Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Gregory Philippa Biała księżniczka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tajemne te sztuki zwróciły wreszcie uwagę Jasia.Nie zaniechał wprawdzie krzyku, ale cokolwiek zelżał, zbliżając się powoli do Irenki i bucząc już tylko od czasu do czasu, aby zaznaczyć, że „przerwał, lecz róg trzymał” i każdej chwili może zacząć na nowo.- Co to jest? - zapytał na koniec.- Zaczarowane jaja - rzekła Irenka.- Ciebie jednak nic to nie obchodzi, bo to jest tajemnica.Jeśli tajemnica, w takim razie trzeba poświęcić całą treść serca i ducha, aby ją poznać.Musiała to być wielka tajemnica, bo inaczej taka mądra dziewczyna, jak Irenka, nie będzie nasłuchiwać, co się dzieje w jajku.Chłopcu zaświeciły się oczy i czym prędzej oświadczył gotowość przystąpienia do spółki w celu zbadania tajemnicy.- Z tobą nie można gadać o tym, bo wciąż drzesz się jak stary worek.- Już nie będę!- Przysięgasz?- Przysięgam!- To ci powiem, ale gdybyś komu słówko pisnął, wszystko będzie na nic!Jaś zacisnął usta na znak, ze na mękach nawet słówka nie wyrzeknie.Wobec tego Irenka, obejrzawszy się, czy nikt nie podsłuchuje, powiedziała mu tajemnym szeptem:- To są jaja zaczarowanej kury, ważne tylko w piątek.Dzisiaj właśnie jest piątek…Jaś zaledwie oddychał z wielkiego wrażenia.- Otóż jeżeli ktoś będzie te jaja trzymał: jedno w jednej, a drugie w drugiej ręce, najkrócej przez godzinę, wtedy po godzinie wylęgnie się z każdego złote kurczę.Przed Jasiem otworzyło się niebo.- Ja będę trzymał! - szepnął gorącym szeptem.- Niemożliwe! Ta cudowna sztuka wtedy uda się, jeżeli ten, co trzyma, ani poruszy się, ani jednego nawet słowa nie wypowie.- Ja ani nie poruszę się, ani nie wypowiem!Irenka spojrzała na niego podejrzliwie.- Naprawdę? Jak mnie kochasz?- Jak ciebie kocham!Irenka robiła bardzo wielkie trudności, dała wreszcie ubłagać się namiętnym jego szeptom.- Siadaj tutaj i ani mi się waż ruszyć.Wtedy możesz dopiero poruszyć rękami, kiedy zobaczysz dwa złote kurczęta.Zresztą ja będę niedaleko i kiedy będzie trzeba, wtedy przyjdę.Jaś usiadł na krzesełku i ostrożnie trzymał na dłoniach złote, kurze czarodziejstwo.Na twarzy miał rumieńce, a w oczach zachwyt.Nie widział nawet, jak Irenka przyłożeniem palca do ust zaleca mu straszliwe milczenie.Jaś nie byłby głębiej odetchnął, gdyby nawet widział, ze dom się nad nim pali.Został sam z wielką tajemnicą, a słodka cisza spłynęła na dom.- Nie przeszkadzajcie Jasiowi - oznajmiła Irenka wszystkim zainteresowanym.- Teraz będzie spokój.Sama zajęta się geografią i wypłynąwszy na dalekie morza, zapomniała o rodzinnej ziemi.Minęła godzina jedna i druga, nad Polską był już senny i lepki od śniegu zmierzch, a ona w pełnym słońcu krążyła pośród cudownych, koralowych wysepek Archipelagu Polinezyjskiego, gdzie wiatr szumi wśród palm, a senne morze ma perłowe blaski.Nagle usłyszała groźny okrzyk z dalekiej, dalekiej Polski:- Jasiu, na Boga, co się z tobą dzieje?Palmy przestały szeleścić, a perłowe morze przestało szumieć.- O rany! - szepnęła Irenka.- Na śmierć zapomniałam!Pędem pobiegła do pokoju Jasia, gdzie zastała całe zgromadzenie, skrzyknięte wołaniem pani Borowskiej.Wszyscy w największym zdumieniu patrzyli na Jasia, który wyobrażał obraz ostatecznej nędzy i beznadziejnej rozpaczy.Od trzech godzin siedział nieporuszony, blady i przerażony.Nie śmiał krzyknąć i oczekiwał cudu.Jedno jajko upadło na dywan i rozbryznęło się lepką, biało–żółtą fontanną, drugie zaś nieszczęsny czarodziej kurczowo zacisnął w omdlałej ręce, tak ze smętna jajecznica przeciekała przez palce.On sam nie wiedział już dobrze, co się z nim dzieje, i olśniony światłem lampy, łypał oczyma, jak taki, którego na wpół martwego wydobyto z wody.Kiedy zdjęto z niego czar i jako tako przywiedziono do przytomności, rozpoczął się sądny dzień, a raczej sądna noc.Na szczęście pan Borowski znajdował się na folwarku, więc kiedy zatarto ślady zaczarowanych jaj, usiłowano zatrzeć również całą historię i przekupić rozsrożonego Jasia ogromną ilością konfitur.Nieprzytomny smyk był jednak dość przytomny, skoro szło o słodycze, i zaczął targować się nieustępliwie.Zastrachana i zgromiona Irenka przyrzekła mu wszystkie swoje leguminy przez ciąg całego tygodnia, byle tylko milczał.Interes był dobry, więc Jaś wreszcie przystał i obiecał milczenie.Wymyty i doprowadzony do statecznej równowagi zasiadł o godzinie siódmej do wieczerzy, ponuro od czasu do czasu spoglądając na Irenkę.Wtem ojciec rzucił wzrokiem na Jasia i zapytał niespokojnie:- Czemu Jaś taki blady?- To tak od lampy - bąknęła Irenka.Pani Borowska i ciotki zaczęły nieśmiało twierdzić, ze Jaś doskonale wygląda, pan Borowski jednakże dobrze widział i rzekł:- Coś mu jednak jest, chłopiec wygląda jak zmyty.Jasiu, nie będziesz tego jadł.Irenko, skocz do kuchni i powiedz, aby Jasiowi dano dwa jaja na miękko.Ziemia zatrzęsła się, kiedy Jaś to usłyszał: dwa mizerne jajka wyrosły nagle przed jego oczami do potwornych rozmiarów i zakryły cały świat, wobec czego krzyknął przeraźliwie:- Tatusiu! Nie chcę jajek, nie chcę, nie chcę!Zleciał z krzesła i zaczął uciekać przed straszliwym widmem.- Mówiłem, ze on jest chory! - rzekł pan Borowski.- Jasiu, stój! Czemu nie chcesz jaj na miękko?- Niech Irenka zje! - wrzasnął Jaś i uciekł.Pani Borowska pobiegła oczywiście za nim, a ciotki spojrzały na Irenkę z wyrzutem.Ojciec nic nie rozumiał i wydał straszliwy wyrok, ze jeśli Jaś nie jest chory i tylko grymasi, będzie jadł jaja na miękko aż do odwołania: wobec tego zrobiono biednego Jasia chorym na jeden dzień i Irence upiekło się, Jaś jednakże powiedział jej nazajutrz groźnie:- Jeżeli myślisz, ze mnie ocyganisz z leguminą za dzisiaj, to grubo się mylisz.Dzisiejszy dzień nie jest ważny, bo mi nic nie dadzą jeść, ale od jutra zaczyna się tydzień.- Nie było tego w umowie - odpowiedziała Irenka.- Ale niech ci będzie, znaj pana!I już tego samego dnia Jaś pożarł chyłkiem dwie leguminy, co go od razu podniosło z łoza boleści.Na widok jajek jednakże słaniał się przez czas długi i był bliski omdlenia.Zapomniano wkrótce o tej smętnej historii.Zima wlokła się ciężko, bo jej nogi pętał lód, więc nie mogła odejść.Wszystko zamarzło i wszystko było senne, tylko troski pana Borowskiego nie zamarzły jak rwący, górski potok.Nie mógł sprzedać zboża, a miał jakieś pilne wypłaty.Wciąż jeździł po okolicy i do miasteczka, a zaledwie powrócił - znowu wyjeżdżał.Irenka, siedząc w wielkiej ciszy nad książką, usłyszała, jak ojciec mówi do matki zbiedzonym i bardzo zmęczonym głosem:- Muszę jutro zapłacić trzysta złotych.Skąd ja to wezmę, skąd ja to wezmę?- Nie mogą poczekać? - zapytała matka.- Prosiłem, błagałem, wszystko na nic.Już i tak dano mi spokój przez dwa miesiące.Ale jutro zapłacić muszę.Myślałem, ze sprzedam żyto, ale nikt kupić nie chce.Co ja zrobię, Boże drogi…Potem zapadło smutne milczenie, a w Irence serce omdlało.Objęła głowę rękami, a łzy zaczęły padać na leżącą przed nią książkę.Była to niezwykła historia o księżniczce, co miała sto pałaców i gadającego ptaka - i nigdy nie płakała.- Matko najświętsza, zmiłuj się nad tatusiom - szepnęła Irenka.Z każdego jej słowa pociekły łzy.Jakoś dziwnie smutno było w całym domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]