Podstrony
- Strona startowa
- Edwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoœci
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoœć nas połšczy
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoœci
- Rogers Rosemary Słodka dzika miłoœć
- Rosemary Rogers Słodka dzika miłoœć
- Porożyńska Iwona Miłoœć kocha czary
- Smith Lisa Jane Pamiętniki Wampirów 06 Dusze cieni (bez korekty)
- Chmielewska Joanna Duza polka (4)
- Stanislaw Grzesiuk Piec lat Kacetu
- Peters Elizabeth Malpa na strazy wagi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ja kocham go w taki sam sposób. Jesteś winna miłość mnie przerwał jej ochryple. Może zdołałabym coś do ciebie poczuć, gdybyś choćspróbował być miły. Urwała i zamknęła oczy, gdy mocniejszturchnął pistoletem jej skroń. Dziwne, lecz nigdy nie sądziłam,że to dla ciebie ważne, czy mi na tobie zależy, czy nie. To ważne warknął Radnor wściekle. Zasługujęprzynajmniej na to! Cóż za ironia. Rozciągnęła wargi w smutnym uśmiechu. %7łądałeś ode mnie perfekcji& jedynego, czego nigdy nie mogłamosiągnąć.A jedynej rzeczy, którą mogłam ci dać& uczucia&nigdy nie chciałeś. Teraz chcę zdumiał ją swoimi słowami.Przyciskając pistolet do jej głowy, stanął przed nią i uklęknął,by ich twarze znalazły się na jednym poziomie.Jego cera płonęłanie tylko na powierzchni, lecz także głębiej.Jego oczy były czarneod gniewu i chyba rozpaczy, a cienkie wargi wykrzywiały potężneemocje.Nigdy wcześniej go takim nie widziała.Nie rozumiała, conim wstrząsnęło, dlaczego wydaje się tak załamany jej utratą, gdyżw głębi serca czuła, że nie jest zdolny do miłości.Zacisnął palce niczym szpony na jej dłoni i uniósł ją doswego spoconego policzka, pokonując jej opór.Ze zdumieniemuświadomiła sobie, że próbuje zmusić ją do pieszczoty& tutaj,teraz, choć przyciska broń do jej głowy. Dotknij mnie wymamrotał gorączkowo. Powiedz, żemnie kochasz.Jej palce pozostały nieruchome i martwe w jego dłoni. Kocham męża.Jego twarz zapłonęła zdumionym gniewem. Nie możesz!Niemal zaczęła mu współczuć, gdy spojrzała w jegonierozumiejące oczy. %7łal mi cię powiedziała. Nie umiesz kochać kogoś, ktonie jest doskonały.Musisz być bardzo samotny. Kochałem ciebie! krzyknął łamiącym się z gniewugłosem. Kochałem, niech piekło pochłonie twoją zdradliwąduszę! W takim razie kochałeś kogoś, kto nigdy nie istniał.Kochałeś niemożliwy ideał, nie mnie. Zlizała kropelki potu zgórnej wargi. Nic o mnie nie wiesz, milordzie. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny odparł gwałtownie.Beze mnie byłabyś niczym.Należysz do mnie. Nie.Jestem żoną lorda Sydneya. Zawahała się, po czymwyraziła na głos myśl, która nieraz przyszła jej do głowy podczasostatnich kilku dni. I jestem niemal pewna, że noszę jegodziecko.Oczy lorda Radnora zamieniły się w dwie studnienieprzeniknionej pustki.Zrozumiała, że głęboko go zszokowała iże myśl o jej ciąży z innym mężczyzną nigdy nie przyszła mu dogłowy.Delikatnie uwolnił jej dłoń, po czym wstał.Nie odrywajączimnej lufy pistoletu od jej skroni, znów stanął za nią.Poczuła, jakjego spocona ręka przesuwa się lekko po jej włosach. Wszystko zrujnowałaś oświadczył osobliwie obojętnymtonem.Gdy odbezpieczył pistolet, lufa zawibrowała przy jejskórze. Nic mi już nie zostało.Nigdy nie będziesz tym, czegopragnę. Nie potwierdziła Lottie cicho. To zawsze był daremnytrud.Na jej twarz wystąpił zimny pot, gdy czekała, by pociągnąłza spust.W obliczu całkowitej porażki Radnor bez wątpienia jązabije.Nie zamierzała jednak w ostatnich chwilach życia kulić sięze strachu.Zamknęła oczy i pomyślała o Nicku& o jegopocałunkach, uśmiechach, cieple jego ramion.Poczuła pieczeniełez żalu i radości pod powiekami.Gdyby tylko miała z nim więcejczasu& gdyby tylko zdołała mu pokazać, ile dla niej znaczy.Westchnęła cicho, oczekując w niemal całkowitym spokoju naczyn Radnora.Lufa pistoletu odsunęła się od jej głowy.W doniosłej ciszyLottie otworzyła oczy zdumiona całkowitym bezruchem wokół.Gdyby nie słyszała lekkiego chrypienia oddechu Radnora,uznałaby, że wyszedł z pokoju.Zaczęła się powoli odwracać inagle rozległ się odgłos wybuchu, od którego zadzwoniło jej wuszach.Pochyliła się i uderzyła plecami w podłogę, czującosobliwe gorące plamy na spódnicy i ramionach.Oszołomiona, ztrudem łapała oddech.Ocierała mimowolnie czerwone krople zramion, aż zamieniły się w długie smugi w kolorze wina. Krew ,pomyślała ze zdumieniem, po czym spojrzała na zwinięte w kłębekciało Radnora.Leżał na podłodze kilka centymetrów od niej, ajego kończyny podrygiwały w śmiertelnych spazmach.Godząc się niechętnie z koniecznością zdania raportuMorganowi, Nick i Sayer udali się na Bow Street.Nick odczuwałogromny ból.Paliły go nadwyrężone mięśnie boku, a połamanepalce opuchły pod chusteczką, którą je obwiązał.Był zmęczony iobolały, nie mógł się też już doczekać powrotu do domu, do Lottie.Gdy tylko weszli do znajomo zaniedbanego budynku przyBow Street, skierowali swe kroki prosto do biura sir Granta wnadziei, że wrócił już z popołudniowego posiedzenia sądu.Urzędnik sądowy Vickery zerwał się z krzesła na ich widok.Najego twarz wypłynęło zdumienie, gdy zobaczył stan ich ubrań. Pan Sayer i pan& znaczy się lord Sydney& Mieliśmy małą przygodę w okolicach Fleet Ditch oświadczył Sayer. Czy Morgan przyjmie nas teraz, Vickery?Z jakiegoś powodu urzędnik posłał Nickowi osobliwespojrzenie. W tej chwili kogoś przesłuchuje odparł. Jak długo to potrwa? zapytał Nick z irytacją. Nie mam pojęcia, lordzie Sydney.To najwyrazniej dośćpilna sprawa.W zasadzie ten gość to pana lokaj, milordzie.Nick pokręcił głową, jakby zle usłyszał. Co takiego? Pan Daniel Finchley wyjaśnił Vickery. Co on tu robi, do diabła?Ogarnięty obawą Nick wszedł do biura Morgana bezpukania.Morgan zmierzył go ponurym spojrzeniem. Wejdz, Sydney.Przyszedłeś w samą porę.Co ci się stało wrękę? To nie jest teraz ważne mruknął Nick niecierpliwie.Zauważył, że gościem faktycznie jest Daniel.Miałposiniaczoną twarz, podbite oko i podartą liberię. Kto ci to zrobił? zapytał, marszcząc czoło z troską.Dlaczego tu jesteś, Danielu? Nie mogłem znalezć pana w domu, milordzie odparł lokajzdenerwowany. Nie wiedziałem, co robić, więc przyszedłempowiedzieć sir Grantowi.Coś się stało z lady Sydney.Nicka przeszył dreszcz niepokoju.Pobladł gwałtownie. Co dokładnie? Lady Sydney dziś rano pojechała do rodziców po siostrę.Błagała mnie, bym jej towarzyszył, i ostrzegła, że może dojść doprzepychanek, ponieważ Howardowie nie chcą oddać dziewczyny. Sięgnął do kieszeni, wyjął pomięty liścik i wręczył go Nickowi. Lady Sydney zostawiła to w powozie.Nick szybko przeczytał list, zatrzymując się na dłużej tylkona pierwszej linijce: Proszę, pomóż mi.Mama mówi, że lordRadnor jedzie, by mnie stąd zabrać& .Przeklinając, spojrzał nabladą twarz lokaja. Mów dalej warknął. Tuż po tym, jak przyjechaliśmy z lady Sydney do domuHowardów, zjawił się lord Radnor.Wszedł do domu, a gdywyszedł, sprawiał wrażenie, jakby całkowicie stracił rozum.Zaciskał rękę na gardle lady Sydney.Zmusił ją, by wsiadła do jegopowozu.Próbowałem go powstrzymać, lecz jego lokaje bylisilniejsi.Nick poczuł, jak przetacza się po nim fala lodowategoprzerażenia.Znał głębię obsesji hrabiego.Jego żona znalazła się nałasce człowieka, którego najbardziej się obawiała& a jego nie byłoprzy niej, by jej pomóc.Niemal oszalał na tę myśl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]