Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Brooke Lauren Heartland 06 KiedyśÂ› zrozumiesz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie o to chodzi.- To o co? Na Boga, Lorie, musisz mi powiedzieć.- Nie mogę.Nie wiedział, co zrobić, by ją przekonać.Stali obok siebie na oświetlonym słońcem chodniku, aż drzwi frontowe banku zostały otwarte.Wówczas dotknęła jego ramienia i weszła do środka budynku.- Lorie - powiedział, gdy odchodziła.Przystanęła, lecz nie odwróciła się.Wiedział, co chciałby jej powiedzieć, lecz brakowało mu słów, by wyrazić to, co czuł, więc po prostu odwrócił się i odszedł w głąb K Street z rękoma w kieszeniach płaszcza i spuszczoną głową.Dziewczyna w nieprzetartych okularach chichotała, gdy odchodził, aż ta z gumą powiedziała:- Ciiii - i pchnęła ją w kierunku banku.Nie zdziwił się, doszedłszy do wniosku, że będzie jednak musiał sforsować mur domu Semple'ów i obejrzeć to miejsce.Był to ten rodzaj tępego, upartego myślenia, które zapewniło mu pracę w Departamencie Stanu i uprzywilejowaną pozycję w obozie demokratów.Jego odpowiedzią na każdy subtelny i dziwny dylemat dyplomatyczny było: „Dostać się do samego jądra i zobaczyć, co, do diabla, jest grane".Nie był wyrafinowanym myślicielem, lecz człowiekiem metodycznym z talentem do detali i zdawał sobie sprawę, iż jest w stanie dokonać jednoosobowej eskapady do domu Semple'ów z taką precyzja, że nikt nie dowie się o jego wejściu ani wyjściu.Zależało mu wyłącznie na dokładnym przyjrzeniu się domowi oraz otaczającym go terenom i zdobyciu informacji pomocnych w ustaleniu, dlaczego Lorie Semple uważa ich romans za niemożliwy.Od poniedziałkowego poranka Lorie stała się jego obsesją.Wiedział, że to szczeniackie, lecz nie potrafił wyrzucić jej ze swych myśli.Wypisywał jej imię, a nawet próbował naszkicować twarz.Co najgorsze, wciąż prześladowały go jej słowa: „Chcę ci powiedzieć, że jesteś jednym z najatrakcyjniejszych mężczyzn, jakich kiedykolwiek spotkałam.Lubię cię bardziej, niż potrafisz zrozumieć".- Hej, ty - powiedziała Maggie, stawiając na jego biurku plastykowy kubek z kawą.- Coś z tobą nie tak.- Co nie tak? - spytał.- Zapadłeś na Lorie Semple.Choroba ta jest znana współczesnej medycynie jako szczeniacka miłość.W tym sęk.Pociągnął łyk kawy i sparzył sobie usta.- Zaprzeczam kategorycznie - stwierdził.- A poza tym, jak ktoś mający trzydzieści dwa lata może cierpieć na szczeniacką miłość?- Nie pytaj mnie - odparła wzruszając ramionami.- Spytaj tego, kto napisał „Lorie Semple" dwadzieścia cztery razy na twoim najlepszym papierze.- Sądzisz, że użyłbym tego taniego fioletowego paskudztwa dla niej?Maggie usiadła i pochyliła się nad jego biurkiem.- Daj spokój, Gene - stwierdziła cicho.- Dlaczego się nie przyznasz? Nie widziałam cię takim od lat.Upił jeszcze trochę kawy.- W porządku.Przyznaję się.Utkwiła mi w głowie i nie mogę jej stamtąd wyrzucić.To wszystko przez absurdalny sposób, w jaki utrzymuje, że mnie lubi, a równocześnie zastrzega, iż nigdy nie możemy się spotykać.Doprowadza mnie do szaleństwa, jeśli już chcesz wiedzieć.- Co zamierzasz począć z tym fantem? - spytała.Siedział przez chwilę w milczeniu, pijąc kawę szybkimi, dużymi łykami i próbując się zdecydować na odpowiedź.W końcu zdecydował.Maggie zawsze myślała sprawnie i logicznie, a przy tym chyba go lubiła.- Opracowuję plan - powiedział powoli.- Chcę wedrzeć się na teren posiadłości Semple'ów.Maggie przysiadła w fotelu.- Opracowujesz plan czego?- Maggie - stwierdził -ja muszę wiedzieć.Włamanie się tam i przekonanie na własne oczy jest jedynym sposobem.Muszę się dowiedzieć, dlaczego jest taka niedostępna.Myślę, że to sprawa matki.Może staruszka jest kaleką i Lorie nie chce angażować się wobec nikogo, kto odsunąłby ją od zniedołężniałej matki.- Musiało ci odbić, Gene.A co będzie, jak cię złapią?Potrząsnął głową.- Nie ma siły.Opracowałem sposób, jak się tam dostać, powęszyć trochę i wyjść na zewnątrz bez najmniejszych problemów.- Tam są psy.Wielkie psy.Sam to mówiłeś.- Nawet tak wielkie psy reagują na gaz.Wezmę ze sobą kilka takich sprayów, jakich używają listonosze.Będą zamroczone wystarczająco długo, abym zdążył ze wszystkim się uwinąć.- A co z tym szoferem, Mathieu?- On nawet nie będzie wiedział, że tam jestem.Jednak na wszelki wypadek wezmę ze sobą broń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]