworzyło zaschniętą skorupę pod jego głową.Miał wytrzeszczone oczy i usta szeroko otwarte w bezgłośnym krzyku cierpienia.- Co to było? Co go zabiło? - zapytał Troy.Anderson wzruszył ramionami.- Nie widzę żadnych ran, żadnego śladu po broni, ale wkrótce się dowiemy.Widzę, że ta cała sprawa zaczyna wyprowadzać pana z równowagi.- Można to tak ująć.Chcę się dowiedzieć, czy ten człowiek miał coś wspólnego z McCullochem.Wracam do laboratorium.Tutaj ma pan numer centrali.Proszę poprosić o połączenie z ochroną.Czy może mi pan dać znać, jak tylko będzie wiadomo, co przydarzyło się temu facetowi?- Nie ma sprawy.Ja z kolei chciałbym dowiedzieć się więcej szczegółów o denacie.- W porządku, powiem wszystko, co będę mógł.Idę teraz poszperać w jego aktach.Troy udał się bezpośrednio do budynku ochrony, starając się nie przechodzić w pobliżu laboratorium.Potrzebował faktów, by móc odpowiedzieć na więcej pytań.W budynku panowała atmosfera napięcia, które starano się ukryć.Trzy dziewczyny w biurze zgodnie odwróciły wzrok w drugą stronę, kiedy pojawił się w drzwiach.- Kto jest tutaj szefem? - zapytał.Żadna z nich nie odpowiedziała ani nawet nie spojrzała w jego stronę.Zwrócił się do najbliższej blondynki z imponującymi lokami.- Czy zechciałaby pani tu podejść? Jak pani ma na imię?- Daisy - odpowiedziała niemal szeptem.- Daisy, czy mogłabyś rzucić okiem na moją legitymację i papiery?- Nie znam się na tym.Ja tylko pracuję w biurze.- Zdaję sobie z tego sprawę.Cholera, kto tu jest szefem?- Pułkownik McCulloch.- Wiem o tym, ale kiedy go nie ma, kto go zastępuje?- Nikt, proszę pana.Pułkownik zawsze jest.- W porządku, ale teraz go tutaj nie ma i coś z tym fantem trzeba zrobić.Nie mianował swojego zastępcy, ale ktoś przecież musi być jego zwierzchnikiem.Kto?- Departament Obrony - odpowiedziała z ożywieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]