Podstrony
- Strona startowa
- Ks. Rajmund Pietkiewicz Doktorat Pismo Œwięte w j.pol. w latach 1518 1638
- Holt Victoria Córki Anglii 14 Tajemnica jeziora œwiętego Branoka
- Krzysztof Karolczak, Współczesny terroryzm w œwietle teorii Halforda Mackindera(1)
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Chmielewska Joanna Klin (2)
- James P.D Czarna wieza
- Przysięga otchłani Grange Jean Christophe
- Willocks Tim DwanaÂścioro z Paryża
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trwały milczące i odległe. Boją się jej czy mnie?"Komnata, w której czekała Rae, była znacznie większa od jaskini.Zajmowała ogromną przestrzeń.Część pomieszczenia spowijały cienie, a resztę zalewał blask padający przez gigantyczne oknałukowe.W najdalszym rogu znajdowały się zakratowane przejścia, częściowo zasłonięte wiekowymigobelinami.Oszklone łoże śpiącej królowej spoczywało na mozaice, nieco dalej podłogaprzypominała gładką, czarną skałę.Liczne białe kolumny podtrzymywały sufit usiany gwiazdami.Rae wstała i podeszła do Jej Wysokości.Szkło zabarwiło się na niebiesko; stawało się tymciemniejsze, im dłużej spała Sorcha.W miarę jak mętniało, coraz więcej wróżek pogrążało się weśnie, z którego nie można było ich wybudzić.Rae wyczuwała ich sny poza murami pałacu, w którymdoglądała królowej. Gdzie jesteś, Devlinie? Proszę, proszę, wróć do domu".Ale nikt nie słuchał jej próśb, a nadzieja naocalenie była równie próżna co w czasach, gdy wiodła życie śmiertelniczki.- Już czas - przemówiła kobieta siedząca na podeście.-Musisz udać się do królowej.Rae nie miała pojęcia, skąd śmiertelniczka to wie ani jak odmierza mijający czas.Ale to nie miałoznaczenia.Teraz liczyło się tylko to, że Rae musiała przeniknąć do snu Jej Wysokości.- Nie cierpię tego - mruknęła, wspinając się po stopniach prowadzących do niebieskiej gabloty.We śnie Sorcha nie odrywała oczu od lustra, które wyglądało dokładnie tak jak podczas ichpierwszego spotkania: zamglona tafla otoczona osmolonymi winoroślami.Na nim Rae ujrzała synakrólowej, Setha.Siedział na dziwnym zielonym krześle i rysował na kartce z bloku.W porównaniu zinnymi wizjami ta nie była specjalnie interesująca, ale Sorcha wpatrywała się w nią jakzahipnotyzowana.Jej twarz wyrażała zachwyt.- Kreuje takie piękne rzeczy.- Królowa uniosła rękę i powiodła palcami wzdłuż linii szkicu.- Szkoda,że ja tak nie potrafię.- Tworzysz cały świat.To.- Nikt nie może się z nim równać.Sorcha spiorunowała wzrokiem Rae, która od razu zrozumiała, że nierozsądnie byłoby wszczynaćkłótnię.- Tak, królowo.Podobnie jak Kraina Czarów, świat we śnie Sorchy się kurczył.Tylko dwie ściany małego pokoju, wktórym siedziała przed lustrem, były dokładnie odtworzone; reszta wyglądała jak niedokończonyobraz.Otaczająca królową ciemniejąca niebieska otchłań przypominała bezkresne niebo albo morze.Rae zaczęła wyobrażać sobie pola Krainy Czarów, żeby zmienić krajobraz w ten z początku snu.Pustka wzbudzała niepokój, tym bardziej że śniła o niej ta, która stworzyła Krainę Czarów.- Nie.Nie chcę niczego podobnego.Sorcha machnęła ręką i cały wysiłek Rae poszedł na marne.To był sen królowej, więc Jej Wysokośćmogła zmieniaćgo do woli - zwłaszcza że jako władczyni Wysokiego Dworurozumiała istotę przekształcania świata. Skoro nie może oderwać oczu od lustra, jaki los czeka Krainę Czarów?"Rae stała bezczynnie w wyśnionym pokoju.W ponurym milczeniu spoglądała w pustą przestrzeń bezpragnień i koszmarów. Tak musiała wyglądać Kraina Czarów przed Sorchą".Jednak Jej Wysokośćignorowała to, co działo się wokół niej.Widziała tylko swojego syna w świecie śmiertelników.Zewzrokiem utkwionym w chłopaku powiedziała:- Zostaw mnie.- Może mogłabyś się obudzić - zaczęła Rae.- Zwiat się rozpada.- Obudzę się, gdy wróci mój syn.Jej Wysokość poruszyła palcami.Na ten znak trzy skrzydlate lwy zrodzone ze światła księżyca ibłyskawic zablokowały dostęp do królowej.Przejrzyste ciała zwierząt kojarzyły się z burzowymniebem rozświetlonym błyskawicami.Gdy jeden z lwów rozwarł pysk, posypały się iskry.Niepodszedł do Rae, ale ją obserwował.Drugie stworzenie rozpostarło skrzydła, żeby zasłonić JejWysokość i lustro.Trzecia bestia warknęła.Rae nie była pewna, co by się stało, gdyby została przez nie pogryziona, ale nie zamierzała sprawdzać.Dygnęła niedbale, po czym odwróciła się i opuściła sen Sorchy, żeby powrócić do rozpadającej sięKrainy Czarów. Trzeba ją obudzić".Rae ofiarowała królowej okno z widokiem na świat śmiertelników, chociaż sama nie była pewna, jaktego dokonała.Jej Wysokość, ucieleśnienie logiki, nie powinna ulegać fascynacji.Rae podejrzewała,że coś jest nie w porządku, nie miała jednak pojęcia co. Muszę dotrzeć do Devlina".Oczywiście nawet nie powiedział Rae o bratanku - o synu Sorchy mieszkającym w królestwie ludzi.Istnienie chłopaka tłumaczyło częste i tajemnicze wizyty Devlina w tamtym świecie.Ale czemuKrólowa Porządku zachowywała się tak nieracjonalnie? Dzieje się coś złego".W milczeniu Rae przemierzyła salę tronową i przystanęła.Jedna ze śmiertelniczek szlochała.- Co sięstało? - zapytała Rae.Druga kobieta wskazała jedno z wysokich okien.Rae nawet z tej odległości widziała, że zniknąłfragment góry.Królestwo Jej Wysokości drżało w posadach.Ponieważ umysł królowej rejestrowałtylko obrazy widoczne w lustrze, Kraina Czarów straciła dla niej znaczenie.Niektóre wróżki niemogły przywyknąć do braku logiki, więc za przykładem władczyni zapadały w sen. Prawdziwewróżki Wysokiego Dworu czują się zagubione bez niej".Na ulicy przed pałacem kolejne istotyosuwały się na ziemię tam, gdzie stały.Kraina Czarów pogrążyła się w uśpieniu.Szlochająca śmiertelniczka uniosła woalkę i spojrzała na Rae.- Zwiat się kończy.Za plecami Rae leżała królowa.Na jej nieruchomych ustach malował się uśmiech.Wyglądała, jakbyodnalazła spokój, którego brakowało jej tak na jawie, jak i we śnie.- Wracaj.- Zmiertelniczka spojrzała na Rae zapłakanymi oczyma.- Porozmawiaj z nią.Ona musi sięobudzić.A Rae nie miała wyboru.Za murami zamku wróżki chorowały albo traciły przytomność.W pałacuzostało ledwie kilka istot, które jeszcze nie zasnęły.Pierwszy raz, odkąd wkroczyła do KrainyCzarów, wszędzie wokół widziała śpiących.Wróciła więc do snu Sorchy.Jej Wysokość kucała nieruchomo przed lustrem.- Ile czasu upłynęło?- Dwór cię potrzebuje.Sądzę, że najwyższy czas, byś się zbudziła.- Sądzisz? - Sorcha się roześmiała.- Nie.Możesz mi przeszkadzać tylko w sytuacjach kryzysowych.- To jest właśnie taka sytuacja.- Rae uklękła obok królowej.- Kraina Czarów.się rozpada.Jejfragmenty znikają.Sorcha zerknęła na nią pobłażliwie.- Jest wystarczająco duża, by przetrwać, dziecko.Odejdz po cichu.Mój syn odpoczywa.Zpi takniespokojnie.Czasami martwi mnie jego zdrowie.Jej Wysokość nie była zainteresowana uwagami Rae, swoim dworem ani Krainą Czarów.Raerozważyła usunięcie lustra, ale nie miała do pomocy nikogo, kto poradziłby sobie z rozwścieczonąkrólową po jej przymusowym powrocie do rzeczy-wistości. Potrzebuję Devlina.co znaczy, że muszę do niego dotrzeć.co znaczy."Sorcha przysunęła się do lustra.- Nie widzę tytułów książek, które lubi czytać.Odkłada je na chybił trafił, zamiast ustawiać równo napółkach.Po tych słowach Jej Wysokość straciła kontakt z Rae, która wróciła do Krainy Czarów z nadzieją, żenie zastanie większych zniszczeń.W pokoju zapalonych było kilka świec, ale ich wątłe płomienie ledwie oświetlały śpiącą królową.Jedna ze śmiertelniczek zniknęła.Zanim Rae zdążyła zapytać, druga kobieta wyjaśniła:- Poszła do kuchni.- Muszę sprowadzić pomoc - stwierdziła Rae.%7łałowała, że nie może zabrać ze sobą śmiertelniczkialboobiecać jej, że wszystko się ułoży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]