Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Spider i Jeanne Robinson Gwiezdny taniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Indianin z fletem trącił Joao i powiedział:- Ty.Idź naprzód i prowadź ten.- Pojazd - powiedział ten obok Joao.- Pojazd - powtórzył Indianin z fletem.- Szpital? - spytał błagalnie Joao.- Szpital - zgodził się ten z fletem.Raz jeszcze Joao spojrzał na ojca.Starzec był bardzo cichy.Drugi Indianin przypinał już pasami starszego Martinho do ławki, przygotowując go do lotu.Mimo wyglądu chłopa z głębi lasów wydawał się być całkowicie kompetentny.- Usłuchaj - powiedział ten z fletem.Joao otworzył właz do przedniego przedziału i wślizgnął się tam słysząc, jak uzbrojony Indianin podąża za nim.Na zakrzywionej, przedniej szybie rozbiło się kilka kropel deszczu.Joao wcisnął się w fotel pilota.W przedziale zapadła ciemność, gdy właz znowu został zamknięty.Głucho zadudniły selenoidy blokujące automatyczne zamki włazu.Joao włączył światła tablicy rozdzielczej i zauważył, że Indianin przykucnął obok z wycelowanym fletem.„Jakiegoś rodzaju pistolet na lotki” - domyślił się Joao -”Prawdopodobnie zatrute”.Nacisnął na desce rozdzielczej guzik zapłonu i zapiął pasy, czekając, aż turbosilniki uzyskają dostateczną ilość obrotów.Indianin wciąż siedział w kucki bez pasów bezpieczeństwa narażony na nagłe przyspieszenie, gdyby Joao gwałtownie ruszył.Nacisnął przełącznik łączności w dolnym lewym rogu deski rozdzielczej.Popatrzył na mały ekran dający mu podgląd przedziału laboratoryjnego.Tylne drzwi były otwarte.Włączył zdalne sterowanie i zamknął je.Ojciec leżał bezpiecznie przypasany do ławki, drugi Indianin siedział przy jego głowie.Wycie turbin osiągnęło szczyt.Joao włączył światła i uruchomił napęd hydrostatyczny.Ciężarówka podniosła się o dziesięć centymetrów i ustawiła dziobem do góry.Joao zwiększył przenoszenie siły pomp, po czym skręcił w lewo, na ulicę.Dwa metry nad ziemią, przyspieszył i skierował ku światłom bulwaru.- Skręć ku tamtej górze - przemówił Indianin wskazując dłonią na prawo.„Klinika Alejandro jest u stóp góry” - pomyślał Joao -”Tak, to właściwy kierunek”.Skręcił w ulicę, która odchodziła pod kątem od bulwaru.Z wprawą wzmocnił przenoszenie pomp, podniósł ciężarówkę o następny metr i jeszcze raz przyspieszył.Tym samym ruchem włączył interkom łączący go z tylnym przedziałem, a następnie wdusił klawisz wzmacniacza połączonego z mikrofonem zamontowanym pod ławką, na której leżał prefekt.Wzmacniacz zdolny do przetworzenia odgłosu upuszczonej szpilki w grzmot działa, wydał z siebie tylko słaby szum i skrzypienie.Joao zwiększył wzmocnienie.Urządzenie powinno teraz transmitować odgłosy uderzeń serca starego człowieka.W przedniej kabinie powinno być je słychać wyraźnie jak odgłosy bębna.Lecz oprócz owego syczenia i skrzypienia nie było żadnego dźwięku.Łzy zamgliły wzrok Joao.Potrząsnął głową, by oczyścić oczy.„Mój ojciec nie żyje” - pomyślał.„Zabili go ci wariaci z lasu”.Zauważył na ekranie, że drugi Indianin trzyma rękę pod plecami starszego Martinho.Wyglądało to tak, jakby masował mu plecy.Rytmiczne szuranie odpowiadało temu ruchowi.Joao wypełnił gniew.Pragnął rozwalić ciężarówkę o skraj drogi, uśmiercając siebie i tych szaleńców.Ciężarówka zbliżała się do przedmieścia.Obwodnica skręciła na lewo.Był to teren małych ogródków i plantacji chronionych przez rozpięte kopuły.Joao podniósł ciężarówkę ponad poziom kopuł kierując się ku następnemu bulwarowi „Do kliniki, tak” - pomyślał - „Ale już za późno”.W tej samej chwili uświadomił sobie, że z tylnego przedziału nie dochodziły wogóle żadne odgłosy pracy serca, tylko to powolne, rytmiczne, skrzypiące pulsowanie podobne do brzęczenia cykad w wysokich i niskich rejestrach.- W góry, tam - powiedział Indianin siedzący obok.Przed twarzą Joao znowu pojawiła się dłoń wskazująca na prawo.Joao ujrzał podobne do łusek elementy skóry na zgięciu palca.Wokół paznokcia ciągnął się wyraźny, ząbkowany zarys.ŻUKI!!!Palec składał się z połączonych ze sobą, współpracujących żuków!Joao odwrócił się spoglądając Indianinowi w oczy.Teraz zrozumiał dlaczego tak żywo błyszczały: składały się z setek miniaturowych płaszczyzn.- Szpital, tam - zaskrzeczał stwór obok niego, wskazując kierunek.Joao odwrócił się do kontrolek, walcząc ze sobą o zachowanie spokoju.To nie byli Indianie ani nawet istoty ludzkie.To były owady - rój jakiegoś rodzaju, ukształtowany i zorganizowany tak, by imitować człowieka!Przez umysł Joao przemknęły implikacje tego odkrycia.Jak one utrzymywały swój ciężar? Jak się odżywiały i oddychały? Jak mówiły?Osobista troska musiała podporządkować się palącej potrzebie uzyskania tych informacji i udowodnienia tego, co widział, w jednym z rządowych laboratoriów.W tej chwili nie mógł brać pod uwagę nawet śmierci swego ojca.Joao wiedział, że musi schwytać jedną z tych istot i wydostać się z nią.Sięgnął dłonią w górę, nacisnął przełącznik radionadajnika i nastawił wiązkę na emisję sygnału lokalizującego jego położenie.„Oby któryś z Bractwa czuwał w tej chwili i nadzorował swoje odbiorniki” - pomyślał z nadzieją.- Jeszcze w prawo - wychrypiało stworzenie.Joao znów skorygował kurs.„Głos - ten skrzypiący, piskliwy głos”! Joao znów zadał sobie pytanie, w jaki sposób ta istota mogła z siebie wydawać tego rodzaju imitację ludzkiej mowy.Koordynacja potrzebna do wykonywania tej czynności była wręcz nieprawdopodobna!Joao spojrzał na lewo.Księżyc wisiał wysoko oświetlając w dali linię wież bandeirantes.Pierwsza zapora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]