Podstrony
- Strona startowa
- Johanna Spyri Heidi
- Goethe Johann Wolfgang Powinowactwa z wyboru
- Kraszewski Józef Ignacy Infantka
- Kolodziejczak Tomasz Kolory sztandarow (SCAN dal 111
- Lukjanienko Siergiej Zimne brzegi
- Wszystko Czerwone
- Gibson William Mona Liza Turbo
- Norton Andre Magiczny kamien (SCAN dal 1108)
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie
- Bez dogmatu Sienkiewicz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wczoraj, kiedy siedziałam wkaplicy patrząc z mego rzezbionego krzesła na szereg innych, stojących naprzeciwko, owamyśl wydała mi się dziwnie pokrzepiająca.Dlaczegóż bym tu nie miała pozostać, pomyśla-łam, i w cichej pogrążona zadumie siedzieć tak, długo, długo, ażby zjawili się w końcu przy-jaciele.Wówczas wyszłabym naprzeciw i wskazałabym im miejsce z przyjaznym skinieniem.Barwne szyby zmieniają tu dzień w poważny zmierzch, i ktoś musiałby nam zapalić wiecznąlampę, iżby noc nie była zbyt ciemna.75 Człowiek może sobie wyobrażać najprzedziwniejsze rzeczy, lecz zawsze myśli o sobie,widzi siebie.Myślę, że może ludzie dlatego tylko śnią, żeby móc nie widzieć.Może kiedyśzapłonie w nas światło wewnętrzne i wówczas inne nie będzie nam potrzebne. Rok mija.Wiatr hula po pustych ścierniskach, nic już na nich nie zakołysze; tylko czer-wone jagody jakichś wysmukłych drzew zdają się nam przypominać pogodniejsze chwile.ROZDZIAA CZWARTYDziwnie musiała po tych wszystkich wydarzeniach, po tych natrętnych myślach o przemi-janiu i zamieraniu życia dotknąć Otylię wiadomość, że Edward poruczył swój los zmiennemuszczęściu wojny.Nie można było przed nią tego dłużej ukrywać.Niestety, nie ominęła jejteraz żadna z tych przykrych myśli, które w takich chwilach zwykły się nasuwać.Ale czło-wiek może odczuwać nieszczęście tylko do pewnego określonego stopnia, zaś wszystko, coprzekracza jego wytrzymałość, może człowieka już tylko zniszczyć lub uczynić obojętnym.Są takie sytuacje, kiedy lęk jednoczy się z nadzieją i uczucia te na przemian biorą górę, bypotem zatracić się w ciemnym bezczuciu.Jakże moglibyśmy inaczej znieść myśl, iż nasi naj-drożsi gdzieś w oddali zdani są na grożące im co godzina niebezpieczeństwa, i równocześniewieść dalej nasze codzienne, zwyczajne życie.Tak było i tutaj.Jak by jakiś dobry duch zaopiekował się Otylią i nagle tę ciszę, w którejzdawała się już tonąć samotna i bezczynna, przerwał wtargnięciem dzikiej hordy; miała teraztyle zajęcia, że uwolniło ją to od samej siebie, budząc w niej równocześnie poczucie własnejsiły.Lucjana, córka Szarlotty, zaledwie wyszła z pensji w szeroki świat, zaledwie ujrzała się wdomu ciotki otoczona licznym towarzystwem, a już dzięki swej chęci podobania się, spodo-bała się rzeczywiście pewnemu młodemu, bardzo bogatemu mężczyznie, który wkrótce za-płonął namiętną chęcią jej zdobycia.Mając pokazne dobra przywykł do tego, że mógł posiąśćwszystko, co wydawało mu się najlepsze w każdej dziedzinie, i oto teraz zapragnął mieć żonętak doskonałą, żeby mu jej zazdrościł świat, jak mu zazdrościł wszystkiego innego.Właśnie ta sprawa rodzinna w dużym stopniu dotychczas zajmowała Szarlottę; jej to po-święciła całą swą uwagę, całą swoją korespondencję, o ile tylko nie była zajęta tym, żebyotrzymać bliższą wiadomość o Edwardzie.Dlatego też Otylia była w owym czasie bardziejniż kiedykolwiek osamotniona.Wprawdzie wiedziała, że Lucjana ma przyjechać, poczyniłanawet w domu najniezbędniejsze przygotowania, lecz mimo to nie spodziewała się tak nagłejwizyty.Wszak miało się jeszcze w tej sprawie wymienić listy, wszystko omówić i szczegó-łowo ustalić, aż tu naraz huragan przetoczył się nad zamkiem i Otylią.Najpierw zjechały pokojowe, służący, wozy z kuframi i skrzyniami; wydawało się patrzącna to, jak by co najmniej dwoje, troje państwa przybyło do domu.Dopiero za nimi pojawilisię sami goście: cioteczna babka z Lucjaną i kilku przyjaciółkami oraz narzeczony, równieżze swoim towarzystwem.Przedpokoje zasypane były rzeczami, torbami podróżnymi, rozma-itymi puzderkami ze skóry.Z trudem rozdzielono to mnóstwo skrzyneczek i futerałów.Niebyło końca pakunkom i krzątaninie.Do tego lał rzęsisty deszcz powiększając niewygody.Tennieopisany zamęt potrafiła Otylia uspokoić swym zrównoważonym postępowaniem, a jejspokój i zręczność zabłysły w całej pełni.W krótkim czasie umieściła rzeczy i zaprowadziławe wszystkim porządek.Każdego z gości ulokowała wygodnie, każdy z nich czuł się dobrzeobsłużonym, gdyż nikt mu nie przeszkadzał, by sam się obsługiwał.Wszyscy pragnęli odpocząć po tej wysoce uciążliwej podróży.Narzeczony miał ochotębliżej porozmawiać ze swą przyszłą teściową, chcąc ją zapewnić o swej miłości i dobrej woli,76tylko Lucjana ani myślała o odpoczynku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]