Podstrony
- Strona startowa
- Gloria Victis Orzeszkowa
- A..b..c.. Eliza Orzeszkowa
- Nad Niemnem Orzeszkowa E
- Sw. Jan Od Krzyza Dziela
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Koniec epopei Waterloo
- Lew Tolstoj Anna Karenina
- Conrad Joseph Szalenstwo Almayera (2)
- Smith Wilbur Katanga
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć…dzkiego
- Feist Raymond E Adept magii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjemski ze spuszczoną trochęgłową także milczał przez chwilę.Potem z zamyśleniem wymówił: Więc są na ziemi poematy takich związków i takich wspomnień.Wygrycz skrzywił się ironicznie. Jeżeli pan dobrodziej nie doświadczył i nawet nie widział takich związków i takichwspomnień, to.przepraszam za otwartość.ale pan dobrodziej jest bardzo biednym!.Przyjemski nagłym ruchem podniósł głowę i popatrzył na kancelistę z wyrazem zdumie-nia, które jednak wnet zniknęło.102 Tak, tak. wymówił bieda i bogactwo posiadają znaczenia różne.bardzo różne.Zwrócił się do Klary pochylonej nad piętrzącym się na kolanach muślinem. Książki pożyczonej od pani jeszcze nie oddaję i co więcej, proszę o pożyczenie drugiejw tym rodzaju, jeżeli pani posiada drugą. Pan chce poezji? zapytała podnosząc głowę. Tak, czegoś z poezji, którą znam, ale zle, z daleka.Wygrycz wtrącił: %7łona moja zostawiła córkom biblioteczkę maleńka, w której znajdują się i poezje.Igrzecznie dodał: Klarciu, pokaż panu naszą biblioteczkę, może co wybierze.Klara rzekła wstając: Jest w moim pokoju.Boże! Czyliż można było nazywać pokojem tę klateczkę, znowu z zielonym piecem, z jed-nym oknem, z dwoma grubymi belkami nad głową, z łóżkiem, stolikiem, dwoma krzesłami imałą szafką na czerwono pomalowaną, do połowy oszkloną! Jaki pokój, taki księgozbiór.Kilka półek, z dwoma setkami tomów w oprawach szarych, starych.Przyjemski stał tuż zaKlarą, która palcem dotykając tomów wymieniała ich tytuły i imiona autorów. W Szwajcarii.Może to. Niech będzie W Szwajcarii.Tyle razy byłem w tym kraju.Poemat znam; zdaje misię, że znam.ale może nie, może i nie!Biorąc książkę bardzo zniszczoną, ogromnie znać czytaną, zatrzymał chwilę rękę jej wswojej i szepnął: Dziękuję za obronę przyjaciela mego.Dziękuję, że pani istnieje na ziemi.Wrócili zaraz do malutkiej bawialni.Przyjemski stanął przed gospodarzem domu, którywstał z kanapki, rękę z kapeluszem oparł o stół i zdawało się, że chce coś powiedzieć, alewaha się i namyśla.Po chwili mówić zaczął: Chcę pana o coś zapytać, o coś prosić i z góry przepraszam, jeżeli w moim zapytaniu czyprośbie będzie mała niedyskrecja. Owszem, owszem skłonił się Wygrycz niech pan dobrodziej nie robi sobie żadnejsubiekcji.Jesteśmy sąsiadami i jeżeli mogę być w czymkolwiek użytecznym.Przyjemski przerwał: Przeciwnie, ja to chciałem zapytać pana, czy nie pozwoliłby mi pan być użytecznym.Mocniej opierając o stół rękę, mówił głosem bardzo miękkim, wprost aksamitnym: Rzecz się przedstawia tak: pan ma zdrowie słabe, dwoje dziatek, które jeszcze potrzebująwiele, warunki życia trochę.trochę ciasne.Z drugiej strony ja posiadam pewne wpływy,znaczne wpływy na księcia Oskara, który jest człowiekiem bardzo możnym.bardzo moż-nym.Jestem pewny, że gdy mu rzecz przedstawię, książę poczyta sobie za przyjem.zaszczęście oddanie panu wszystkich usług możliwych.Może temu małemu kawalerowi uła-twić edukację, a potem karierę.może też w dobrach swoich znalezć z łatwością posadę, któ-ra by przy zajęciu mniej uciążliwym przedstawiała warunki.mniej ciasne.Jeżeli pan po-zwoli mi pomówić o tym z księciem.Zawiesił głos, czekał.Wygrycz słuchał zrazu ciekawie, potem z głową spuszczoną.GdyPrzyjemski mówić przestał, podniósł na niego oczy, odchrząknął i odpowiedział: Bardzo dziękuję panu dobrodziejowi za dobre chęci, ale z łaski książęcej korzystać niechciałbym.nie, nie chciałbym. Dlaczego? spytał Przyjemski.Wygrycz odpowiedział: Bo do korzystania z łask, panie dobrodzieju, trzeba przywyknąć.Nie przywykłem.Wwarunkach ciasnych czy nieciasnych, byłem przez całe życie, panie dobrodzieju, sam sobie irobotnikiem i panem.103Przyjemski podniósł głowę, z szafirowych zrenic jego strzeliła błyskawica gniewu.Więcejniż kiedy w sposób powolny i rozdzielający sylaby wyrazów mówić zaczął: Widzi pan.A widzi pan.Czyni pan księciu zarzut z tego, że jest on niepożytecznymdla ludzi, a kiedy zdarza się mu sposobność stania się użytecznym, okazuje się, że przysługijego byłyby nieprzyjętymi. A tak, panie dobrodzieju, a tak odrzucił Wygrycz z błyszczącymi także oczyma bogdybym wiedział, że książę odda mi przysługę jak brat bratu, jak człowiek więcej obdarzonyprzez Boga mniej obdarzonemu, ale równemu, to bym ją przyjął, owszem, przyjąłbym i był-bym wdzięczny.Ale książę rzuciłby mi dobrodziejstwo jak kość psu, a ja, choć niebogaty,kości z ziemi nie podniosę.Przyjemskiemu blady rumieniec wystąpił na policzki. To uprzedzenie rzekł fanatyzm.książę nie jest takim, za jakiego pan go ma.Wygrycz znowu ręce rozłożył. Nie wiem, panie dobrodzieju, nie wiem! I nikt tu o tym wiedzieć nie może.bo nikt tuksięcia nie zna. W tym jądro naszego procesu zakonkludował Przyjemski i wyciągnął do kancelistyswoją białą, długą rękę. Proszę pana o pozwolenie zajrzenia tu jeszcze kiedy. Owszem, owszem zgodził się grzecznie Wygrycz a czy książę i pan dobrodziej długotu jeszcze zabawicie?. Dość krótko.Odjedziemy stąd do dóbr tutejszych księcia.ale może być bardzo, że po-wrócimy i osiedlimy się tu na całą zimę.Przy ostatnich wyrazach patrzał na Klarę, która oczyma rozpromienionymi patrzała nie naniego, ale na ojca.Gdy tylko drzwi zamknęły się za gościem, rzuciła się ojcu na szyję. Tateczku mój kochany, mój drogi, mój złoty, jak tatko dobrze zrobił!Całowała go w ręce i w policzki.Wygrycz wykręcał głowę i krzywił się. No, dość już tego.daj mi szlafrok i pantofle.Spać pójdę.zmęczyła mię ta wizyta.Klara skoczyła po przedmioty żądane i we drzwiach usłyszała ostry głosik siostry mówią-cy: Wie tatko! ten pan Przyjemski kocha się w Klarce.Uważał tatko, jak on to powiedział: Bo panna Klara jest aniołem. I tak na nią patrzał. A tobie nie pora jeszcze decydować o takich rzeczach. zgromił ją ojciec.Frania odgryzła się zaraz: Już nie jestem dzieckiem i jeżeli Klarka może mieć kawalerów, to ja mogę przynajmniejwidzieć, że ich ma.Klara podawała ojcu szlafrok rękoma drżącymi.Wygrycz obrócił się do młodszej córki: Przykąś języczek i przestań dokuczać siostrze, a proś lepiej Boga, abyś była do niej po-dobną.Ten pan, kiedy mówił, że ona jest aniołem, prawdę mówił.W szlafroku i klapiąc pantoflami wyszedł do swego pokoju.Frania, zarzuciwszy na głowę chustkę, wybiegła do magazynu.Klara zawołała brata. Przynieś kajet, powtórzymy arytmetykę.Chłopak pyzaty, ładny, z bystrymi oczyma,objął ją i z nadąsaniem mówić zaczął: Ta Frania taka zła! zawsze tobie dokucza, zawsze chce kłócić się z tobą!.Klara głaszcząc czoło i włosy malca odpowiedziała: Nie trzeba mówić, że Frania zła; ona ma serce dobre i kocha nas wszystkich.Tylko tro-chę prędka, powinniśmy jej to wybaczać.Chłopak obejmując ją ciągle i ze wzniesionymi ku niej oczyma prawił: Ty lepsza, lepsza, lepsza.ty jesteś mamą moją, i Frani, i tatki.Klara zaśmiała się i schylona, głośno, po dwakroć ucałowała pyzatą buzię malca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]