Podstrony
- Strona startowa
- Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wieku
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Kiryl Bulyczow Nowe Opowiadania Guslarskie
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)
- Gibson William Neuromancer (2)
- Cawthorne Nigel Zycie erotyczne wielkich dyktat (2)
- Brown Dan Cyfrowa Twierdza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz niedaleko zawiodły go kroki; w pewnym momencie zachwiał się,zwalił na trawę i tam już pozostał.Kapelusz oczywiście trzymał musię dalej na głowie; leżący miał czerwoną, obrzękłą twarz - twarz taznajdo-wała się teraz w pełnym słońcu.Z ust ciekła mu strużkaśliny; oczy jego wywrócone były białkami ku górze; przy upadkukoszula wysunęła mu się ze spodni i w widoku jego obnażonego,spoconego ciała było coś niesłychanie wstrętnego.Pomału zaczęli schodzić się ludzie; rzecz działa się na Pradze,gdzie - jak wiadomo - jedyną atrakcją są niedzwiedzie i pijacy.Praga wciąż jest jeszcze innym miastem i często człowiek ześródmieścia przystaje tu zdziwiony.Pełno jest tutaj ludzkich wraków- jak wyraził się pewien młody i zdolny krytyk, któremu widoczniezdaje się, że człowieka może spotkać koniec podobny do końcamaszyny.Dla ludzi, którzy patrzyli na pijanego, nie było w tymwidoku nic dziwnego.Stał wśród nich człowiek w granatowymgarniturze i jasnej cyklistówce.Mówił:- Było życie? Było.%7łyłem? %7łyłem.Przedtem mogłem codziennie być wtrumnę pijany i szwagier też mógł być pijany.Była kiedyś takaknajpa na Ratuszowej; kiedy wchodziliśmy tam ze szwagrem, orkiestragrała "Lekką kawalerię".Litr kosztował wtedy cztery złote; iszwagier był pijany, i ja byłem pijany.Byliśmy codziennie na dymie.Ale to było kiedyś.Nie teraz.Teraz to już nie.Teraz jak jestemugotowany raz na tydzień, to dobrze.To bardzo dobrze.A przedtemcodziennie.Ze szwagrem.Wystarczy tu, na Pradze, zapytać o WładkaMajtlocha.Każdy go zna.- Co się stało z pańskim szwagrem ? -zapytał ktoś ze stojących.Był to niski, zasuszony człowieczek złysą, ogorzałą czaszką.Ten w granatowym garniturze obrócił się ku niemu.- Cóż to pana obchodzi? - zapytał ostro.- Może ja znałem pańskiego szwagra - powiedział niski, zasuszonyczłowiek.- Ja dwadzieścia lat na Pradze mieszkam.Znam tu całą kupęludzi.- Heńka Jabłonowszczaka pan znał? - zapytał człowiek w granatowymgarniturze.- Tego z Białostockiej ?- Nie.Tego, co na Ząbkowskiej miał warsztat.- Nie - powiedział człowiek z ogorzałą czaszką.-Tego nie znałem.- To po cholerę się pan miesza? - powiedział ten w granatowymgarniturze.- Strasznie nie lubię takich cwaniaków, którzy wszystkochcą wiedzieć o życiu.U mnie jest taka zasada: mordę trzymaćkrótko.Pijany człowiek leżał w słońcu; ludzi wokół niego przybywało.Staławśród nich dziewczyna, miała zadarty nos i jasne włosy; mogła miećnajwyżej dwadzieścia lat.Dziewczyna mówiła:- Jak on mógł tak się upić? Czy nie wstyd mu? Robi z siebie bydlaka,marnuje zdrowie za własne pieniądze.Wcale mi go nie żal.Chciałabym, żeby zabrała go milicja i żeby potrzymali go przez noc.Czy on nie może żyć inaczej? Może.Może pracować, mieć dom i151rodzinę.A może on ma rodzinę? I tamci na niego teraz czekają? Onmoże jeszcze się uczyć; teraz nawet starzy ludzie mogą się jeszczeuczyć.- Skąd pani wie - powiedział ktoś stojący z tyłu - że jemu chce sięuczyć? Może jest sam? Może go nikt nie kochał i nie kocha? Możemieszka sam i nie chce mu się wracać do pustego domu? Może jestzupełnie samotny? Dziewczyna odwróciła się, popatrzyła chwilę namówiącego i wybuchnęła śmiechem.- Jaki pan strasznie dziecinny - rzekła.- Nikt go nie kochał,samotny.Powinien sobie znalezć cel w życiu.Cel, rozumie pan? Asamotność? Tego nie ma.Teraz nikt nie jest samotny aninieszczęśliwy.Tego nie ma.- W porządku - powiedział ten, który zwrócił się do dziewczynyuprzednio.- Dziękuję pani.Do dziewczyny zbliżył się jakiś chłopak; był ubrany w przedziwnąkoszulę, a głowę ostrzyżoną miał krótko -włosy sterczały muśmiesznie.- Pójdzie pani do kina? - zapytał chłopak.- Mam dwa bilety.- Na co?- Nie wiem - powiedział chłopak.- Prawdopodobnie, że o miłości.- Czy to będzie bardzo głupie? - zapytała dziewczyna.- Nie wiem -odpowiedział chłopak i wzruszył ramionami.- Przypuszczam, że wmiarę.Chodzmy: zaraz się zaczyna.Wziął ją za rękę i odeszli.Człowiek w granatowym garniturze ijasnej cyklistówce przymknął oczy, mówił:- Na szóstym komisariacie był jeden znajomy sierżant.Bywało,zabrali nas: mnie i szwagra.Znów dwadzieścia cztery godzin.To tensierżant mówił do szwagra: "Panie Heńku, ja pana wsadzę.PanieHeńku, pan będziesz u mnie siedzieć.Panie Heńku, niech mnie nagła,zła krew zaleje, ja pana upieprzę".Ale nie siedzieliśmy nigdydłużej jak dwadzieścia cztery godziny.%7łyliśmy z nimi na blat, ja imój szwagier.- Pański szwagier to pewnie porządna świnia - powie-dział ktoś ztyłu.Był to jakiś niski człowiek w wyszmelcowanych spodniach, które nawetw piekle zdradziłyby montera; był ubrany w sportową koszulkę, a nalewym ramieniu miał wytatuowanego węża.Był niski i krępy jakniedzwiedz; patrząc na jego szerokie plecy i grube ramiona czuło sięw nim dużą siłę - budził zaufanie.Pochylił się nad leżącym ibrutalnie nim potrząsnął.Pijany otworzył jedno oko i natychmiast jezamknął.Człowiek w spodniach montera wyprostował się.- Sukinsyn - powiedział.- Uchlał się w samo południe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]