Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej Œmierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoœć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- R02B
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie po-trzeba ni skrzypków, ni basetli, bo ja wam zagram na czekaniku.I wydobywszy ze skórzanej pochewki, wiszącej przy szabli, nie-odstępny instrument, grać począł, a kawalerowie sunęli w podry-gach do dziewcząt i nuż je ściągać z ławy.One niby się broniły, alewięcej krzykiem niż rękoma, bo naprawdę nie były bardzo od tego.Może i szlachta rozochociłaby się z kolei, bo przeciw potańcowaniuw niedzielę, po mszy i w zapusty, nikt by bardzo nie protestował,ale reputacja kompanii była już zbyt znana w Wołmontowiczach,więc pierwszy olbrzymi Józwa Butrym, ten, który stopy nie miał,58Potop t.1wstał z ławy i zbliżywszy się do Kulwieca-Hippocentaura, chwyciłgo za pierś, zatrzymał i rzekł ponuro:- Jeśli się waszmości chce tańca, to może ze mną?Kulwiec-Hippocentaurus oczy przymrużył i począł wąsamiruszać gwałtownie.- Wolę z dziewczyną - odrzekł - a z waścią to chyba potem.Wtem podbiegł Ranicki z twarzą już pocętkowaną plamami,bo już burdę poczuł.- Coś za jeden, zawalidrogo? - pytał chwytając za szablę.Uhlik przestał grać, a Kokosiński zakrzyknął:- Hej, towarzysze! do kupy! do kupy!Ale już za Józwą sypnęli się Butrymowie, starcy potężni i wy-rostki ogromne; poczęli się tedy także skupiać pomrukując jakniedzwiedzie.- Czego chcecie? guzów szukacie? - pytał Kokosiński.- At! co gadać! poszli precz! - rzekł z flegmą Józwa.Na to Ranicki, któremu chodziło o to, aby czasem nie obyło siębez bójki, uderzył Józwę rękojeścią w piersi, aż się rozległo w całejizbie, i krzyknął:- Bij!Rapiery zabłysły, rozległ się wrzask niewiast, szczęk szabeli zgiełk, i zamieszanie.Wtem olbrzymi Józwa wycofał się z potycz-ki, porwał stojącą wedle stołu z gruba ciosaną ławę i podniósłszy jąjakby leciuchną deseczkę zakrzyknął:- Rum! rum!Kurz wstał z podłogi i przesłonił walczących, jeno w zamęciejęki poczęły się odzywać.59Henryk SienkiewiczROZDZIAA 5Tegoż samego dnia wieczorem przyjechał pan Kmicic doWodoktów na czele stu kilkunastu ludzi, których ze sobą z Upityprzyprowadził, żeby ich do Kiejdan hetmanowi wielkiemu ode-słać, sam uznał bowiem, że w tak małym miasteczku nie masz dlawiększej liczby ludzi pomieszczenia i że po ogłodzeniu mieszczanżołnierz musi się uciekać do gwałtów, zwłaszcza taki żołnierz, któ-ren tylko strachem przed dowódcą w karności może być utrzymany.Dość bowiem było spojrzeć na wolentarzy pana Kmicica, żeby dojśćdo przekonania, iż gorszego gatunku ludzi trudno było w całejRzeczypospolitej znalezć.I Kmicic nie mógł mieć innych.Po po-biciu hetmana wielkiego nieprzyjaciel zalał cały kraj.Resztki wojskregularnych litewskiego komputu cofnęły się na pewien czas do Birżi Kiejdan, aby tam przyjść do sprawy.Szlachta smoleńska, witeb-ska, połocka, mścisławska i mińska albo pociągnęła za wojskiem,albo chroniła się w województwach jeszcze nie zajętych.Ludzieśmielszego ducha między szlachtą zbierali się do Grodna, do panapodskarbiego Gosiewskiego, tam bowiem naznaczały punkt zbornyuniwersały królewskie zwołujące pospolite ruszenie.Niestety! małobyło takich, którzy usłuchali uniwersałów, ci zaś nawet, co poszli zagłosem obowiązku, ściągali się tak opieszale, że tymczasem napraw-dę nikt oporu nie dawał prócz pana Kmicica, któren czynił to nawłasną rękę, pobudzany więcej fantazją rycerską niż patriotyzmem.60Potop t.1Aatwo jednak zrozumieć, że w braku wojsk regularnych i szlachty- brał ludzi, jakich mógł znalezć, więc takich, których obowiązek dohetmanów nie ciągnął i którzy nie mieli nic do stracenia.Nagarnęłosię tedy do niego zawalidrogów bez dachu i domu, ludzi niskiegostanu, zbiegłej z wojska czeladzi, zdziczałych borowych, pachołkówmiejskich lub łotrzyków prawem ściganych.Ci pod chorągwiąspodziewali się znalezć ochronę, a przy tym łupami się pożywić.W żelaznych rękach Kmicicowych zmienili się oni w śmiałychżołnierzy, śmiałych aż do szaleństwa, i gdyby sam Kmicic był sta-tecznym człowiekiem, mogli byli znaczne Rzeczypospolitej oddaćprzysługi.Ale Kmicic był sam swawolnikiem, w którym duszakipiała ustawicznie; zresztą skąd miał brać prowiant i broń, i konie,gdy jako wolentarz, nie posiadający nawet listów zapowiednich, niemógł ze skarbu Rzeczypospolitej żadnej spodziewać się pomocy.Brał więc gwałtem, często na nieprzyjacielu, często i na swoichOporu nie znosił i za najmniejszy karał srodze.W ustawicznych podjazdach, walkach i napadach zdziczał,przyzwyczaił się o krwi przelewu tak, że nie lada co mogło poru-szyć w nim, dobre zresztą natury, serce.Zakochał się w ludziachgotowych na wszystko i niepohamowanych.Imię jego zasłynęłowkrótce złowrogo.Mniejsze oddziały nieprzyjacielskie nie śmia-ły się wychylać z miast i obozów w stronach, w których straszliwypartyzant grasował.Ale i miejscowe obywatelstwo, zniszczoneprzez wojnę, bało się jego ludzi mało mniej niż nieprzyjaciół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]