Podstrony
- Strona startowa
- Moorcock Michael Gloriana (SCAN dal 1065)
- Jedza Orzeszkowa
- A..b..c.. Eliza Orzeszkowa
- Nad Niemnem Orzeszkowa E
- Ringo John Wojny Rady Tom 1 Tam Będą Smoki
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Grisham John Malowany Dom (2)
- Smith Wilbur Katanga
- PoematBogaCzlowieka k.4z7
- Auel Jean M Wielka wedrowka (SCAN dal 1070)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.dziećmi mymi.opiekować siÄ™ miaÅ‚a.ty.ty.I nagle krzyk znowu przerazliwy, ogromny, podobny tym, jakimi matki wtórzÄ… zabija-niu gwozdziami trumien ich dzieci.- Inka, dziecko moje! Jezus, Maria! Inka moja, Inka!Runęła na ziemiÄ™, ramiona na niej rozpostarÅ‚a, palce wbiÅ‚a w deskÄ™ podÅ‚ogi, czoÅ‚em opodÅ‚ogÄ™ uderzyÅ‚a i - nieruchomÄ… pozostaÅ‚a, a tylko z piersi jej dobywać siÄ™ poczęłydzwiÄ™ki bez słów, gÅ‚oÅ›ne, nieustanne, podobne do szlochów suchych i nigdy skoÅ„czyć siÄ™nie majÄ…cych, podobne do tego wycia, z jakim niekiedy nad rozÅ‚ogami Å›niegów latajÄ… zi-mowe wiatry.Tak u zwaliska zburzonej Troi Hekuba, Priamowa żona, wyÅ‚a z żaÅ‚oÅ›ci po synach po-bitych i uwiÄ™zionych córkach.129BÓG WIE KTO(R.1863).A teraz opowiem z dziejów wiosny owej historyjkÄ™ Å›miesznÄ….- Jak to - dziwisz siÄ™ - poÅ›ród tragedii takiej - Å›miech? O, moja droga, życie jest zle-pem gliny i marmuru, uplotem sznurów pereÅ‚ i sznurków korali.PerÅ‚owe gamy Å›miechu nad koralowÄ… strugÄ… krwi, cieÅ„ nocy na jutrzni porannej, cieÅ„grzechu na szacie anioÅ‚a, na zÅ‚otogÅ‚owiu Å‚zy - skaczÄ…cy i ubielony klown w ponurej celismutku.Wszystko bywa i bywa razem, w jednym momencie czasu - w jednym sercu ludzkim.Pewien pisarz sÅ‚ynny, ilekroć kreÅ›liÅ‚ sÅ‚owo: życie, tylekroć obok umieszczaÅ‚ w nawiasieinne: galimatias.Galimatias taki, że niech już w nim samo tylko oko Boże rozróżnia glinÄ™ od marmuru,rdzÄ™, która plami pÅ‚atek biaÅ‚ej róży, od spalonego w żarach sÅ‚onecznych jej serca, Å›mie-chem dzwoniÄ…ce perÅ‚y - od sznurów korali, ciekÄ…cych kroplami krwi.I to zważ jeszcze, że im serce gÅ‚Ä™bsze, im klawiatura jego szersza i cieÅ„sze, zwinniejszepalce, które klawiszami poruszajÄ…, tym czÄ™stszymi być w nim muszÄ… spotkania chmur zbÅ‚Ä™kitem, wybielonych klownów z czarnymi, smutkami rdzy z biaÅ‚oÅ›ciÄ…, Å‚ez ze Å›mie-chem.*Oj, byÅ‚yÅ›my, byÅ‚y za Å›miech ten nasz dÅ‚ugo gderane! Oj, bytyżeÅ›my za ten nasz figielgromione!Bo i trzeba byÅ‚o mÅ‚odoÅ›ci bujnej, lekkomyÅ›lnej, rozbawionej, rozpieszczonej, aby figlapodobnego spÅ‚atać; bo i trzeba byÅ‚o szczęścia dużego, aby zaÅ„ pokuty nie ponieść.Dziewięć nas wszystkich byÅ‚o i miaÅ‚by widok ciekawy, a Å›miem powiedzieć - i Å‚adny,kto by nas dnia owego w tym pokoju i naokoÅ‚o stoÅ‚u tego widziaÅ‚.W poczÄ…tku marca powiedziano nam: robić szarpie i bandaże, szyć koszule jedwabne ikonfederatki; a tu marzec koÅ„ca swego dobiega - i jeszcze nie wszystko gotowe.WieleÅ›my już zrobiÅ‚y.%7Å‚adna z nas już ani jednej szalki albo szmatki jedwabnej nie po-siadaÅ‚a, bo wszystkie poszÅ‚y na te koszule, co to siÄ™ ich brud i robactwo nie imajÄ….Skrzyn-ki też sporej wielkoÅ›ci - z puchami szarpi, Å›niegami bielizny różnej napeÅ‚nione.Ale kon-federatki.Zaledwie przed paru dniami barankowe oszycie do nich przywieziono.Nie nasza wina! Miasteczko dalekie - i nikt w nim dotÄ…d o takich iloÅ›ciach futerek ba-rankowych ani sÅ‚yszaÅ‚.Z wiÄ™kszego i jeszcze dalszego miasta sprowadzone, spózniÅ‚y siÄ™,lecz gdy tylko przybyÅ‚y, wnet we wszystkiestrony rozleciaÅ‚y siÄ™ po sÄ…siedztwie wici, na pilnÄ…, nagÅ‚Ä…, wspólnÄ… robotÄ™ zwoÅ‚ujÄ…ce.- Przyjeżdżajcie! przyjeżdżajcie!- Stefuniu, Oktuniu, Klemuniu, Maryniu, Wincusiu, Tosiu, przyjeżdżajcie! przyjeżdżaj-cie i zabierajcie siÄ™ do szycia!130- A może i pani hrabina przyjechać i szyć, szyć, szyć z nami zechce?- Naturalnie! - odpowiedziaÅ‚a - z chÄ™ciÄ… wielkÄ…, z radoÅ›ciÄ…!- I Å›licznÄ… InkÄ™, pani Teresy ubogiej, ale tak zacnej córkÄ™, zaprosić trzeba?- A jakże! naturalnie! czemuż by nie!Do okrÄ…gÅ‚ej dziesiÄ…tki jednej zabrakÅ‚o, ale oÅ›m przyjechaÅ‚o, a że do mnie przyjechaÅ‚y,wiÄ™c byÅ‚am dziewiÄ…tÄ….PrzyjechaÅ‚y do mnie, bo ja wówczas - oho! - miaÅ‚am skarb! Skarb ten miaÅ‚am różany izÅ‚oty, który nazywa siÄ™ miÅ‚ość ludzka.Nie wiem za co.Może za mÅ‚odość, może za wielkÄ… żywość, może za to, że serce nosi-Å‚am na dÅ‚oni, takie gorÄ…ce, że strumienie cieplika dokoÅ‚a rozlewaÅ‚o - i od tÄ™cz, które w nimgraÅ‚y, roziskrzone.A może to i nie byÅ‚ skarb rzeczywisty, ale tylko w jego rzeczywistość wiara? Już teraz inie zdoÅ‚am w tej mojej pierwszej, bujnej mÅ‚odoÅ›ci rozróżnić, co byÅ‚o prawdÄ…, a co tylkowiarÄ…, jeszcze przez żadne zmienne albo zimne usta nie zdmuchniÄ™tÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]