Podstrony
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)
- Czechow Antoni Historie zakulisowe
- Na brzegu rzeki Piedry usiadlam Paulo Coelho
- Pullman Philip Mroczne materie 3 Bursztynowa luneta
- Blake, William Complete Poetry And Prose(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Joze czekał w napięciu domyślając się, że tubylcy dopadli doktora i opowiadają mu swoje.Minęła minuta i już zamierzał wyjść na zewnątrz, ale zatrzymał się przed stojącym wciąż w drzwiach księdzem.Co ich zatrzymywało?Okno jego pokoju wychodziło na podwórko i nie widział z niego uliczki od frontu.Nagle dał się słyszeć szept wdowy:- To tam, prosto.Do środka weszli dwaj mężczyźni, trochę zakurzeni po dłuższej jeździe.Jeden z nich był bez wątpienia lekarzem - niski, pulchny, z mocno podniszczoną czarną torbą i łysiną ociekającą potem.Obok szedł ktoś wysoki i ogorzały, ubrany jak rybak; to musiał być Petar, niegdysiejszy partyzant.To on podszedł pierwszy do łóżka.Doktor stał wciąż w drzwiach, zaciskając dłonie na torbie i mrugając nieprzytomnie.- Co to jest? - spytał Petar i pochylił się, opierając dłonie na kolanach, by przyjrzeć się przez szybkę zawartości hełmu.- Cokolwiek tu mamy, brzydkie to jak cholera.- Nie wiem, co to.Pochodzi zapewne z innej planety.Teraz proszę się odsunąć i zrobić miejsce doktorowi.- Joze skinął na staruszka, który podszedł niechętnie.- To pan jest doktorem Bratosem? Jestem Kukovic, profesor fizyki nuklearnej z uniwersytetu w Lublanie.- Pomyślał, że dodanie sobie prestiżu tytułami naukowymi skłoni lekarza do współpracy.- Tak, witam pana, miło mi poznać, to naprawdę zaszczyt dla mnie.Ale nie rozumiem, czego pan ode mnie chce? - Mówiąc to trząsł się nieco, i Joze zrozumiał, że lekarz naprawdę jest wiekowy, na pewno po osiemdziesiątce, może jeszcze starszy.Trzeba zachować cierpliwość.- To jest obca istota.Kimkolwiek by była, jest ranna i nieprzytomna.Musimy zrobić co się da, by ocalić jej życie.- Ale co my możemy? To coś zakute jest w pancerz, który pełen jest jakiegoś płynu.Leczę ludzi, nie znam się na zwierzętach ani na takich istotach.- Ja też się na tym nie znam, doktorze.Nikt na całej Ziemi się na tym nie zna.Ale musimy spróbować.Trzeba zdjąć mu kombinezon i zobaczyć, jak możemy mu pomóc.- To niemożliwe! Wtedy ten płyn wycieknie.- Oczywiście, dlatego zachowamy ostrożność.Będziemy musieli ustalić co to za płyn, zdobyć go więcej i napełnić wannę w sąsiednim pokoju.Obejrzałem już kombinezon.Hełm chyba da się zdjąć.Jeśli poluzuję klamry, będziemy mogli wziąć próbkę płynu.Doktor Bratos stał przez kilka bezcennych chwil w milczeniu, poruszając tylko bezgłośnie wargami.- Pewnie tak, ale w co złapiemy tę próbkę? To bardzo trudne i zupełnie niezgodne z praktyką i przepisami.- Mniejsza o to, w co złapiemy próbkę - warknął Joze, niemal tracąc cierpliwość.Odwrócił się do Petara, który stał obok w milczeniu, paląc schowanego w dłoni papierosa.- Pomoże pan? Proszę przynieść z kuchni jakiś głęboki talerz czy coś innego.Petar skinął tylko głową i wyszedł.Dały się słyszeć jakieś przytłumione narzekania wdowy, ale zaraz wrócił z jej najlepszym rondlem.- Będzie dobry - powiedział Joze, unosząc głowę obcego.- Teraz proszę wsunąć go pod spód.Gdy garnek znalazł się już na miejscu, odpiął jedną z klamer.Pomiędzy hełmem a kryzą kombinezonu widniała cienka na włos szczelina, ale nic się z niej nie sączyło.Dopiero gdy ruszył drugi zacisk, ze środka trysnął pod ciśnieniem strumień przezroczystej cieczy.Zanim udało się ponownie zapiąć klamry, garnuszek był napełniony do połowy.Joze znów uniósł głowę obcego, a Petar bez mówienia mu, co ma robić, wysunął naczynie.- Gorące - powiedział.Joze dotknął rondla.- Ciepłe tylko, nie gorące.Około stu dwudziestu stopni Fahrenheita.Ciepły ocean na gorącej planecie.- Ale.czy to woda? - wyjąkał doktor Bratos.- Pewnie tak.Myślę, że to pan powinien sprawdzić.Słodka czy morska?- Nie jestem chemikiem.Skąd mogę wiedzieć.? To takie skomplikowane.Petar roześmiał się i wziął z nocnego stolika szklankę Jozego.- To akurat łatwo jest sprawdzić - mruknął i zanurzył ją w rondelku.Uniósł potem, na wpół napełnioną, powąchał zawartość, wziął łyk do ust i spróbował.- Smakuje jak zwykła woda morska, ma jednak gorzki posmak.Joze wziął od niego szklankę.- To może być niebezpieczne - zaprotestował doktor, ale został zignorowany.Tak, to była słona woda, zwykła słona woda z jakąś ostro smakującą domieszką.- Zupełnie jak śladowa ilość jodyny.Czy może pan sprawdzić tę wodę na obecność jodyny, doktorze?- Ale jak.tutaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]